
Wynajęcie mieszkania w Krakowie jest w krótkoterminowo zdecydowanie bardziej korzystne niż jego zakup na kredyt i spłacanie rat, które w ciągu ostatniego półrocza drastycznie wzrosły i zapewne niebawem jeszcze wzrosną. Różnica między ratą za 30-metrową kawalerkę a czynszem za wynajęcie takiego lokum wynosi już pod Wawelem ponad 600 złotych miesięcznie. W przypadku mieszkań średnich (ok. 50 m kw.) jest to już 1.068 złotych, zaś w przypadku mieszkań dużych (70 m kw.) – 1.720 złotych. To absolutny rekord wśród wszystkich dużych polskich miast. W Szczecinie, Łodzi czy też leżącym 80 km od Krakowa Sosnowcu wielkość raty za mieszkanie zbliżona jest to kosztu wynajmu – wynika z najnowszej analizy Expandera i Rentier.io.

Różnica między ratą za 30-metrową kawalerkę a czynszem za wynajęcie takiego lokum wynosi już pod Wawelem ponad 600 złotych miesięcznie. W przypadku mieszkań średnich (ok. 50 m kw.) jest to już 1.068 złotych, zaś w przypadku mieszkań dużych (70 m kw.) – 1.720 złotych. To absolutny rekord wśród wszystkich dużych polskich miast. W Szczecinie, Łodzi czy też leżącym 80 km od Krakowa Sosnowcu wielkość raty za mieszkanie zbliżona jest to kosztu wynajmu – wynika z najnowszej analizy Expandera i Rentier.io.

Mieszkanie duże (70 m kw.) można wynająć w Szczecinie za 2.450 zł miesięcznie, a kupić na raty – za 3.005 zł, co daje różnicę 555 zł na korzyść najmu. W Katowicach ta różnica jest większa – 725 zł, w Warszawie wynosi już 1.147 zł, w Gdańsku – 1,249 zł, a w Gdyni – 1.322 zł. I znowu wszystkich przebija Kraków: za wynajęcie takiego lokum płaci się średnio 2.521 zł, a na jego zakup na kredyt trzeba wyłożyć aż 4,341 zł miesięcznie. Różnica sięga zatem 1820 złotych!

W Krakowie rentowność najmu mocno zmalała, więc już wkrótce atrakcyjniejszą inwestycją mogą być np. obligacje korporacyjne. Jeśli ci, którzy lokują dziś nadmiar gotówki w nieruchomościach, zdecydują się porzucić ten rynek i lokować kapitał gdzie indziej, trendy mogą się zmienić. Inna sprawa, że Kraków jest jednym z nielicznych miast w naszej części Europy, gdzie – mimo pandemii i fatalnych prognoz demograficznych dla całej Polski – stale przybywa mieszkańców; dodatnie saldo migracji w parze z relatywnie wysoką dzietnością sprawia, że zapotrzebowanie na nowe mieszkania będzie się w najbliższych latach utrzymywać. Dodatkowo podkręcają je ci, którzy chcą poprawić standard dotychczasowych mieszkań – szukają większych, lepiej położonych, bardziej komfortowych itp. Te dwa czynniki mogą pobudzać wzrost cen samych mieszkań, ale niekoniecznie najmu.