Marek Trojak z Zatora w ostatnich dniach ubiegłego roku kupił sobie telefon komórkowy firmy myPhone. Radość z nowego urządzenia trwała jednak krótko. Ledwie po trzech tygodniach użytkowania w jego Hammerze AXE LTE pojawiły się problemy z baterią, która bardzo szybko się rozładowywała.
– Musiałem ładować raz na dobę, żeby móc korzystać z telefonu, a używam go tylko do rozmawiania. Nie robię zdjęć, nie używam internetu, nie gram ani nie ściągam żadnych aplikacji – denerwuje się zatorzanin. Jest oburzony tym bardziej, że za nowy telefon zapłacił prawie 1000 zł. Sądził, że za taką kwotę może spodziewać się wysokiej klasy urządzenia. Do tego w sklepie „Media Ekspert”, w którym kupił telefon, był on reklamowany jako nowość. Poprzednio korzystał z Samsunga i wystarczyło go ładować co 4-5 dni. – Miałem ten telefon siedem lat i nawet pod koniec użytkowania podłączałem go do prądu jedynie co drugi dzień – dodaje Marek Trojak.
Z wadliwym urządzeniem zgłosił się do sklepu „Media Ekspert”, w którym je nabył. Tutaj usłyszał, że jest to sprawa producenta. Jak się okazało, nie był jedynym klientem, który poskarżył się na tego rodzaju usterkę w telefonie myPhone. Wysłano aparat do firmy, do Wrocławia. Zanim pan Marek go oddał, przyszedł do „Gazety Krakowskiej”, by się poskarżyć.
– Jak to możliwe, że te aparaty dalej są sprzedawane? Powinni wycofać je z obrotu – podkreśla mężczyzna. Bo o tym, że bateria bardzo słabo trzyma, producent wiedział przynajmniej od roku. Skarżyli się na nią inni klienci.
Zatorzanin czeka na naprawę apartau. Nie wie, kiedy go odzyska, a jest mu potrzebny na co dzień. Nie ma innego telefonu.
We wrocławskiej firmie wiedzą o problemie ze swoimi telefonami. – Nie wszystkie urządzenia są wadliwe, tylko pewna ich partia – zaznacza Aneta Jurczyk z działu obsługi klienta myPhona. Nie potrafi powiedzieć, ile wadliwych egzemplarzy trafiło do sprzedaży.
Jak zapewnia, wszystkie telefony tego typu zostały już wycofane ze sklepów, a w aparatach klientów, którzy złożyli reklamację, instalowane są nowe aktualizacje, które eliminują wadę z pojemnością baterii. Serwis firmy ma 14 dni roboczych na dokonanie naprawy. – A może postaraliby się odszukać pechowych klientów, zamiast czekać na to, aż sami się zgłoszą? Wielu starszych ludzi będzie się męczyło z ładowaniem, bo nawet nie zorientują się, że to nie jest normalne – dodaje oburzony Marek Trojak.