5 z 9
Krzysztof Globisz...
fot. Aneta Żurek

Krzysztof Globisz

Na ubiegłorocznym festiwalu Tofifest w Toruniu Krzysztof Globisz odbierał nagrodę za całokształt twórczości. A chociaż do Torunia w tym roku zjechali wszyscy święci (Holland, Pawlikowski, Oleg Sencow), nikt nie dostał takich owacji jak on. Nic dziwnego, Globisza kochają w Toruniu, w Polsce, ale chyba najbardziej jednak w Krakowie.

Jest unikatem, ikoną, ewenementem. Wzrusza nie tylko klasą aktorskiego giganta i talentem, który mieści się w samym tylko spojrzeniu, uśmiechu, w obecności; ale także stylem w jakim, przy pomocy swojej cudownej żony, Agnieszki, z determinacją walczy z konsekwencjami ciężkiej choroby. Pracuje, działa, a czasami wręcz dworuje sobie z choroby i własnych niedyspozycji. Czy tylko ja mam wrażenie, że dzisiaj Krzysztof Globisz uśmiecha się zdecydowanie częściej niż kiedy był w pełni sił?

Pracuje zresztą bardzo intensywnie. W „Łaźni Nowej” ciągle można podziwiać Krzysztofa Globisza w „Wielorybie. The Globe” i w „Konformiście”, w „Starym” m.in. w „Królestwie”, „Szewcach” i w „Podopiecznych”, gra w lubianym przez widzów serialu TVP „Leśniczówka”, prowadzi zajęcia w Akademii Sztuk Teatralnych. W Teatrze Telewizji jako Asystent Teofila (Teofila cudownie zagrała Anna Dymna) w „Igraszkach z diabłem” Drdy był wprost do schrupania, nie mogę się też doczekać jak wypadnie jako - uwaga - Krzysztof Globisz, w kręconym właśnie filmie „Prawdziwe życie aniołów” Artura „Barona” Więcka opartym luźno na wydarzeniach z życia aktora.

6 z 9
Marcin Kalisz...
fot. Michał Rasmus / Teatr im. Juliusza Słowackiego

Marcin Kalisz

Hamlet Kalisza w spektaklu Bartosza Szydłowskiego to najważniejsza jak dotąd kreacja młodego aktora, związanego wcześniej z Teatrem Ludowym i „Starym”. Marcin Kalisz, obecnie aktor Teatru im. Słowackiego, umiejętnie równoważy wielkie serio i banalność czasów, w jakich toczy się egzystencja nadświadomego, młodego człowieka, który wciąż jeszcze czuje, kocha, łaknie i pragnie, ale wyraźnie dostrzega coraz większą samotność.

Elsynor w ujęciu Szydłowskiego jest przecież odległym kontynentem, który odtwarza się wciąż, mutuje i przetwarza. W Krakowie, Bukareszcie czy gdzieś tam, hen daleko. Hamlet zawsze tam jest. Krzyczy, opłakuje zmarłego, fiksuje. Głos wołającego na puszczy...

Świetna, metodycznie zrobiona rola, na którą na pewno zapracowały wcześniejsze, dojrzałe kreacje Marcina Kalisza z ostatnich sezonów zagrane w spektaklach Bartosza Szydłowskiego, Wojciecha Klemma, Marii Spiss i przede wszystkim Mikołaja Grabowskiego.

7 z 9
Marta Bizoń...
fot. Andrzej Banaś

Marta Bizoń

Trochę mi wstyd, że w moich „aktorskich rankingach” Marta Bizoń pojawia się dopiero po raz pierwszy. To przecież uśmiechnięty, żywiołowy symbol Krakowa. I od wielu lat aktorski symbol Teatru Ludowego w Nowej Hucie. Uwielbiałem zwłaszcza jej znakomite spektakle w reżyserii Pawła Szumca, w granej wciąż jeszcze sztuce Miro Gavrana „Wszystko o kobietach” (premiera odbyła się w 2006 roku!) czy w muzycznym „Neapolu, 19.03” udało się pokazać najważniejsze cechy osobowości Marty Bizoń. Jej wielką aktorską melodykę.

Tak, melodykę. Ciała, ruchu, oczywiście także głosu. Bo nawet jeżeli Marta Bizoń nie śpiewa, a śpiewa naprawdę wspaniale, czujemy, że cała jest muzyką, radością, dobrą energią i ogniem. Zauważana i lubiana, zawsze wyróżniała się witalnością, charakterem, brawurą. Nic zatem dziwnego, że w repertuarze Teatru Ludowego jest aktualnie aż sześć spektakli z jej udziałem, powróciła także na mały ekran, za sprawą popularnego, realizowanego w Krakowie serialu „Zakochani po uszy”.

Włoski temperament w szarawej Polsce. Marta Bizoń jest nam potrzebna jak słońce.

8 z 9
Dariusz Starczewski...
fot. Paweł Nowosławski / archiwum teatru

Dariusz Starczewski

To był najtrudniejszy i najdziwniejszy rok w historii Teatru Bagatela. Z jednej strony huczny jubileusz stulecia, bardzo udane wystawy i spektakle jubileuszowe (wzruszająca „Śmierć pięknych saren”), z drugiej - bolesne wydarzenia z listopada ubiegłego roku, kiedy grupa kilkunastu pracownic teatru zarzuciła dyrektorowi wieloletnie molestowanie i mobbing. W ślad za tym poszły kolejne prasowe enuncjacje i kłopoty, ostatnio związane z tłumaczką, której integralny tekst został rzekomo bezprawnie wykorzystany w jednej z jubileuszowych premier.

Wyroki zostawiam powołanym do tego instytucjom, chciałem jednak napisać, że nawet teraz, w tak trudnym, bolesnym dla pracowników teatru czasie, siłą „Bagateli” jest zespół. Zgrany, świetny warsztatowo, sprawdzający się zarówno w repertuarze popularnym, jak i bardzo ambitnym.

A jednym z trzonów tego zespołu jest od lat już Dariusz Starczewski - i jako aktor, i jako reżyser. W ostatnich sezonach wyreżyserował z powodzeniem „Kotkę na gorącym blaszanym dachu” jego ulubionego autora, Tennesse Williamsa, zagrał Clotado w „Życie jest snem” Calderona - a w 2020 roku zobaczymy go m.in. w „Dialogach polskich” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego i w sztuce „Jestem obok”, którą również wyreżyseruje.

Gra sporo w kinie („Boże ciało”, „Fighter”, „Na bank się uda”) i w telewizji. Indywidualista wierzący w zespołowość. Wierzący w „Bagatelę”.

Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Polecamy

Sprzątanie z akcją charytatywną. W podkrakowskiej wsi pełna mobilizacja

Sprzątanie z akcją charytatywną. W podkrakowskiej wsi pełna mobilizacja

Sandecja lepsza w derbach Małopolski. Lider stracił jednak snajpera

Sandecja lepsza w derbach Małopolski. Lider stracił jednak snajpera

Na Wiktorówkach odsłonięto tablicę z okazji 150-lecia przewodnictwa tatrzańskiego

Na Wiktorówkach odsłonięto tablicę z okazji 150-lecia przewodnictwa tatrzańskiego

Zobacz również

Sprzątanie z akcją charytatywną. W podkrakowskiej wsi pełna mobilizacja

Sprzątanie z akcją charytatywną. W podkrakowskiej wsi pełna mobilizacja

Ostra walka i gorąca atmosfera w meczu Garbarnia Kraków - Unia Oświęcim

Ostra walka i gorąca atmosfera w meczu Garbarnia Kraków - Unia Oświęcim