Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Najstarsi górale" radzą, jak radzić sobie z pechem

Tomasz Mateusiak, Paulina Wylężek
Czarny kot...
Czarny kot... Fot. Piotr Krzyzanowski
Spóźniliście się do pracy i szef przywitał was burą? Budzik nie zadzwonił na czas? W drodze na przystanek ochlapał was przejeżdżający obok samochód, a może wasz własny dziś po raz pierwszy odmówił posłuszeństwa? Nie ma się co dziwić. To wszystko wydarzyło się, bo dziś jest piątek 13! W opinii wielu ludzi, w tym także górali, najbardziej pechowy dzień w roku. Mamy jednak dla was dobrą wiadomość! Są sposoby na to, by z pechem sobie poradzić.

Zdaniem wielu osób przesądy odchodzą już do lamusa. No bo przecież czy to poważne, by w XXI wieku wierzyć, że coś złego stanie się nam po tym, jak drogę przebiegnie nam czarny kot lub nagle pęknie lustro?

- Tak. Takie przesądy wydają się po prostu śmieszne - mówi Ola Kurcz, 20-letnia mieszkanka Zakopanego. - Dlatego ja tak bardzo nie przywiązuję do nich wagi, ale z drugiej strony... od dawna znam też sposoby, jak z pechem sobie radzić. Nauczyła mnie ich babcia.

Rzeczywiście. Starsi górale doskonale pamiętają wszelkie sposoby, jakie zdaniem ich własnych mam i babć miały uchronić ludność podhalańską od nieszczęścia. - Pamiętam, że od małego uczono mnie, żebym bardzo dokładnie zapamiętała pierwszą osobę, którą ujrzę każdego dnia po przebudzeniu - mówi Maria Gruszka, znana góralka z Zakopanego. - Przyjęło się, że jak człowiek najpierw zobaczy kobietę, to będzie miał pecha przez cały dzień. Jeśli zobaczył chłopa, to odwrotnie. Cała doba miała być szczęśliwa.

Inny zabobon, jaki pamięta pani Maria, tyczył się pieca kaflowego i dymu. - Dawniej nie było kuchenek elektrycznych, i codziennie rano paliło się w piecu - tłumaczy góralka, po czym mówi, że jak po rozpaleniu ognia dym szedł prościutko w górę, to wróżyło to szczęście. Jeżeli był jakiś krzywy, to lepiej było odłożyć wszelkie prace nazajutrz i zostać w domu, bo jakieś nieszczęście mogło się przytrafić poza chałupą.

Inna sędziwa góralka, Zofia Szwajnos z Łapsz Niżnych, ma jednak sposoby, by pecha się ustrzec. Jak ten wspomniany dym, nie chce iść w górę, to odmawiam ze trzy "zdrowaśki" i wyjmuję z portfela łuski karpia, którego jadłam w Wigilię (ponoć przynoszą szczęście).

- Mam też sposoby na rozsypaną sól (miała zwiastować kłótnie) czy czarnego kota, który przebiegnie drogę (niechybny upadek) - mówi pani Zofia. - Wystarczy w obu przypadkach mieć przy sobie trochę cukru. I albo sypnąć go na sól, albo w miejsce, gdzie biegł kot. Cukier symbolizuje słodycz i szczęście, więc neutralizuje sól czy gorycz.

A dlaczego tak naprawdę wierzymy, że to właśnie piątek 13 jest taki pechowy. Wynika to z numerologii, która mówi, że w ten dzień cyfry są nam wyjątkowo nieprzychylne. Bardzo wierzyli w to chociażby Mark Twain czy Richard Wagner, a także Napoleon Bonaparte. Ten ostatni zawsze gdy zobaczył cyfrę 13, wpadał podobno w prawdziwą histerię.

Cóż. Byłby prawdopodobnie o wiele szczęśliwszym człowiekiem, gdyby podczas jednej ze swoich wojen dotarł na Podhale. Tu powiedzieliby mu, że do walki z pechem nie trzeba więcej jak zwykłego cukru i kilku... rybich łusek.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska