Spis treści
- Elektryfikacja polskiej wsi na dobre zaczęła się po wojnie
- Pierwszy raz światło w domu na Boże Narodzenie 1964 roku. Wcześniej nafta
- Codzienne życie bez prądu, czyli bez lodówki i pralki
- Prąd raz był, raz go nie było, zimą nawet przez tydzień
- Monterzy elektryki stołowali się u mieszkańców wsi
- Elektryfikacja polskiej wsi. Jasność w domach nastała późno
- Sieć elektroenergetyczna ww XXI wieku na polskich wsiach wymaga modernizacji
Życie z wykorzystaniem pralki, najwygodniej z suszarką, ogrzewaniem i oświetleniem w domu sterowanym za pośrednictwem smartfona, suszarką do włosów czy autonomicznym odkurzaczem wydaje się dziś tak oczywiste, że nie zastanawiamy się nad ich działaniem. Jeszcze ok. 60 lat temu nie wszędzie w Polsce biegły sieci elektryczne.
Elektryfikacja polskiej wsi na dobre zaczęła się po wojnie
Na polskich ziemiach prąd początkowo, pod koniec XIX wieku, pojawił się w dużych zakładach przemysłowych i służył oświetleniu, by usprawnić pracę po zmroku. Elektrownie miejskie zaczęły powstawać na początku XX wieku w takich ośrodkach jak Warszawa, Łódź, Gdańsk, Poznań, Kraków czy śląskie miasta przemysłowe.
Po II wojnie światowej zaledwie około 10 proc. wsi posiadało podłączenie do sieci energetycznej. "W roku 1950 około 20% polskich gospodarstw domowych posiadało prąd, natomiast 17 lat później odsetek ten wynosił już ponad 81%", podaje serwis poprostuenergia.pl.

Artykuł 1 Ustawy z dnia 28 czerwca 1950 r. o powszechnej elektryfikacji wsi i osiedli mówi:
Powszechna elektryfikacja obejmuje doprowadzenie przewodów elektrycznych napięcia użytkowego do budynków mieszkalnych i gospodarczych oraz założenie w tych budynkach wewnętrznego urządzenia.
To ta ustawa stała się początkiem wielkiego projektu podłączania instalacji. Próby dostarczenia prądu na wieś były już wcześniej, jak Ustawa elektryczna z 1922 roku, regulująca kwestie wytwarzania, przetwarzania, przesyłania oraz rozdzielania energii elektrycznej. Niestety wówczas bez większych efektów. Największe natężenie elektryfikacji nastąpiło w latach 1955-1975.
Pierwszy raz światło w domu na Boże Narodzenie 1964 roku. Wcześniej nafta
- Prąd zakładali u nas w grudniu, a zimy były prawdziwe, nie takie jak teraz, ziemia zmarznięta - wspomina 81-latek pochodzący z małej lubelskiej wsi. Miał wtedy 23 lata i świeżo poślubioną żonę. - Był obowiązek społecznego kopania dołów pod słupy, ciężka robota o takiej porze roku.
Pierwszy raz światło w domu płynące z żarówki rozbłysło u rodziców młodego małżeństwa na święta w 1964 roku. W ich rodzinnej wiosce Gródki jeszcze w wigilię trwały prace. - Pracownicy chodzili od chałupy do chałupy, bo u jednego świeciło tak, że nie dało się patrzeć, u drugiego dobrze, a u trzeciego prawie wcale - opowiada 79-letnia kobieta.
Zanim jednak w domu światło pochodziło z żarówki, do oświetlania domostw czy na zewnątrz służyły lampy napełniane naftą, konieczny był także knot.
- Naftę można było kupić w każdym wiejskim sklepie spożywczym, to chyba były litrowe butelki, ćwiartki też, bo nie każdy i nie zawsze miał tyle pieniędzy - wspomina seniorka. - Jak lampa zaczynała za bardzo kopcić, to trzeba było przyciąć knot. Trochę te lampy śmierdziały, ale nie było wyjścia. Wcześniej były jeszcze lampy karbidowe.

Codzienne życie bez prądu, czyli bez lodówki i pralki
- Nie było pralek, bo nie było prądu, nie było lodówek, bo nie było prądu - 79-latka wymienia udogodnienia, które dopiero z czasem ułatwiły codzienne życie. Nie było też pomp elektrycznych, więc wodę ze studni do domowego użytku czy pojenia zwierząt naciągało się ręcznie, wiadrem na linie lub łańcuchu i kręcąc korbą.

Pranie odbywało się w wanienkach, baliach, na tarze. Żelazka były, takie z duszą, czyli miejscem na rozgrzany węgiel, który wkładało się do środka i on nagrzewał powierzchnię. Zamiast lodówki, były piwniczki, doły albo studnia.
- Na przykład masło wpuszczało się w wiadrze do studni, bo tam zimno. Mięso trzeba było włożyć do słoików i pasteryzować w parniku, takie dopiero trzymaliśmy w piwniczkach albo dole wykopanym w stodole. W ziemi było chłodniej. Słoninę trzymało się w soli - opowiada starsza kobieta.
Brak elektryczności oznaczał także brak dostępu do środków masowego przekazu, choć w niektórych domach mieszkańcy mieli radio na kryształek (detefon).
Prąd raz był, raz go nie było, zimą nawet przez tydzień
Podłączenie domów do sieci elektrycznej nie odbywało się za darmo. - W 1965 roku przeprowadziliśmy się z Lubelszczyzny do dzisiejszego Kujawsko-Pomorskiego, tu kupiliśmy gospodarstwo. Prąd w Lisewie zakładali w 1957 lub 1958 roku. I my jeszcze spłacaliśmy raty za ten prąd (opłata elektryfikacyjna - przyp. red.) - opowiada senior.
- Nikogo nie przymuszali do zakładania elektryki, ale też nie wszystkim u nas na Lubelszczyźnie chcieli podłączyć ze względu na stan chałup, wiele jeszcze było krytych słomą, w złym stanie, łatwo o pożar.
Po latach radzenia sobie z lampami naftowymi życie stopniowo stawało się wygodniejsze, choć jak wspominają mieszkańcy polskich wsi, jeszcze do lat 80. XX wieku przerwy w dostawach prądu były częste. Zwłaszcza jak przybyło maszyn rolniczych, które wymagały zasilania, np. młocarnia.
- Za słabe było zabezpieczenie, więc wysadzało nie tylko korki, ale i zabezpieczenia na słupach. Potem 3-4 dni trzeba było czekać, aż ktoś przyjedzie i naprawi, a zimą, jak śnieg zawiał drogi, to i tydzień - wspominają mieszkańcy kujawsko-pomorskiej wsi.
Podłączenie prądu dużo zmieniło, choć nie od razu rodziny wyposażały się w sprzęty - były drogie i nie tak łatwo, jak dziś dostępne.
Monterzy elektryki stołowali się u mieszkańców wsi
Dziś wszelkim inwestycjom towarzyszy zaplecze - wynajęte hotele pracownicze, gdy jest taka potrzeba, kontenery z klimatyzacją. Kilkadziesiąt lat temu o pracowników dbali mieszkańcy. Serwis internetowy Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Żegocińskiej im. Czesława Blajdy opublikował zapiski tego polskiego geografa, etnografa, społecznika i historyka, dotyczące elektryfikacji wsi Żegocina (Wielkopolskie):
Wkład pracy wsi - załadowanie i przewóz słupów ze stacji kolejowej w Limanowej, pomoc przy stawianiu słupów, prace ziemne oraz wyżywienie i noclegi dla pracowników - monterów. Wyżywienie organizowano 3 razy dziennie, kolejno w każdym domu. Monterzy oceniając wyżywienie mówili: "jak zaczynaliśmy ludzie bili świnie, a przy końcu nieco popsuło sie wyżywienie"
Etnograf spisał również relację 30-letniego mężczyzny:
My z babą /żoną/ uschli przy tej elektryfikacji, jedliśmy jałowo, bo trzeba było oszczędzić dla monterów, stale musiały być zupy, mięso, wędliny, wódka i wino". Na końcówkach i w wybranych bogatszych domach "na wióchę" musiał być poczęstunek wódką, winem i przekąską.
Sami monterzy mieli bardzo chwalić miejscową ludnośc i jej gościnność. Z opisu Czesława Blajdy wynika również, że podkreślali radość mieszkańców z elektryfikacji, a na zakończenie przygotowali się jak na wesele.
Elektryfikacja polskiej wsi. Jasność w domach nastała późno
Temat elektryfikacji polskiej wsi podjął w swoim artykule naukowym z 2018 roku Łukasz Komorowski z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk (Proces elektryfikacji polskiej wsi - ujęcie historyczne i terytorialne).
Wymogom organizacyjnym, finansowym i technicznym elektryfikacji sprostały znacznie lepiej inne kraje europejskie. Dla przykładu, w Norwegii już w 1926 roku ponad połowa ludności wiejskiej korzystała z elektryczności, w Niemczech około 80%, we Francji w 1932 roku 83% gmin zasilała energia elektryczna, podobnie we Włoszech.

U nas po wojnie i zmianie granic widoczna była dysproporcja w elektryfikacji między wschodem a zachodem kraju.
Na jedną wieś (spośród objętych elektryfikacją) przypadało średnio 70% gospodarstw domowych z dostępem do prądu, a jeszcze niższy udział dotyczył gospodarstw rolnych – tylko 15% w kraju posiadało elektryczność. Priorytetowymi dla ówczesnej władzy, elektryfikowanymi w pierwszej kolejności były tereny objęte rolnictwem uspołecznionym, w tym powołane w 1949 roku państwowe gospodarstwa rolne, wskazywał Stanisław Krakowiak w pracy Historia elektryfikacji wsi i rolnictwa w Polsce. Cz. 1 z 1997 roku.
Najszybciej proces pod nazwą powszechnej elektryfikacji zakończył się na terenach przyłączonych po II wojnie światowej. Tam zadaniem była na ogół reelektryfikacja, czyli naprawa uszkodzonych, ale istniejących już instalacji. Badacz z PAN przywołuje dane Głównego Urzędu Statystycznego. Według danych Spisu Powszechnego z 1960 roku, w województwach:
- koszalińskim,
- szczecińskim,
- zielonogórskim,
- wrocławskim,
- opolskim,
- katowickim
ponad 90 proc. mieszkań wiejskich było podłączonych do instalacji elektrycznej.
W województwach bydgoskim, łódzkim, warszawskim, kieleckim, białostockim i lubelskim, które silnie pokrywały się z zasięgiem tzw. Ziem Dawnych w ponad połowie mieszkań jeszcze w latach 60. nie było instalacji elektrycznej. Trzeba jednak odnotować, że był to okres najintensywniejszych prac. W latach 60. i 70. XX wieku średni poziom zelektryfikowania wiejskich mieszkań wzrósł z 62 do 92 proc.
Jeszcze w latach 70. XX wieku w woj. białostockim, lubelskim, kieleckim i łódzkim, około 15 proc. mieszkań wciąż nie miało elektryczności. Stanisław Krakowiak notował, że do 1980 roku zelektryfikowano wszystkie wsie w kraju, a przez następnych kilka lat doprowadzono prąd do wszystkich przysiółków i kolonii.
Sieć elektroenergetyczna ww XXI wieku na polskich wsiach wymaga modernizacji
Słupy i transformatory postawione w latach 50. i 60. stoją do dziś, wskazują mieszkańcy i obserwują ich pogarszającą się kondycję.
Starzejąca się sieć elektroenergetyczna wymaga obecnie modernizacji i w tym kontekście dyskutuje się coraz częściej o konieczności współczesnej reelektryfikacji wsi, pisze przywoływany wcześniej Łukasz Komorowski.
Potrzebne jest podniesienie jakości i konieczna modernizacja. Kierunkiem rozwoju wskazanym przez badacza jest zaś system prosumencki, w którym podmiot, np. posiadacz gospodarstwa, jednocześnie produkuje i konsumuje energię z odnawialnych źródeł, przede wszystkim na własne potrzeby.
Rozwój zielonej energii jest niewątpliwy i przyspieszył, jednak nie bez trudności. Obecenie niewydolne sieci nie zawsze pozwalają na podpięcie każdej nowej farmy fotowoltaicznej, co sygnalizują firmy zajmujące sie jej zakładaniem.
