FLESZ - Ogród na balkonie
Żeby przejąć jakąś nieruchomość przez zasiedzenie, trzeba wykazać, że ktoś jest jej użytkownikiem przez pewien czas – 20 lub 30 lat. Gmina Kraków w ten sposób w ciągu dziewięciu lat straciła aż 224 działki. Dlaczego dziewięć lat? Bo tylko taki okres (2012-2019 plus jedna działka już z tego roku) udało się przeanalizować krakowskim urzędnikom na pytanie Łukasza Gibały, radnego miejskiego i lidera stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców.
Zasiedzeń można dokonać na każdej nieruchomości. Działki w Krakowie traciła więc nie tylko gmina, ale i województwo, Skarb Państwa czy uczelnie państwowe. Przez zasiedzenie można też przejąć działkę prywatną.
Z reguły działki (bo głównie o takie nieruchomości chodzi) odbierane miastu przez zasiedzenie nie są duże. Bywa jednak, że leżą w atrakcyjnych lokalizacjach, co oznacza, że ten, kto je zasiedział, może liczyć na spory zarobek przy ewentualnej sprzedaży. Nawet jeśli działka nie jest zbyt duża.
Kraków tracił 25 działek rocznie
Kraków w ostatnich latach tracił więc ok. 25 działek rocznie. - Nasze miasto straciło grunty warte dziesiątki milionów złotych. Tereny te w prywatne ręce trafiły całkowicie za darmo. Wyobraźmy sobie 20 pełnowymiarowych boisk piłkarskich. Tyle zajęłyby łącznie stracone działki – mówi Łukasz Gibała.
Co z działkami, które miasto straciło przez zasiedzenie przed 2012 rokiem? Urzędnicy tłumaczą, że starsze dane nie są dostępne w wykazie archiwalnych zasiedzeń, a jego sporządzenie byłoby bardzo pracochłonne. Jednak strata ponad 220 działek przez dziewięć lat i tak robi wrażenie.
- Spodziewaliśmy się, że tych zasiedzeń będzie sporo, ale tak duża skala nawet nas zaskoczyła – dodaje radny Gibała.
Urzędnicy: to małe działki, niewiele warte
Urzędnicy tłumaczą, że w dużej mierze działki przejęte przez zasiedzenie są bardzo małe, więc ich wartość inwestycyjna jest znikoma. Przykładowo ostatnia przejęta działka przez zasiedzenie (luty 2020) znajduje się na krańcach Krakowa, w Bronowicach. To podłużna działka o niewielkiej powierzchni 93 mkw.
- To działki często przyklejone do dużych pól uprawnych. Z punktu widzenia inwestycyjnego, na takiej działce niewiele można zarobić – mówi Dariusz Nowak, rzecznik krakowskiego magistratu.
Urzędnicy zwracają też uwagę, że wiele działek zostało zasiedzianych przed rokiem 1990, kiedy to trafiły w ręce miasta. Jak to możliwe? - Sądy często interpretują zasiedzenie w ten sposób, że tyczy się to całej rodziny, że z danej działki korzystali rodzice, czy dziadkowie – dodaje Nowak.
Urząd miasta zapewnia, że każda sprawa związana z zasiedzeniem jest kierowana do sądu. Wspomniane 224 działki utracone na rzecz osób prywatnych to właśnie decyzje sądu.
Do najmniejszej liczby zasiedzeń doszło na terenie Śródmieścia – było ich 13, a do największej w Nowej Hucie – to 59 przypadków. Część z nich dotyczyła przejęcia przez podmioty prywatne pojedynczej działki lub jej części, ale sporo – również dwóch lub większej liczby działek. Powierzchnia zasiedzianych gruntów to łącznie 14,75 hektara. Jednak w 15 proc. przypadków powierzchnia nie jest znana, ponieważ działki o takich numerach nie widnieją w miejskim portalu Obserwatorium. Oznacza to, że zapewne zostały scalone lub podzielone. Największa zasiedziana w ciągu ostatnich 9 lat w Krakowie działka miała ponad 3 hektary.
Słynne zasiedzenie, czyli rabarbar wart 10 mln zł
Dlaczego mimo to miasto traci działki? Urzędnicy tłumaczą, że cały aparat urzędniczy musiałby chodzić i grodzić swoje działki, żeby manifestować swoje władztwo nad nimi. Takich terenów jest bowiem w mieście kilkadziesiąt tysięcy. Osoby, które dokonują zasiedzeń, działają czasami bardzo sprytnie, aby w majestacie prawa przejąć dany teren, co można zrobić po 20 (w dobrej wierze) lub 30 latach (w złej wierze).
O zasiedzeniu krakowskich działek bywało głośno na całą Polskę. Najsłynniejszy przypadek, to przejęcie terenu przez rabarbar. W ten sposób działkę straciła Politechnika Krakowska. W 2017 roku sąd przekazał 3,5-hektarową działkę mężczyźnie, który twierdził, że od lat jego rodzina uprawiała na niej rabarbar. W związku z tym sąd uznał, że należy mu się ona ze względu na zasiedzenie. Rok temu Urząd Marszałkowski odkupił ją od nowego właściciela za 10 mln zł.
Sprawa ma swój początek w 1977 roku, kiedy Politechnika otrzymała ten teren w użytkowanie wieczyste. Pozornie nic nie działo się aż do 2005, kiedy zmieniły się przepisy dotyczące szkolnictwa wyższego i użytkowanie wieczyste zamieniono we własność. Rok później pojawił się mężczyzna twierdzący, że on i jego rodzina od lat uprawiali na tych kilku hektarach rabarbar.
Innym z głośnych przypadków w ostatnich latach było przejęcie przez zasiedzenie fragmentu gminnej działki, na której zgodnie z planami miał powstać park Młynówka Królewska. Nowy właściciel wystawił teren na sprzedaż z ceną blisko 2 mln zł.
Miasto też próbuje przez zasiedzenie
Co ciekawe, także miasto stara się pozyskiwać tereny przez zasiedzenie. W ten sposób być może uda się stworzyć park w dawnym kamieniołomie w Mydlnikach. Miejscy urzędnicy walczą w sądzie o przejęcie w drodze zasiedzenia 20-hektarowego, zielonego terenu, na którym mógłby powstać ogromny park. Mowa aż o kilkunastu działkach, zlokalizowanych w rejonie ulicy Balickiej, których wartość miasto szacuje nawet na 150 mln zł.
- To ogromny, zielony teren. Na jego skrajach znajduje się zakład produkcyjny, a także domy jednorodzinne – mówiła nam we wrześniu zeszłego roku Justyna Habrajska, dyrektor Biura Przejmowania Mienia i Rewindykacji krakowskiego magistratu. Niestety od tego czasu sprawa nie posunęła się do przodu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?