Droga prowadząca z Proszowic do Słomnik jak na lokalne standardy wygląda znakomicie. Choć nawierzchnia była układana wiele lat temu, praktycznie nie wymaga poprawek. Jest równa i jedzie się po niej w miarę komfortowo. Wyjątkiem jest odcinek, prowadzący przez Niegardów w gminie Koniusza.
Droga w tym miejscu została „pocięta” przy okazji prowadzenia innej inwestycji, a skutki tego są odczuwalne do dzisiaj. Zwłaszcza dla osób, które mają tam swoje domy. - Ja już się przez tyle lat trochę przyzwyczaiłam, ale to jest bardzo uciążliwe. Praktycznie od czwartej nad ranem jeżdżą tędy samochody i wjeżdżając na te nierówności powodują hałas i wstrząsy - mówi mieszkanka Niegardowa, mieszkająca przy poszatkowanym odcinku drogi.
Sołtys wsi Wiesław Kaliniak przypomina, że problem zaczął się wiele lat temu, gdy w Niegardowie zbudowano chodniki dla pieszych. Aby je odwodnić, konieczne było wkopanie pod jezdnię rur, które odprowadzają wodę do przydrożnego rowu po drugiej stronie. - Czy nie mogli przewiercić się pod jezdnią, tylko musieli ciąć asfalt? Tego nie wiem. Nas techniczne sprawy nie interesują - mówi.
Na krótkim odcinku drogi takich przecięć wykonano kilka. Potem zostały zasypane, nawierzchnia wyrównana, ale efekty nie wytrzymały długo. - Ja nie chcę tragizować, ale ludzie, którzy mieszkają przy tej drodze, przechodzą prawdziwą gehennę. W budynkach mury pękają, szklanki się trzęsą. Okropne rzeczy, mieszkać tam, to jest tragedia - mówi sołtys Kaliniak.
Za bieżące utrzymanie drogi przez Niegardów odpowiada Rejon Dróg Wojewódzkich w Jakubowicach. Drogowcy w tym miejscu interweniują co jakiś czas, ale - zdaniem mieszkańców - te i interwencje nie są na tyle skuteczne, by problem przestał być dokuczliwy.
Z wyjaśnień, jakie uzyskaliśmy w siedzibie RDWh wynika, że problemem jak zwykle są finanse. Drogowcy wykonują poprawki w technologii, na którą ich aktualnie stać. Definitywne i trwałe załatwienie problemu wymagałoby w praktyce ułożenia nowej nawierzchni na całym odcinku, a na to w tej chwili Zarząd Dróg Wojewódzkich środków nie ma. Zwłaszcza, że po ostatnich ulewach w rejonie Zielonek, trzeba było przeznaczyć sporo pieniędzy na usunięcie ich skutków. Tam sytuacja była poważniejsza niż w Niegardowie. - Jeżeli trafi do nas jakieś pismo w tej sprawie, to będziemy się zastanawiać, jak problem rozwiązać. Jednak w tym roku trudno będzie znaleźć środki na wykonanie naprawy w kosztownej technologii - deklaruje kierujący Rejonem Tomasz Dąbrowski.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku
Źródło: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU