W rozmowie z telewizją ARD Robert Habeck przypomniał, że Niemcy otrzymują obecnie tylko 40 proc. tego, co przewidują umowy zawarte z Gazpromem.
„Nikomu z nas nie podoba się ponowne uruchomienie elektrowni węglowych. Ale nie damy się też szantażować” – zaznaczył Habeck.
Wicekanclerz powiedział, że projekt ustawy umożliwiającej chwilowy powrót do węgla „leży od tygodni w szufladzie” i ma zostać przegłosowany na początku lipca. Zdaniem gazety „Augsburger Allgemeine,” wieloletnie błędy koalicji CDU-SPD wymusiły na Zielonych porzucenie „ekologicznych mrzonek”. „Zielone serce Habecka krwawi” – napisał dziennik.
W celu zaspokojenia potrzeb energetycznych resort gospodarki zapowiedział także zaciągnięcie kredytów za pośrednictwem państwowego banku rozwoju KfW.
„Ciekaw jestem, co powie na to minister finansów z FDP. Te miliardy nie leżą na ulicy, to są nowe długi” – stwierdził szef chadeckiej opozycji Friedrich Merz.
Sytuacja jest poważna
Jak informuje portal dw.com, minister miał określić sytuację jako poważną.
„Zużycie gazu musi nadal spadać, ale trzeba też zmagazynować go więcej w podziemnych zbiornikach. W przeciwnym razie zimą może nastąpić wąskie gardło” – tak miał brzmieć zapis w dokumencie, do którego dotarła agencja DPA.
Habeck odniósł się również do zmniejszenia przepływu gazu przez bałtycki gazociąg Nord Stream 1. Minister uznał to za posunięcie motywowane politycznie.
– Napięta sytuacja i wysokie ceny są bezpośrednią konsekwencją agresji Rosji na Ukrainę na polecenie prezydenta Władimira Putina. Jest to oczywiście strategia, aby nas zaniepokoić, podnosić ceny i podzielić – powiedział.
W wypadku pogorszenia się sytuacji na rynku gazowym bardzo możliwy jest powrót do węgla, od którego Niemcy chciały się uniezależnić. Habeck stwierdził, że działania zostaną podjęte w zależności od rozwoju sytuacji.
Źródło: Polskie Radio 24/dw.com
