https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie chciał zabrać z działek nieżywej sarny

Małgorzata Więcek-Cebula
Nieżywe zwierzę leżało kilka dni, gdy działkowcy szukali pomocy
Nieżywe zwierzę leżało kilka dni, gdy działkowcy szukali pomocy Andrzej Banaś
Jeżeli na twojej działce padnie dzikie zwierzę - możesz mieć problem. Jak wielki, przekonali się właściciele ogródków działkowych "Trynitatis" w Bochni. Kilka dni temu tuż za wejściem na ich teren znaleźli nieżywą sarnę.

- Nie mieliśmy pojęcia, co zrobić ze zwierzęciem, odruchowo po pomoc zwróciliśmy się do urzędników bocheńskiego magistratu - opowiada jeden z działkowców.

W Urzędzie Miasta nic nie załatwili. Pomocy nie uzyskali także w Bocheńskich Zakładach Usług Komunalnych, Starostwie Powiatowym w Bochni, ani u przedstawicieli Koła Łowieckiego "Niepołomice" (pod które podlegają działki "Trynitatis").

Działkowcy wykonali w sumie kilkanaście telefonów. Wszyscy, z którymi rozmawiali, bezradnie rozkładali ręce i odsyłali ich dalej. - Bo nic tak naprawdę w tej sytuacji nie mogliśmy zrobić - mówi Wacław Stachura z wydziału ochrony środowiska, rolnictwa i leśnictwa starostwa w Bochni. - Za to, co dzieje się na danym terenie, odpowiada jego administrator. W tym przypadku zarząd ogródków - kończy urzędnik. - W podobnym tonie wypowiada się też Stefan Kolawiński burmistrz Bochni.- Administratorem tego terenu nie jest urząd tylko zarząd ogródków - tłumaczy.

Bezradni i zdesperowani działkowcy w końcu zdecydowali się sami zakopać padlinę. - Nie mieliśmy innego wyjścia, padnięta sarna już prawie się rozkładała i coraz bardziej śmierdziała - opowiada jeden z działkowców.

To co zrobili, może mieć niestety przykre konsekwencje.- Gdyby się okazało, że ta sarna była chora na wściekliznę i odkopałby ją np. lis lub pies - możemy mieć większy problem - wyjaśnia Stanisław Weiss, powiatowy inspektor sanitarny w Bochni. - Każde padłe zwierzę powinno być przed zakopaniem do ziemi zbadane - dodaje.

Przyznaje mu rację Wacław Czaja, powiatowy lekarz weterynarii z Bochni.- Jest to skomplikowana sytuacja. W Polsce mamy takie dziwne prawo, że za żywe zwierzę znajdujące się na naszej działce odpowiada koło łowieckie opiekujące się tym terenem, za martwe niestety już sam właściciel działki - mówi. - Gdybyśmy wiedzieli o tej sytuacji, na pewno pomoglibyśmy działkowcom - dodaje.

Tutaj pomogą

Jeśli przydarzy nam się podobna historia, pomocy nie odmówi Wacław Czaja. Powiatowy inspektor weterynarii w Bochni przyjmuje przy ulicy Partyzantów 6 od poniedziałku do piątku pomiędzy godziną 7.30 a 15.30. Jest dostępny także pod numerem telefonu (14) 612-34-13 oraz adresem email: [email protected].

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
AliceFromWonderland
Dokładnie taką samą sytuację mieliśmy w Tarnowie. Dzikie psy zagryzły sarnę na działce sąsiada tuż przy granicy z moją działką. Pierwsze pytanie- jak to możliwe aby pełętały się dzikie psy ulicami? Drugie pytanie co zrobić z takią "biedulką"? Oczywiście obdzwonione były wszystkie służby porządkowe i oczywiście nikt nie był odpowiedzialny za tą sarnę leżącą. Oczywiście nikt też nie wziął pod uwagę, że zwierze mogło być chore- tego się najbardziej bałam. Sama posiadam zwierzęta domowe więc blady strach mnie ogarnął mimo iż zwierzęta są szczepione zgodnie z przepisamy ogólnie obowiązującymi właścicieli zwierząt domowych! Szkoda, że w Tarnowie nie mamy tak odpowiedzialnego lekarza jak Pan Czaja- szoda, że tylko jeden człowiek zdaje sobie sprawę z takiego niebezpieczeństwa jakim jest dostęp do padniętego (zagryzionego) dzikiego zwierzęcia. Podziwiam i chylę czoła!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska