- Jeszcze kilka lat temu nasze powiatowe biuro Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa notowało około 1200 cieląt, które rolnicy mają w obowiązku do nas zgłaszać. Teraz liczba nie przekracza 800 - mówi Wiktor Obrzut, naczelnik wydziału rejestracji zwierząt.
Niepokojący trend zauważa też powiatowy lekarz weterynarii Mariusz Stein: - Pogłowia krów ubywa z roku na rok. Jeszcze niedawno w okolicach Żeleźnikowej Małej pasło się około 300 sztuk bydła, teraz nie ma nawet setki.
- Trzymam 15 sztuk. Mogę od nich odprowadzać do mleczarni 58 tysięcy litrów mleka i z tego się utrzymuję - opowiada Józef Piętka, hodowca krów mlecznych rasy czerwono-biała z Żeleźnikowej Małej. - Zainwestowałem kilka lat temu w urządzenia do hodowli, ale teraz już bym nie brał kredytów, bo to ryzykowne. Dookoła nikt nie trzyma krów. Kto miał po jednej lub kilka sztuk, wszystko wyprzedał, bo się nie opłaca.
Piętka prowadzi gospodarstwo ekologiczne. Kosztuje go to więcej pracy, ale zyskuje 10 gr na litrze do mleczarni. We wtorek w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Nowym Sączu przewodniczący Rady Powiatowej Małopolskiej Izby Rolniczej Stanisław Śmierciak zorganizował spotkanie przedstawicieli resortu rolnictwa, naukowców i hodowców, aby zastanowić się nad złą sytuację w hodowli krów.
- Hodowcy nam się zwijają, dodatkowo obserwujemy powiększający się areał nieużytków - powiedział "Krakowskiej" przewodniczący Śmierciak.
Maria Mazur, wieloletnia prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Nowym Sączu, nie kryje obaw, co do przyszłości hodowli krów na Sądecczyźnie. - Przed 20 laty mieliśmy tutaj ponad 3300 dostawców mleka, teraz zostało 290 - podaje prezes Mazur.
Aby zapewnić dostawy mleka, spółdzielnia poszerzyła teren skupu mleka o powiaty gorlicki, brzeski i tarnowski. W zimie, kiedy spadają, posiłkuje się zakupem interwencyjnym na wolnym rynku. Trafia się wtedy mleko z głębi kraju, a nawet ze Słowacji i Niemiec.
- Musimy przerabiać tyle mleka, na ile chłonny jest rynek, a moce przerobowe wciąż mamy niewykorzystane w stu procentach - wyjaśnia prezes sądeckiej spółdzielni.
Prof. Czesław Nowak z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie przytacza amerykański ranking 200 najtrudniejszych zawodów. Wśród nich znalazł się także hodowca bydła mlecznego.
- To zajęcie nie dość, że pociągające coraz większe koszty, to jeszcze absorbujące rolnika cały czas. Młodzi już się nie dadzą na to nabrać. Drobnych hodowców krów będzie ubywać - przyznaje prof. Nowak.