Zdjęcia: K. Gajdosz
Anna Olchawa dostrzega na pogorzelisku ogrodową sarenkę. - Tu powinien też być krasnal - mówi do męża. Pan Krzysztof zaczyna przewalać zgliszcza. Znajduje krasnala.
- Jest cały - dodaje z radością. - Kiedy straci się wszystko, cieszy każda najmniejsza ocalona pamiątka - nie kryje wzruszenia.
Obudził ich Anioł Stróż
Rodzina Olchawów z Sechnej, w gminie Laskowa w pożarze straciła dach nad głową i wszystkie oszczędności. Sami cudem ocaleli.
- Anioł Stróż mnie obudził o trzeciej w nocy. Zobaczyłam straszną jasność. Wybiegłam boso przed dom. Palił się już strop - opowiada 76-letnia Kunegunda Pajor, mama pani Anny.
To jej rodzina zawdzięcza, że przeżyła pożar. Mieszkała w drewnianym domku, a obok w murowanej dobudówce spała 14-letnia wnuczka Natalka, 19-letni wnuk Łukasz oraz córka Anna.
- Łukasz kazał mi wyjść pierwszej. Zdążyłam zabrać tylko plecak z książkami i komórkę, którą miałam przy łóżku - opowiada 14-latka.
Gdy z podwórka zobaczyła płonący dom, zaczęła krzyczeć. - Ogień objął już cały budynek, a w środku był jeszcze brat i mama. Ogromnie się bałam, że nie zdążą wyjść - dodaje.
Pan Krzysztof z czwartku na piątek, kiedy rozgrywała się tragedia, przebywał na delegacji. W środku nocy otrzymał telefon od sąsiada, który poinformował go, że jego dom stoi w ogniu.
- Najgorsze było to, że nie potrafił powiedzieć, czy rodzinie nic się nie stało - opowiada Krzysztof Olchawa.
Na wiadomość, że żona i dzieci są bezpieczne, czekał do rana. - To były najdłuższe godziny w moim życiu. Kiedy zobaczyłem, co zostało z domu, dziękowałem Bogu, że miałem do kogo wrócić - mówi.
Rodzinie udało się uciec w pole. Niewiele zdołali ze sobą zabrać. Pani Ania zdążyła założyć tylko gumowce i w ostatniej chwili chwycić torebkę z dokumentami. Jej mama stała boso, w koszuli nocnej i patrzyła, jak odchodzą 53 lata, które spędziła w małym domku.
Trudna akcja i apel o pomoc
Straż pożarną wezwali sąsiedzi. Oni też pierwsi pomogli pogorzelcom. Dali schronienie i coś do ubrania.
Mimo starań strażaków z dziesięciu zastępów, domu nie udało się uratować. Akcja ratownicza trwała ponad trzy godziny. Była utrudniona, bo do posesji Olchawów nie ma dojazdu, a teren jest stromy i błotnisty.
-Pożar widoczny był już od Ujanowic. Aby móc go gasić, konieczne było wykonanie dwustu metrów linii gaśniczej - relacjonują strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Laskowej.
Pięcioosobowa rodzina otrzymała już lokal zastępczy. Gmina wynajęła mieszkanie w Ujanowicach. Zapewniła też podstawowe środki do życia.
- Dostali trochę ubrań, sprzęt gospodarstwa domowego, pościel, ale na pewno przyda im się dodatkowe wsparcie - zaznacza Halina Potoniec, dyrektorka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Laskowej. - Teraz musimy się zastanowić, jak pomóc im w odbudowie domu. Na zgliszczach na pewno już nie powstanie.
Urząd Gminy otworzył dla Olchawów specjalne konto: 66 88040000 0011 0102 0053 0004, na które można wpłacać pieniądze, z dopiskiem „Dla pogorzelców”.
Rodzina wdzięczna będzie również za pomoc materialną. Potrzebne są ubrania, meble, rzeczy codziennego użytku.
- To cud, że żyjemy - zauważa pani Ania, wskazując na gołębnik stojący kilka metrów od pogorzeliska. Gołębie to największa pasja Łukasza. Ma ich ponad 60.
- Ocaleliśmy my i one. Czyż to nie symboliczne?