Ostatnio wyszło na jaw, że urzędnicy miejscy na budowę hali chcą wziąć pożyczkę, w sumie ponad 35 mln zł. Tyle tylko, że Zakład Usług Komunalnych, na który chcieliby podjąć kredyt, kategorycznie się przed tym wzbrania.
- Nie możemy wziąć pożyczki, bo nie mamy zdolności kredytowej - mówi Andrzej Bojarski, prezes ZUK. - Własnych środków na wybudowanie hali po prostu nie mamy - wyjaśnia prezes.
O konieczności budowy hali mówi się w Oświęcimiu od lat. Budowa była jednym z punktów programu wyborczego prezydenta Janusza Marszałka. Obietnica okazała się trudna do zrealizowania.
Projekt nowoczesnej hali powstał już dwa lata temu. Od tego czasu na placu targowym przy ul. Dąbrowskiego nic się nie dzieje. A miało być tak pięknie. Janusz Marszałek zapowiadał budowę hali z kręgielnią, restauracją i parkingiem. Teraz kupcy i klienci marzną pod gołym niebem, nieraz stojąc w kałużach po kostki.
Prezes ZUK twierdzi, że hala jest potrzebna, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. - Na pewno handlowcom należałoby poprawić warunki pracy - przyznaje Andrzej Bojarski. - Niestety, bez pieniędzy nie da się tego zrobić.
Kupcy nie tylko nie doczekali się nowego targowiska. Teraz prezydent Janusz Marszałek, choć standardu bazaru nie podnosi, próbuje za to zwiększyć opłaty za handel w tym miejscu. - Już teraz płacimy 5,8 zł za metr kwadratowy dziennie. Miesięcznie płacę miastu ponad 6 tysięcy złotych - denerwuje się Piotr Makuch, który na targu sprzedaje plecaki i torebki. - Te opłaty są kosmiczne.
Klienci chcieliby robić zakupy w normalnych warunkach. - Sporo ludzi chodzi na targ, bo jest taniej. Ale jak tu spodnie przymierzyć, kiedy leje jak z cebra albo śniegiem zawiewa - mówi Marcin Żmuda z Osieka. - Zrobiliby wreszcie bazar z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko obiecywali, że będzie lepiej...
