Szwecja zawiadomiła o sprawie Komisję Europejską. - Przykra sprawa - komentuje Jan Antkiewicz, prezes Spółdzielni Ogrodniczej „Gór-Sad” z Góry Świętego Jana (pow. limanowski). Obawia się, że przyklejona polskim jabłkom łata może nie chcieć się odkleić, a owoce w tym roku są wyjątkowo dorodne.
Sadownicy nie bardzo wiedzą, co o całym zamieszaniu myśleć, ale mają swoje przypuszczenia. Głównie takie, że chodzi o zdyskredytowanie ich towaru. - Jak nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze - mówi Józef Kuliński, sadownik z gminy Raciechowice (pow. myślenicki).
- Traktuję to w kategoriach gry propagandowej. Polska będzie miała w tym roku dużo jabłek i jesteśmy dość mocnym graczem na europejskim rynku - mówi Waldemar Żółcik, prezes „Unii Owocowej” Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw. Jego zdaniem stoi za tym chęć zdyskredytowania polskich jabłek i stworzenia popytu na szwedzkie. Są one, jak mówi, kilka razy droższe od polskich.
- To jest forma czarnego PR - mówi Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP. Podejrzewa, że afera nieprzypadkowo wybuchła właśnie teraz. - Próbujemy zawalczyć cenowo o rynki europejskie - dodaje. Uważa on, że ktoś z premedytacją wykorzystał fakt, iż niedawno zmieniono rozporządzenie określające dopuszczalne normy chemicznych substancji, m.in. w jabłkach. Po zmianie NDP (najwyższy dopuszczalny poziom pozostałości) dla chloropiryfosu wynosi 0,01 mg/kg. To aż 50 razy mniej niż przed zmianą.
KE wprowadziła rozporządzenie w styczniu, a stosuje się je od 10 sierpnia. Tymczasem ludzie z branży sadowniczej mówią, iż dowiedzieli się o nim dopiero teraz. - To powinno wyjść od ministra rolnictwa. On powinien zadbać o to, żeby informacja dotarła do wszystkich zainteresowanych. Zabrakło szkoleń, informacji - mówi Żółcik.
Ministerstwo Rolnictwa informację zamieściło na stronie internetowej 23 czerwca (do wczoraj miała 809 odsłon), zaś 1 lipca na swojej stronie podała ją Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Sadownicy mówią, że to zdecydowanie za późno, bo wtedy główne zabiegi pielęgnacyjne są już zakończone. - O zaostrzeniu norm sadownicy powinni wiedzieć przed marcem - mówi Józef Kuliński, sadownik z gminy Raciechowice.
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa ma przeprowadzić postępowanie w tej sprawie, ale dopiero gdy Państwowa Inspekcja Sanitarna zbada ścieżkę, jaką zakwestionowane jabłka dotarły do Szwecji i ustali producenta, od którego pochodzą.
Źródło: Dziennik Polski