https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wkrótce premiera serialu „Wisła Cupiała”. Jego autor Michał Trela mówi: To film o ludziach tamtej Wisły

Bartosz Karcz
Archiwum Michała Treli
Stacja Canal Plus zapowiedziała na niedzielę 25 maja premierę pierwszego odcinka serialu „Wisła Cupiała”. Film będzie dostępny w serwisie streamingowym Canal Plus. O kulisach tworzenia filmu o złotej epoce Wisły Kraków rozmawiamy z jego twórcą, dziennikarzem Canal Plus Sport Michałem Trelą.

- Stacja Canal Plus Sport stęskniła się trochę za Wisłą Kraków? Pytam, bo ostatnio pojawiają się produkcje związane też z „Białą Gwiazdą”, a w niedzielę w waszej stacji premiera pierwszego odcinka serialu „Wisła Cupiała”.

- Na pewno tak to wygląda. Oczywiście decyzje o tym, na jaki temat robimy seriale zapadają nade mną, ale też tak odbieram, że Wisły już trochę nie ma w ekstraklasie, a chciałoby się te tematy wiślackie zagospodarować. A druga sprawa jest taka, że jeśli się robi takie wspominkowe filmy o polskiej piłce, a siłą rzeczy są to materiały oparte na archiwach Canal Plus, to takie najbardziej legendarne drużyny, postaci są związane też z Wisłą. Stąd i w serialu o Franciszku Smudzie jest odcinek o jego pracy w Wiśle. Tak też jest z innymi produkcjami, o których jeszcze w tej rozmowie pewnie sobie powiemy, a które będą miały w sobie wiślackie wątki. Sam serial „Wisła Cupiała” jest oczywiście w stu procentach o „Białej Gwieździe”.

- Wybraliście chyba najbardziej przemawiający do wyobraźni tytuł, bo słyszysz hasło Wisła Cupiała i od razu kojarzy się to z wielkimi sukcesami, ze złotą erą tego klubu. Zapytam jednak od innej strony, bo śledziłeś początek tej ery i najlepsze lata jeszcze nie z pozycji dziennikarza sportowego, a kibica. Czy to pozwoliło spojrzeć na cały temat trochę dystansem osoby, która nie była bardzo blisko tamtych wydarzeń?

- Zdecydowanie. Dziennikarsko przy Wiśle Bogusława Cupiała pracowałem w schyłkowym okresie, więc tę erę śledziłem bardziej jako kibic piłki nożnej, z oddali. Jako ktoś, kto fascynował się po prostu piłką nożną w innym mieście. Jeśli chodzi o początek tej ery, to w ogóle odkrywałem wszystko na nowo. Przede wszystkim ze względów metrykalnych. W 1998 roku, gdy zaczęła się ta era w Wiśle, miałem pięć, sześć lat, więc siłą rzeczy poznawałem to teraz z opowiadań. Czy takie spojrzenie z dystansu pozwoliło mnie z nieco innej perspektywy na to popatrzeć? W takich sytuacjach trzeba szukać atutów. Ja po prostu nie mogłem zabrać się za temat z innej pozycji. Gdybym był uczestnikiem tamtych wydarzeń, albo ich naocznym świadkiem, to pewnie inaczej bym patrzył na pewne sprawy. W takiej sytuacji, w jakiej pracowałem nad tym serialem, mogłem mieć zdrowy dystans do wszystkich osób, które wzięły udział w tej produkcji, bo dla mnie to w większości były postaci z telewizji. Oczywiście, wiele z nich zdążyłem już poznać w ostatnich latach, ale mimo wszystko nie miałem osobistych wspomnień z nimi z tamtych czasów.

- To była dla ciebie przygoda pracować przy takiej produkcji o pięknym kawałku historii nie tylko Wisły Kraków, ale generalnie polskiego futbolu, polskiej ligi? Pewnie na tej drodze spotkaliście wiele wyrazistych, mocnych postaci, bo takich w Wiśle przez te dwie dekady nie brakowało.

- Zacznę może od tego, że gdy taki projekt powstaje, to ona ma swoje etapy. Pierwszy na kartce, gdy rozmawiamy i spisujemy to, co chcielibyśmy w takim filmie pokazać. Drugi etap to nagrywanie rozmów. No i wreszcie trzeci etap, to ułożenie tego wszystkiego w całość, zmontowanie. Pamiętam jednak, że gdy rozmawialiśmy o tym pierwszym etapie, gdy zaczęliśmy spisywać, z kim warto byłoby porozmawiać, to lista była horrendalnie długa, a jakby tego było mało, ona nie wyczerpywała jeszcze wszystkich nazwisk, które mogłyby powiedzieć coś ciekawego o tym okresie. Z czasem musieliśmy zatem tę listę ograniczyć. Po prostu nie dało się zrobić czteroodcinkowego serialu, w którym wystąpiłoby 70-80 osób, a taki był rozmiar tej wstępnej listy. Nawet jeśli coś takiego by powstało, to nie oglądałoby się tego dobrze. Musi jednak taka produkcja mieć główne osoby opowiadające. Lista zawężała się też na pewnym etapie naturalnie, co wynikało też z naszych możliwości. Podam przykład. Z zapałem podeszliśmy do tematu, żeby nagrać Mauro Cantoro, który mieszka w Limie, ale realia były takie, że do Peru nie dało się wysłać całej ekipy, żeby nagrać Argentyńczyka. Musieliśmy zawęzić nasz teren działania. Nie wszyscy byli też chętni, żeby w serialu wystąpić. Niektórzy byli chętni, ale nie udało się ich nagrać. W praktyce wyszło kilkadziesiąt spotkań w różnych miejscach, co przełożyło się na kilkadziesiąt godzin nagrań na różne tematy. To była świetna przygoda. Dowiedziałem się wiele rzeczy i często nachodziła mnie refleksja, że aż żal, że ten materiał będzie trzeba ciąć i wypuścimy to w szczątkowej wersji. Łapałem się na tym, że wiele z tych rozmów wypuszczonych w całości byłyby same w sobie bardzo ciekawe. Musieliśmy jednak wyciągnąć esencję.

- Pociągnę trochę temat. Kto nie chciał wystąpić w tym filmie?

- Przede wszystkim sam Bogusław Cupiał! To akurat pewnie nie będzie dla nikogo wielkim zaskoczeniem, bo przecież wiemy, że w życiu udzielił ledwie kilku wywiadów prasowych. Jeśli chodzi o wywiady przed kamerą, to żadnego. Oczywiście podjąłem kilka prób namówienia Bogusława Cupiała do wzięcia udziału w tej produkcji. Robiłem to metodami mniej oficjalnymi, poprzez osoby z jego otoczenia, a które deklarowały, że spróbują pomóc. Były też próby bardziej oficjalnymi ścieżkami, ale jedyne, co się udało to, że usłyszeliśmy, że Bogusław Cupiał z ciekawością czeka na film, że go na pewno obejrzy, ale jednocześnie stanowczo stwierdził, że wypowiadać w nim się nie będzie. Ciekawa historia była też z Maciejem Skorżą. Tego żałuję, bo byłem z nim „na łączach” zeszłego lata, gdy nie był jeszcze zatrudniony w Japonii. Naciskałem bardzo na niego, żeby nagrać z nim rozmowę jako z jednym z pierwszych. Teoretycznie trener podszedł chętnie do tematu, ale przekładał nasze spotkania o kolejne dni, tygodnie. Dopytywał dlaczego tak mi się spieszy. Tłumaczyłem, że jest trenerem, który wyrobił sobie markę w innych częściach świata, a ja chciałbym go nagrać póki jest w Polsce. Maciej Skorża uspokajał mnie, że na pewno nic tak na szybko się nie wydarzy, ale jednak się wydarzyło. Nie posądzam trenera o jakąś złośliwość. Po prostu pewne rzeczy w futbolu się dzieją. Pewnego dnia, gdy miałem do niego dzwonić i spróbować umówić się na kolejny termin, zobaczyłem, że Maciej Skorża został trenerem Urawa Red Diamonds. Przeprosił, poprosił o zrozumienie, ale ostatecznie nie udało nam się tego nagrać ze względów logistycznych.

- Franciszka Smudę udało się nagrać przed jego śmiercią latem 2024 roku?

- To jest historia początkowych dni nagrywania serialu. Wiedzieliśmy już, że będziemy go realizować, ale czekaliśmy na to, żeby ruszyć ze zdjęciami. Na naszej liście do nagrania byli m.in. Franciszek Smuda i Orest Lenczyk. Na początku realizacji filmu okazało się, że to nie będzie już możliwe. Rozmawiałem wtedy z synem Oresta Lenczyka dosłownie na kilka dni przed jego śmiercią. Nie zdawałem sobie wtedy nawet sprawy, że jest już w tak ciężkim stanie. Syn przekazał mi, że takie nagranie nie będzie już możliwe. Niewiele później taka sama historia była już z Franciszkiem Smudą. Bardzo żałuję, że tych dwóch wielkich postaci nie nagraliśmy, ale obaj ci trenerzy oczywiście zaistnieli poprzez archiwalne nagrania. Pojawiają się też we wspomnieniach wielu osób, które z nimi współpracowały.

- Powiedziałeś, że do Mauro Cantoro nie udało się polecieć, ale nie jest tajemnicą, że kilka miejsc w Europie przy realizacji tego filmu odwiedziliście. Uchylisz rąbka tajemnicy?

- Ustaliśmy w redakcji, że głównie koncentrujemy się na nagraniach osób, które są w Polsce, ale było kilka wyjątków. Pierwsze nagrania do tego serialu zostały zrobione w czasie Euro 2024 w Holandii. Pierwszym naszym rozmówcą był Robert Maaskant, drugim Stan Valckx. Oczywiście, nie było w tym chronologii, bo to postaci z ostatniego okresu złotej ery Wisły, ale nagrania zaczęliśmy od nich. Później, w listopadzie 2024 roku byliśmy w Belgradzie u Nikoli Mijailovicia. Uważałem, że z tych różnych obcokrajowców, którzy przewinęli się przez Wisłę, odświeżenie Nikoli może być najciekawsze z różnych powodów. Nikola przyjął nas z otwartymi ramionami, spędziliśmy u niego kilka dni.

- Spoważniał trochę…?

- To jest trudne pytanie. Z jednej strony tak. Z dystansem wypowiadał się o swoich wyczynach, które miały miejsce dwadzieścia lat temu, gdy grał w Wiśle. Tłumaczył, że był młody, a młodzi ludzie tak mają. Z drugiej jednak strony, gdy wdawaliśmy się w dłuższą rozmowę, to błysk w oku Nikoli, który kibice Wisły pewnie świetnie pamiętają, cały czas był. To dalej jest Nikola Mijailović! Będąc w Belgradzie wykorzystaliśmy też moment, żeby porozmawiać z Dragomirem Okuką, który też miał przecież w Wiśle krótki epizod.

- To skoro jesteśmy przy Belgradzie, Ivica Iliev też znajdzie się w filmie?

- Nie, on akurat nie. Raz z racji tego, że mieliśmy ograniczony czas na nagrania w Belgradzie, a dwa z tego powodu, że ta ostania wielka, mistrzowska Wisła ery Bogusława Cupiała dostanie trochę mniej czasu antenowego niż te naprawdę wielkie drużyny z nieco wcześniejszego okresu.

- Z największych legend tego okresu kto zatem pojawi się na ekranie?

- Pojawią się m.in.: Kamil Kosowski, Marcin Baszczyński, Maciej Żurawski, Arkadiusz Głowacki, Kazimierz Moskal, Grzegorz Pater, Jakub Błaszczykowski czy Radosław Sobolewski. Będzie też - choć on grał w Wiśle nieco krócej, więc nie wiem czy można tak z czystym sumieniem nazwać go legendą - Radosław Majdan. Co do Sobolewskiego poczytuję sobie za sukces, że udało się go namówić na zwierzenia. Oczywiście odkąd został trenerem, otworzył się nieco bardzie na media, ale zwykle nie było to takie otwarcie, żeby usiąść i powspominać. Bogusława Cupiała nie udało mi się zatem przekonać, żeby usiadł przed kamerą, ale przynajmniej wyszło nam to z Radosławem Sobolewskim. Wyjaśnię też może od razu dlaczego zabrakło paru innych znamienitych wiślaków w tym filmie. Wspominaliśmy, że różne inne produkcje wokół Wisły są realizowane, dlatego uznaliśmy, że nie będę w tym serialu korzystał z wypowiedzi Pawła Brożka i Tomasza Frankowskiego. Skąd taka decyzja, okaże się już niebawem… Myślę, że kibice będą zadowoleni.

- Co najmocniej przebija z tych wszystkich wypowiedzi? Ze swojego doświadczenia wiem, gdy rozmawiam z tymi byłymi świetnymi piłkarzami, że dla nich etap Wisły Kraków to nie był tylko epizod w karierach, ale coś ważnego w życiu. Miałeś podobne odczucie?

- Zdecydowanie. Muszę przym tym zaznaczyć, że serial jest podzielony na rozdziały. Niekoniecznie chronologicznie. Pierwszy odcinek będzie poświęcony Bogusławowi Cupiałowi. Temu, jaką był postacią jako właściciel Wisły. Skąd się w Wiśle wziął, gdzie są źródła jego fortuny. Drugi rozdział jest poświęcony zjawisku i fenomenowi wiślackich trybun, ale też czemuś, co w pewnych okresach bywało destrukcyjne dla klubu. Z jednej strony jest o Wiśle jako najpopularniejszym klubie Krakowa, regionu, co zresztą wciąż widać nawet w I-ligowych realiach, gdy „Biała Gwiazda” przyciąga dziesiątki tysięcy kibiców na trybuny. Są rozmowy o tym, jakie jest miejsce Wisły na kulturalnej mapie Krakowa. Z drugiej jednak strony jest wątek wykluczenia z pucharów, rzut nożem w Dino Baggio czy sytuacja z rosnącymi w siłę Sharksami i prezesami, którzy próbowali nad tym zapanować. Trzeci odcinek to są trenerzy. W jednym rozdziale opowiadamy o wszystkich, którzy toczyli tutaj bój, żeby dać Bogusławowi Cupiałowi i Wiśle tę upragnioną Ligę Mistrzów. Czwarty odcinek to już właśnie piłkarze. Nacisk położyliśmy na ludzi, mniej na wydarzenia. To nie będzie opowieść o Schalke, Parmie czy APOEL-u Nikozja. Oczywiście historia tych meczów się przewija, ale one są bardziej tłem dla pokazania ludzi Wisły. I w odpowiedzi na twoje pytanie, to tak - dla każdej z tych osób Wisła Kraków była bardzo ważną częścią życia. Co mnie zaskoczyło, to że spodziewałem się, że więcej w tych rozmowach będzie śmiechu, anegdotek, żartów, a tutaj gdy już umawialiśmy się na nagrania, to ludzie traktowali je jako coś, co pozwoli im uchwycić ważny etap z życia tych piłkarzy. To nie oznacza, że zabraknie fragmentów, w których widz się uśmiechnie, ale miałem poczucie, że ci ludzi, gdy opowiadali mi przed kamerą o Wiśle, to mówili o czymś bardzo w ich życiu ważnym. Pojawiały się wręcz momenty wzruszenia. Uderzyło mnie najbardziej u tych wielkich przecież piłkarzy, że prawie każdy z nich mówił mi, z jakimi obawami wchodzili do tej wiślackiej szatni. Jak wielkie mieli wątpliwości czy w tym gwiazdozbiorze tamtych czasów sobie poradzą. Gdy zestawimy to z faktem, że mówimy o naprawdę wielkich postaciach polskiej piłki tamtych czasów, to pokazuje, że byli też po prostu ludźmi.

- Niech zgadnę. Jedną z takich osób jest Maciej Żurawski. Wspominam o tym, bo pamiętam „Żurawia” jako lekko przestraszonego chłopaka, który przychodził do Wisły w 1999 roku, a później w ciągu kilku lat zmieniał się, stał się wielką gwiazdą tamtej drużyny i to w każdym tego słowa znaczeniu.

- Tak, Maciej Żurawski też był w tym gronie, który o tym nam opowiedział. Podobnie mówili jednak Kamil Kosowski, Marcin Baszczyński, Radosław Sobolewski czy Cezary Wilk. Różne epoki, różne etapy tej Wisły, różne osobowości, ale trudno było wchodzić do tej szatni w taki sposób, że ja wam teraz tutaj wszystkim pokaże. Owszem, oni może wtedy przyjmowali trochę taką pozę, ale teraz po tych dwudziestu czy kilkunastu latach przyznają, że to właśnie była poza, a mieli jednak duże obawy czy sobie poradzą.

- Zaczęliśmy tę rozmowę od żartu, czyli pytania czy stacja Canal Plus Sport stęskniła się za Wisłą Kraków? Premierę tego serialu zaplanowaliście w wyjątkowym momencie, bo tuż przed startem baraży o ekstraklasę. To na koniec zapytam cię trochę prowokacyjnie jako eksperta, zajmującego się polską piłką, czy przy okazji premiery tego serialu „Biała Gwiazda” wróci tam, gdzie jak wielu to powtarza, jest jej miejsce, czyli po prostu do ekstraklasy?

- Myślę, że każdemu trudno jest przewidzieć dzisiaj, co się stanie w barażach. Mieszkam w Krakowie i akurat tak się złożyło, że od momentu, gdy pracuję w Canal Plus, Wisły w ekstraklasie nie ma. Czekam na chwilę, gdy będę mógł skomentować jej mecz w ekstraklasie. To byłoby na pewno coś, ale nie potrafię postawić prognozy, jak to w tym roku się skończy. Jest jednak w tym serialu jedna rzecz. Jedna z osób mówi: - Wisła jest dzisiaj w I lidze, a nie w ekstraklasie, bo… I tutaj pada cały wywód. Umieszczając to zdanie, tę wypowiedź w serialu, spojrzałem na daty, kiedy ten odcinek zostanie wyemitowany. Tak się składa, że to zdanie pada w drugim odcinku, który będzie miał premierę 1 czerwca, czyli w dniu finału baraży. Premiera będzie dokładnie o godz. 9 rano, więc jeśli Wisła Kraków do tego finału baraży awansuje, to zalecam, żeby ten odcinek zobaczyć już rano, bo już popołudniu tego dnia to zdanie może być nieaktualne…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska