Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci dr Chrapusty są na łasce śledczych

Krzysztof Sakowski
Dr Anna Chrapusta uratowała wiele odciętych palców i przeprowadziła kilka nowatorskich operacji
Dr Anna Chrapusta uratowała wiele odciętych palców i przeprowadziła kilka nowatorskich operacji Marcin Makówka
Notes lekarki ważny dla zdrowia jej podopiecznych. Protest lekarzy przeciwko metodom policji.

35-letni emerytowany policjant Jacek Bednarczyk z niepokojem patrzy na swój palec. To cud, że go ma. I drży ze strachu, że znowu może go stracić. Dlaczego? Bo dla policji i prokuratury ważniejszy od zdrowia pacjentów jest dowód rzeczowy w postaci notesu i telefonu komórkowego znanego chirurga.

9 grudnia ub. roku zatrzymano w Krakowie dr Annę Chrapustę, jednego z najlepszych polskich mikrochirurgów. Zarzuty, jakie jej postawiono, dotyczą zdarzeń sprzed lat. Śledczy twierdzą, że pani doktor - wobec długich terminów operacji w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie Prokocimiu - skierowała czterech pacjentów do prywatnych klinik, w których też przeprowadzała zabiegi.

Choć sprawa jest stara, to metody policji były ostre i bezwzględne. Nagłe zatrzymanie, rewizja
w domu, zabranie kartotek pacjentów, telefonu, prywatnego notesu z numerami telefonów
do chorych, zamknięcie na noc w policyjnej celi.

Po zwolnieniu do domu z aresztu pani doktor, wykonująca dziennie po kilkanaście zabiegów, nie wróciła już do swojej pracy. Szok był zbyt duży. Jednak pacjenci, którymi się zajmowała, na własną rękę zaczęli szukać pomocy.

Nagle okazało się, że inni lekarze boją się zajmować tak skomplikowanymi przypadkami jak leczenie pooperacyjne blizn dzieci czy przyszycie palca u dorosłej osoby.

Bednarczykowi 21 listopada zeszłego roku w domu jego ojca pod Krakowem, podczas cięcia drewna na pile tarczowej, odprysk wyrwał z dłoni palec wskazujący.

Mężczyzna natychmiast trafił na ostry dyżur do Szpitala im. Gabriela Narutowicza. Tu dyżurny lekarz bezradnie rozłożył ręce.

- Bez ogródek przyznał, że nie ma wiedzy i sprzętu, żeby mi ten palec przyszyć - opowiada Bednarczyk.

- Ratujcie! - błagał rozpaczliwie chory. Lekarz sięgnął po telefon i zadzwonił do dwóch placówek
w Polsce zajmujących się chirurgią dłoni. Jednak usłyszał mało pocieszające wieści dla pacjenta, że przypadek pana Jacka nie kwalifikuje się do operacji.

- Powiedzieli, że tak wyrwanych palców się po prostu nigdzie i nigdy nie przyszywa - mówi Bednarczyk.

Ucięte, owszem tak, ale wyrwane już nie. Świat zawalił się Bednarczykowi na głowę, ale szczęście go jednak do końca nie opuściło. Ktoś przypomniał sobie, że w Krakowie jest specjalistka od takich spraw beznadziejnych, ktoś wymienił nazwisko dr Anny Chrapusty. Ta, choć miała właśnie ważne rodzinne plany, po krótkim wywiadzie medycznym zadecydowała: przyszywamy.
Skomplikowana i bardzo trudna operacja trwała pełnych dziesięć godzin, ale najważniejsze, że się udała!

- Pozostało tylko czekać czy mój palec się przyjmie - wspomina Bednarczyk.

Pacjent pozostawał przez cały czas w stałym kontakcie z dr Anną Chrapustą. - Pierwszy raz w życiu spotkałem lekarza, który tak zwyczajnie po ludzku podchodzi do pacjenta i zawsze ma dla niego czas - i dziś nie kryje wzruszenia.

Od pierwszego dnia po operacji do feralnego wtorku 9 grudnia, kiedy policja zatrzymała panią doktor, Bednarczyk był z nią w stałym, telefonicznym kontakcie.

- Relacjonowałem lekarce jaka jest temperatura mojego palca, dokładnie opisywałem jak wygląda... Dosłownie wszystko. Dwa czy trzy razy palec zaczął krwawić. Było przed godziną 22.00, ale pamiętam, iż pani doktor powiedziała, że tylko położy spać córeczkę i do mnie natychmiast przyjedzie - wspomina.

Bo ona zawsze przyjeżdżała niezależnie od pory dnia. Tym razem było tak samo...

W środę 10 grudnia Bednarczyk był umówiony na kolejną wizytę. Wysłał do dr Chrapusty SMS-a
z pytaniem, o której godzinie ma się stawić, ale odpowiedzi, po raz pierwszy, nie dostał. Próbował dzwonić. Telefon milczał.

- Nikt nie był w stanie mi powiedzieć, co się dzieje z moją doktor - mówi.

Dla pacjenta rozpoczął się dramatyczny wyścig z czasem. Nikt w Krakowie nie przyszywa palców. Nikt też nie wie, jak opiekować się osobą po tak skomplikowanej operacji.

Po długich zabiegach, poruszeniu nieba i ziemi, pan Jacek zdobył prywatny numer telefonu do domu pani doktor.

- Nagrałem się na automatyczną sekretarkę i pani doktor oddzwoniła. Przekazała mi dokładną instrukcję, jak mam zmieniać opatrunki i jaką maść stosować - mówi. Powiedziała jeszcze, że aby uratować palec potrzebne są dodatkowe zabiegi.

Z mediów Bednarczyk dowiedział się, jakie kłopoty z prawem ma jego lekarka i że toczy się przeciwko niej prokuratorskie śledztwo, ale sprawa sprawą, a leczenia nie można zaniedbać. Bednarczyk wie, że nie jest odosobnionym przypadkiem pacjenta dr Anny Chrapusty, który
ma problemy w odnowieniu kontaktu z opiekującą się nim lekarką.
- Zachowanie policji i prokuratury wprawia mnie w osłupienie - dodaje. Ja szczęśliwie dotarłem
do pani doktor, ale co z innymi pacjentami? Kto poniesie odpowiedzialność jeśli na skutek zaniedbań ktoś bezpowrotnie straci szansę na odzyskanie zdrowia? Może prokurator? - zastanawia się.

Od zatrzymania znanej krakowskiej mikrochirurg mija miesiąc, a pacjenci operowani przez doktor Annę nie mają z nią żadnego kontaktu. Dlaczego? Bo Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Podgórza zabrała jako dowód rzeczowy w sprawie m.in. notes z numerami telefonów pacjentów i telefon, pod którym dr Anna Chrapusta była dla nich zawsze dostępna.

Mimo prośby skierowanej przez mecenas Katarzynę Dworską, reprezentującą lekarkę, śledczy nie pozwolili skserować notesu i nie zgodzili się zwrócić telefonu dr Chrapuście. Pacjenci są takim obrotem sprawy zbulwersowani.

- Być może dla prokuratorów niewiele znaczy mój palec, ale jeśli dojdzie do sytuacji, że trzeba mi go będzie amputować, to będę dochodził swoich praw w sądzie - już zapowiada Jacek Bednarczyk.
Pani doktor Anna Chrapusta w żaden sposób nie chce komentować sprawy. - Mogę jedynie potwierdzić, że mój kontakt z pacjentami się urwał - przyznaje.

- Rzeczywiście, prokurator może odmówić wydania dokumentów, jeśli są potrzebne do śledztwa
- potwierdza Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Mówi, że nie zna uzasadnienia decyzji w tym konkretnym przypadku.

- Ale być może chodzi o to, by przesłuchać niektórych pacjentów - dodaje.

Jeden z prawników, którego poprosiliśmy o komentarz do całej sprawy, uważa nieco inaczej.
- W sprawie dr Chrapusty, nie przesądzając wyników śledztwa, policja i prokuratura powinny zachować szczególną wrażliwość i takt. Panią doktor można było wezwać na przesłuchanie, a nie zamykać za kratkami i robić medialne show, co dla każdego normalnego człowieka jest szokiem, po którym trudno wrócić do siebie. Tym bardziej że tu nie chodzi tylko o nią, ale o dziesiątki pacjentów, w tym większość małych, chorych dzieci - zauważa renomowany prawnik. Przeciwko metodom działania policji zaprotestowała już Okręgowa Izba Lekarska w Krakowie.

- Spektakularne zatrzymanie lekarki w trakcie pracy, wyprowadzenie jej przez policję z miejsca pracy na oczach pacjentów i przetrzymanie jej w areszcie przez 24 godziny nie mieści się, naszym zdaniem, w standardach państwa prawa i stanowi naruszenie ustawy o policji, stanowiącej, że zatrzymanie powinno odbyć się z poszanowaniem godności osoby zatrzymywanej - stwierdzono
w dokumencie, podpisanym przez przewodniczącego ORL w Krakowie Jerzego Friedigera i sekretarza ORL Jacka Tętnowskiego.

Dlatego ORL zwróciła się do ministra spraw wewnętrznych, ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego RP i komendanta głównego policji o zaprzestanie tego typu spektakularnych działań, poprzez podawanie do publicznej wiadomości informacji o zawodzie, stanowisku, miejscu pracy lekarzy, umożliwiających ich łatwą identyfikację. Może to spowodować utratę zaufania, niezbędnego im do dalszego wykonywania zawodu - piszą lekarze.

Ostatnio obrońca pani doktor, powołując się na uchwałę Sądu Najwyższego z 2001 r., powiedział jednej z gazet, że prokurator nie miał podstaw do zatrzymania lekarki, bo błędnie uznał, iż jest ona funkcjonariuszem publicznym (w zarzucie twierdzi się, że jako funkcjonariusz pani doktor nie poinformowała rodziców 4 dzieci o możliwościach bezpłatnych zabiegów w innych placówkach. Inna sprawa, że takich możliwości - jak twierdzi ordynator z Prokocimia - w Krakowie nie było).

W Scanmedzie, jak i w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu nie ma dnia bez pytania o to, co się dzieje z panią doktor. Z naszych informacji wynika, że do pracy wróci w przyszłym tygodniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska