Mieszkający w Nawojowej doktor Ryszard Poradowski przyznaje, że gdy jako członek Zarządu Powiatu Nowosądeckiego nadzorował działalność ochotniczych straży pożarnych, było mu wstyd, że jego rodzinna gmina jest jedyną w regionie bez swojej własnej ochotniczej straży.
Teraz Ryszard Poradowski jest dyrektorem szkoły w Łabowej. Z Antonim Kiełbasą, który pracuje w Ośrodku Doradztwa Rolniczego, i Marianem Pióro, dyrektorującym w firmie Wiśniowski, skrzyknęli druhów ochotników chętnych do gaszenia pożarów i ratowania dobytku i życia nawojowian.
Na zebranie założycielskie przyszło około 40 mężczyzn i kobiet w bardzo zróżnicowanym wieku. W zeszłym tygodniu Ochotniczą Straż Pożarną w Nawojowej wpisano do Sądowego Rejestru Stowarzyszeń.
Wójt Nawojowej Stanisław Kiełbasa cieszy się, że zostawi po sobie pierwszą w historii wioski i gminy jednostkę strażacką.
- Przed wojną do pożarów ruszała wozem konnym Pałacowa Straż Ogniowa z dworu hrabiego Adama Stadnickiego. Po wojnie była zakładowa straż pożarna w tartaku i hamerni, czyli zakładach odlewniczych. Później w Nawojowej została jedynie symboliczna Straż Grobowa, która na Wielkanoc pełni do dziś wartę przy grobie Pańskim w mundurach strażackich i nosi baldachim na procesjach - opowiada wójt.
Według niego bezpieczeństwo w gminie skutecznie dotąd zapewnia Państwowa Straż Pożarna z Nowego Sącza, która dociera w ciągu siedmiu minut od wezwania do pożaru.
- W miarę skromnych możliwości budżetu gmina wspiera finansowo PSP kwotą 20 tys. zł rocznie - podkreśla wójt.
Starszy brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu podaje, że w od początku tego roku na terenie gminy Nawojowa strażackich interwencji było 55. Pożary, w tym wiosenne wypalanie traw, to tylko 15 wyjazdów. Do wypadków drogowych jednostki ratownicze spieszyły 20 razy. Pozostałe wyjazdy to były interwencje przy rozmaitych zdarzeniach losowych.
- To tendencja wzrostowa, bo w całym roku minionym na teren gminy Nawojowa strażacy jeździli 52 razy - wylicza Paweł Motyka. - W wielu nawojowskich akcjach uczestniczyły nie tylko jednostki Państwowej Straży Pożarnej. Nierzadko wspierane były przez ochotnicze straże pożarne z sąsiednich gmin.
Gminy, które mają u siebie OSP, ponoszą nakłady nawet dwudziestokrotnie wyższe. Wójt szykuje się więc od przyszłego roku na znacznie większe koszty. Ale własna jednostka OSP jest warta każdych pieniędzy. Służba ochotnicza to o wiele więcej niż gaszenie pożarów i ratowanie ofiar wypadków drogowych. Wójt Stanisław Kiełbasa wychował się w Lipnicy Wielkiej, gdzie straż ma 110 lat tradycji, a służba w jednostce traktowana jest jak zaszczyt i przechodzi z pokolenia na pokolenie.
- My dopiero zaczynamy. Najpierw będzie szkolenie druhen i druhów w budynku przy boisku sportowym. Liczę, że sprawną strażą z samochodem będziemy za 4-5 lat - mówi Ryszard Poradowski.