Z ustaleń śledczych wynika, że Halina S. od blisko 10 lat była znajomą zamożnej Lidii B. i pomagała jej przy płaceniu rachunków i na podstawie pełnomocnictw zajmowała jej niektórymi sprawami majątkowymi. Gdy Lidia B. w październiku 2015 r. zmarła w lecznicy przy ul. Wrocławskiej oskarżona odebrała ze szpitalnego depozytu jej rzeczy, w tym notes z telefonami. Potem te przedmioty przekazała rodzinie zmarłej, ale notes dla siebie zatrzymała. Przeszukała też mieszkanie zmarłej w poszukiwaniu testamentu na swoją korzyść, ale takiego dokumentu nie znalazła.
Rok później w krakowskim sądzie przez pełnomocnika Halina S. złożyła wniosek o nabycie spadku po Lidii B. i
dostarczyła notes z telefonami zmarłej, w którym rzekomo spisano jej testament. Z dokumentu datowanego na tydzień przed śmiercią kobiety wynikało, że wydziedzicza jedyną córkę i postanawia, że „cały majątek dziedziczy Halinka”, czyli oskarżona. Pod dokumentem widniały podpisy trzech świadków.
Z uzyskanej opinii biegłego do spraw porównania pisma wynikało, że podpis zmarłej nie jest autentyczny, a „testament” sporządził jeden z rzekomych świadków, czyli współoskarżony Józef M. Jego prokuratura oskarża o ułatwienie dokonania przestępstwa, a Halinie S. próbę przejęcia spadku po zmarłej Lidii B. czyli gotówki w kwocie 250 tys. zł oraz trzech lokali w kamienicy przy Sławkowskiej 19. Kobieta nie przyznaje się do winy, Józef M. również, ale potwierdza że to na telefoniczna prośbę Haliny S. wpisał w notesie zmarłej treść testamentu. Nie było przy tym obecnej Lidii B. i pozostałych świadków.
W trakcie procesu o spadek wyszło na jaw, że Lidia B. faktycznie notarialnie sporządziła testament, ale tylko zięciowi zdradziła w której kancelarii i gdzie jest ukryta w mieszkaniu kopia tego dokumentu. W tym testamencie z 2009 r. nie wspomniała o Halinie S, więc z mocy prawa to wnuki są teraz spadkobiercami jej majątku. One też są osobami pokrzywdzonymi przez Halinę S. i Józefa M. Ich proces rozpocznie się przed krakowskim sądem.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
