https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pełzająca rewolucja. Dlaczego gdy podatki nie rosną, my płacimy coraz większą daninę państwu

Daniel Szafruga
fot. archiwum
Nasi politycy dokonują cudów. Co prawda nie zamieniają jeszcze wody w wino, ale wiadomo, że trening czyni mistrza. Na razie szkolą się na naszych portfelach. Wyszło im, że choć oficjalnej podwyżki podatków nie ma i nie będzie, to przynajmniej przez najbliższe cztery lata tylko z PIT, czyli od tego co zarabiamy, co roku będziemy oddawali więcej do państwowej kasy.

Możliwe jest to dzięki zamrożeniu progów podatkowych do 2017 roku, co spowoduje, że w portfelach pozostanie nam mniej.
Wieloletni Plan Finansowy Państwa zakłada, że do 2017 roku utrzymane zostaną na obecnym poziomie: kwota wolna od podatku (3091 zł), koszty uzyskania przychodu (1335 zł) oraz próg podatkowy (85 528 zł). Niezmienione zostaną także wysokości ulg podatkowych na dzieci.

Mało kto pamięta, że progi i kwoty podatkowe nie zmieniły się od 2009 roku! Czyli szósty już rok zostaje nam coraz mniej w portfelach, bo rosną ceny, podniesiono VAT, akcyzę, a niektórym pensje, a kwota wolna od podatku - jedna z najniższych w Europie - pozostaje bez zmian. Gwoli prawdy trzeba tu dodać, że nie wszystko zostało zamrożone. Co roku rośnie podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe ZUS, jak i na leczenie, czyli to co płacimy do NFZ.

Tylko z tego prostego podatkowego mrożenia skarb państwa ma zyskać rocznie więcej o 4,8 mld zł (według Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA). Tyle zostałoby nam w portfelach, gdyby progi podatkowe i kwoty wolne od daniny dla fiskusa były, jak nam obiecywano, co roku waloryzowane.

Dotknie to równomiernie nas wszystkich. Miesięczny uszczerbek finansowy nie będzie wielki. Bogatsi mający roczne dochody powyżej progu stracą 100-200 zł, czego zapewne nawet nie odczują. Gorzej z tymi, którym z trudem udaje się przeżyć do kolejnej wypłaty. Im z miesięcznego budżetu zniknie dzięki mrożeniu stawek 8 do 15 zł. Czyli tyle, ile wielu z nas ma na codziennie utrzymanie swej rodziny.

Premier Donald Tusk stwierdził niedawno w jednym z wywiadów, że: "Dzisiaj w Polsce już nie ma przestrzeni na jakąś rewolucję podatkową. Nie jesteśmy w stanie radykalnie obniżyć podatków, bo musielibyśmy wtedy naprawdę zredukować do jakiegoś absurdalnego minimum usługi państwa czy świadczenia społeczne - one w Polsce i tak są niskie".

No i wyszło z tego, że mamy pełzającą rewolucję podatkową.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
kk
państwa obowiązkowa to właśnie podatki panie redaktorze.
s
sceptyk
Dobrze powiedziane, poruszające ważną prawdę. Widać jednak błąd w rozumowaniu. DOTKNIE TO RÓWNOMIERNIE NAS WSZYSTKICH. Podobnie mówi obecna solidarność, choć broni tylko tych jeszcze pracujących, a właściwie to tylko stołków jej szefostwa. Jak wszystkich, to wszystkich. A tu nic o bezrobotnych, którzy stanowią oficjalnie kilkanaście, a praktycznie ponad 20 % tego narodu, nic o tych nie płacących podatków, bo tyrają za grosze na czarno. Praktycznie zaś mówienie MY w mediach tyczy tylko 30% . Bo 40% zarabiających poniżej 12oozł, to nie powód do chwały, tak jak i te miliony, co stąd uciekły. Dziwny kraj, gdzie sami patrioci, dumnie cytujący Mickiewicza przy każdej okazji : "Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie , zapomnij o mnie".
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska