Chełmek, Oświęcim i Libiąż – mieszkańcy tych miast już zobaczyli najnowsze dzieło Grupy Teatralnej Niezależna, działającej od nieco ponad roku w Miejskim Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Chełmku.
Grupa składa się z 31 osób, głównie mieszkańców Chełmka, ale również Oświęcimia, Libiąża, Tych i innych okolicznych miejscowości.
- Zawsze lubiłam teatr ale grałam tylko w szkolnych przedstawieniach - wyznaje 75-letnia Marianna Sitek z Chełmka. - Potem były teatr przy Uniwersytecie Trzeciego Wieku, ale dopiero w tej grupie się odnalazłam, sprawia mi to wiele przyjemności - dodaje seniorka.
Nie ukrywa, że bała się trudnych scen w spektaklu, ale zostały tak pięknie i subtelnie przedstawione, że tylko zachwycają.
Niesamowity jest nie tylko spektakl, ale i atmosfera w zespole teatralnym. Swoje miejsce odnalazły tu trzy pokolenia. Barbara Zybek, przyjeżdża na próby z 9-letnią wnuczką Darią z Tych.
- Nie ma mowy, żebym mogła „odpuścić”, nawet w soboty pospać się nie da, bo wnusia ciągnie na próby i nie liczy się wtedy wszystko inne – śmieje się pani Barbara. Zobaczcie sami.
- Dla aktywności umysłu i ciała ten teatr – wyjawia 66-letnia Teresa Banasik z Libiąża, emerytowana urzędniczka. - Człowiek mózg poćwiczy, a i dotleni go wracając na rowerze do domu - dodaje.
Alina Klewińska z Chełmka, również pracował w urzędzie, ale dopiero na emeryturze może realizować się jako aktorka.
- Pan reżyser zaprosił, pomyślałam sobie, dlaczego nie - wspomina 63-letnia pani Alina. - Mało tego było, to jeszcze syna Dariusza „wciągnęłam” - śmieje się.
Teatr okazał się również wielką pasją znanego oświęcimskiego społecznika Leszka Pierzchały.
- Zobaczyłem jeden spektakl, spodobało mi się to, co robią, więc skorzystałem z zaproszenia, które Dawid kieruje do publiczności na każde zakończenie spektaklu. Specjalnie dla mnie napisał mi rolę, bo wszystkie były już obsadzone – śmieje się Leszek Pierzchała. - Podjąłem nowe wyzwanie, ale przecież życie, to nic więcej, jak pasmo przygód – dodaje.
Aktorzy są zgodni, że to osobowość reżysera sprawia, że wszyscy czują się tu jak jedna, wielka rodzina.
- Samo tak się dzieje – mówi skromnie Dawid Szydło. - Tak szczerze, dobra atmosfera chyba ludzi przyciąga – dodaje i zaprasza wszystkich chętnych, by dołączyli do grupy. Będzie co robić, bo kolejna sztuka już „na warsztacie”.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Oddając krew ratujesz życie
