Nauczyciele i uczniowie są przerażeni. Pierwsi obawiają się mnóstwa dodatkowej pracy. Drudzy, pełnej kontroli rodziców. Odtąd nie ukryją przed matką i ojcem ani wagarów, ani "jedynki". Każda uwaga w dzienniczku na pewno trafi do adresata.
II Liceum Ogólnokształcące w Chrzanowie, Zespół Szkół w Libiążu i Zespół Szkół Ekonomiczno-Chemicznych w Trzebini pełną parą przygotowują się do wprowadzenia nowego systemu. Na początek skorzystają z niego tylko klasy pierwsze.
- Jeśli eksperyment się powiedzie, elektrodziennik pojawi się także w drugich klasach - informuje Jerzy Fraś, dyrektor wydziału edukacji w chrzanowskim starostwie.
Docelowo wszystkie szkoły mają rejestrować postępy uczniów drogą elektroniczną, na dobre rezygnując z papieru. Najpierw jednak muszą opanować nowy system.
Chrzanowskie starostwo wydało na niego około 3 tys. zł plus koszty przeszkolenia nauczycieli. - To właśnie na nich czeka mnóstwo dodatkowej pracy. Będą musieli wprowadzać do systemu wszystkie oceny, informacje o frekwencji na lekcjach i uwagi na temat ucznia - informuje dyrektor Fraś.
Nic więc dziwnego, że większość belfrów obawia się nowości . Za dodatkową pracę nikt im przecież nie zapłaci.
Tymczasem Andrzej Bieda, dyrektor II LO w Chrzanowie z entuzjazmem podchodzi do innowacji.
- Zamieszanie będzie tylko na początku. Później, gdy zniknie papierowy dziennik, nauczyciele zaoszczędzą sporo czasu na ręcznym podliczaniu ocen i nieobecności - przekonuje dyrektor Bieda.
Według niego, największym plusem elektrodziennika będzie łatwiejszy i częstszy kontakt z rodzicami. - Nie wszyscy chodzą na wywiadówki. Nie do każdego trafia uwaga w dzienniczku czy informacja o wagarach dziecka. Teraz nauczyciele będą mogli komunikować się z nimi przez internet - przekonuje Marek Malik, wicedyrektor chrzanowskiego ogólniaka.
Z tego rozwiązania cieszą się najbardziej rodzice. - Praca zajmuje mi mnóstwo czasu. Zazwyczaj wracam do domu wieczorami, dlatego na wywiadówkach pojawiam się bardzo rzadko - wyjaśnia Elżbieta Kurek z Chrzanowa. Dzięki elektrodziennikowi będzie mogła śledzić postępy syna podczas przerwy w pracy.
- O wiele łatwiej wysłać maila do szkoły, niż prosić o spotkanie w weekend - przekonuje.
Entuzjazmu pani Elżbiety nie pochwala jednak jej syn Kamil. - Choć nie mam przed rodzicami nic do ukrycia, bo nie uczę się źle, to nie chcę eletrodziennika. Będę się czuł, jak na elektrosmyczy - mówi nastolatek. - A poza tym są jeszcze hakerzy. Czy nauczyciele się tego nie obawiają?