Ok. godz. 14 strażacy dostali informację, że na osiedlu romskim w Maszkowicach płonie budynek mieszkalny. Na miejsce natychmiast skierowano druhów z Ochotniczej Straży Pożarnej w Łącku. Strażacy nie spodziewali się początkowo, że pożar jest tak duży.
- Często palono tam ogniska i dostawaliśmy podobne zgłoszenia - przyznaje Paweł Motyka, zastępca komendanta Komendy Miejskiej PSP w Nowym Sączu. Druhowie z OSP w Łącku potwierdzili informację o pożarze. Na miejsce wysłano dziewięć zastępów.
Motyka przyznaje, że temperatura w budynku była tak wysoka, że początkowo nie dało się do niego wejść. Strażacy zaryzykowali, ale po chwili musieli opuścić budynek. Kiedy temperatura nieco spadła, weszli ponownie. W środku znaleźli zwłoki, jak się później okazało, trzyletniego chłopca. Strażacy wynieśli trzy butle z gazem, które na szczęście nie wybuchły.
Jak dowiedzieliśmy się od Romów, w budynku mieszkały trzy rodziny. W momencie, kiedy wybuchł pożar, dziecko spało. Strażacy jeszcze przeszukują miejsce tragedii. Przyjechał również prokurator.
Póki co nie wiadomo, dlaczego doszło do pożaru. Romowie, z którymi rozmawialiśmy, wykluczają podpalenie. Twierdzą, że nikt z zewnątrz nie wchodził na ich osiedle.