Autor: Bogumił Storch, Gazeta Krakowska
W piątek, po godz. 18. dyżurny wadowickiej Straży Pożarnej otrzymał dramatyczne zgłoszenie: w Izdebniku, płoną dwa budynki.
W ogniu stanęły stajnia i stodoła w jednym z gospodarstw w przysiółku Chatałówka. Z płonącej stajni udało się uratować byki i konie.
Niestety nie udało się uratować stodoły, stajni i wiaty. Spłonęły żywcem m.in pozamykane w klatkach króliki.
Zagrożone były też budynki mieszkalne, w tym przyległy do płonących zabudować dom, należący do właściciela gospodarstwa. Ogień mógł też rozprzestrzenić się na domy sąsiadów, odległe o zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca pożaru.
- Gospodarz Marek był akurat w pracy, jak to się stało. W domu przebywała w tym czasie jego 85- letnia matka - opowiada jeden z sąsiadów.
Kobieta, chorująca na serce, z powodu szoku źle się poczuła i odwieziono ją do wadowickiego szpitala. Dobytek pomagali ratować sąsiedzi. Właściciel gospodarstwa, gdy już dotarł na miejsce, mógł się tylko przyglądać ze łzami w oczach, jak strażacy polewają wodą jego dom, by ocalić go od spalenia.
- Straciłem dorobek życia! - lamentował załamany.
Ogień zniszczył dachy i więźby budynków oraz znajdujący się w nich sprzęt. Stajnia i stodoła, gdzie gospodarz trzymał m.in kombajn i inne maszyny rolnicze, spalił się doszczętnie. Paliło się zgromadzone w środku siano, słoma oraz drewno. W pewnym momencie ogień opanował obszar na ponad stu metrach kwadratowych.
Pożar gasiło aż 12 zastępów straży pożarnej: z Wadowic, Kalwarii Zebrzydowskiej i druhowie z OSP Izdebnik, OSP Brody i OSP Lanckorona.
Do zdarzenia doszło w pobliżu drogi krajowej. Gęsty dym było widać z DK 52 Wadowice - Kraków. Żeby zabezpieczyć dojazd straży pożarnej wyłączono na czas akcji ratowniczej jeden pas ruchu, ruch w tym miejscu odbywał się wahadłowo.