Rząd już ponad dwa miesiące temu opowiedział się za dalszymi pracami nad obywatelskim projektem ustawy, na mocy której w niedziele sklepy będą zamknięte. Mimo to prace w Sejmie utknęły w martwym punkcie - w porządku obrad najbliższego posiedzenia ponownie zabrakło tego projektu.
To efekt sporów wewnątrz obozu rządzącego co do skali ograniczeń handlu w dni świąteczne. Związkowcy z „Solidarności”, którzy tak naprawdę stoją za obywatelskim projektem, chcą zamknąć sklepy na wszystkie niedziele. Rząd zwrócił uwagę, że takie rozwiązanie będzie mieć negatywne konsekwencje dla gospodarki. Pracę stracą nie tylko tysiące osób zatrudnionych jako sprzedawcy, ale też pracownicy lokali gastronomicznych w centrach handlowych, którym po wprowadzeniu zakazu spadną obroty.
Coraz częściej pojawiają się więc sugestie, że na początek sklepy będą zamknięte w co drugą niedzielę. Ale i wprowadzenie tego rozwiązania nie nastąpi szybko, najwcześniej dopiero w 2018 r.
Tymczasem Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych przypomina swoją propozycję zgłoszoną jeszcze w ub. roku, zaraz po złożeniu w Sejmie obywatelskiego projektu w sprawie zakazu handlu w niedzielę. Związkowcy OPZZ uważają, że skuteczniejszym rozwiązaniem byłoby podniesienie minimalnej stawki godzinowej za pracę w święta o 150 proc. w stosunku do obecnie obowiązującej.
I co ważne - dotyczyłoby to nie tylko sprzedawców i kasjerów w hipermarketach i centrach handlowych, ale wszystkich, którzy muszą pracować w niedzielę (np. lekarzy, kelnerów, kierowców komunikacji publicznej, kolejarzy itd.).
Wprowadzenie takiego rozwiązania oznaczałoby, że minimalna stawka godzinowa za pracę w niedzielę wynosiłaby 32,5 zł. Osoby zatrudnione na etatach miałyby wypłacane wyższe wynagrodzenie proporcjonalnie do swoich zarobków.
WIDEO: Wybudują nowy pas startowy na lotnisku w Balicach
Źródło: dziennikpolski24.pl
Follow https://twitter.com/dziennipolski