Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przystań w małej Psystani

Halina Gajda
Halina Gajda
Zofia Wantuch, prezeska fundacji Psystań dla Zwierząt usilnie poszukuje rodzin dla porzuconych i bezdomnych zwierząt. Do wzięcia są piękne kocięta i pięć psów. Wszystkie potrzebują miłości.

Nie są wojowniczkami, nie zamierzają biegać po wiejskich podwórkach z nożycami do metalu, by odcinać psy z łańcuchów. Planów na udomowianie wszystkich bezdomnych kotów na świecie tym bardziej nie mają. Chcą pomóc, tylko tej małej grupie psich i kocich istot, które miały pecha i trafiły na nieodpowiedzialnych ludzi. Czworonogi trafiły do fundacji, a teraz ona szuka im lepszego, ludzkiego świata. - Nasza przystań to taka zastępcza rodzina, pełna ciepła, miłości i szacunku dla zwierzaka. Przeciwwaga dla zbiurokratyzowanego schroniska - mówi Zofia Wantuch, prezeska fundacji Psystań dla Zwierząt.

Prawie pinczer Zyzio, ulubieniec kociąt
Formalnie fundacja powstała kilka tygodni temu - ostateczny wpis w Krajowym Rejestrze Sądowym dopełnił formalności. Choć młoda, to plany ma dalekosiężne. - Chcemy oszczędzić miastu i gminom wydatków - mówi pani Zofia. - Po co wozić wyłapane zwierzęta do schroniska oddalonego o wiele kilometrów, skoro można sprawę załatwić na miejscu. W znacznie bardziej cywilizowany sposób. I to jeszcze taki, który daje zwierzakowi nadzieję, na coś więcej niż okratowany ze wszystkich stron boks - podkreśla.

Bywa, że pies czy kot, który trafia do Psystani, ma życiorys, na podstawie którego można by nakręcić horror. I to z wyraźnym zaznaczeniem, że tylko dla osób o mocnych nerwach. - Takiego zwierzaka czasem trzeba od nowa wszystkiego nauczyć - pokazać, że nie każdy człowiek musi być zły - przekonuje. - Dzięki cierpliwości, miłości, poświęconemu czasowi, najczęściej się to udaje - dodaje pani Zofia.

I zaraz pokazuje Zyzia, nie wiadomo czy pinczera z domieszką kundla, czy na odwrót. W każdym razie, Zyzul ma biały żabot, także skarpetki w czarne kropki i anielskie usposobienie. Do Psystani trafił podobnie jak inne zwierzaki: ktoś zadzwonił, że gdzieś jest zmarnowany albo błąkający się pies, ktoś chciał się pozbyć z domu czworonoga, albo psiak uciekł przed przemocą. Zyzul, mimo iż wygląd ma nieco zbójecki, to charakter zgoła inny. W tej chwili pełni rolę taty dla Szczypiora, Szałwii i Tymianka, czyli... sześciotygodniowych kociaków. Te, robią z psem, co chcą - wyłażą na niego, zaglądają mu do ucha, czasem do oka, urządzają sobie zjeżdżalnię z brzucha. Gdy psisko próbuje się jakoś ratować przed frywolnością kociej ferajny, dostaje od nich „uspokajacza”, czyli ni mniej, ni więcej zastrzyk z pazurków. - Wielki Zyzul ustępuje nawet wtedy, gdy kociaki próbują zagospodarować jego własne legowisko - usuwa się grzecznie na podłogę - śmieje się pani Zofia.

Psiak, choć kochany przez wszystkich domowników, jest przeznaczony do adopcji. Od kilku dobrych tygodni wypatruje swojego miejsca na ziemi. Na razie bezskutecznie.

Prześwietlanie chętnych osób to konieczność
Psystań to nie schronisko, gdzie zwierzaki są zamknięte całymi miesiącami, a czasem po prostu głupieją. - Nasze uczą się chodzenia na smyczy, czystości, kontaktów z ludźmi - mówi dalej. - Nie jest prawdą, że pies będzie tęsknił za swoim poprzednim właścicielem i nie przyzwyczai się do nowego - podkreśla.

Zanim dadzą komuś psiaka, muszą mieć stuprocentową pewność, że czworonóg trafia do dobrego domu. - Zbudowaliśmy własny system weryfikacji. Najpierw ankieta, potem wizyty przedadopcyjne, w końcu też poadopcyjne - tłumaczy. - Wygląda to może nieco przesadnie, ale wynika z doświadczenia - dodaje.

Fundację Psystań założyła, bo nie dawał jej spokoju los wyłapywanych w mieście i gminach zwierząt. - Wiem, że w Moszczenicy jest swoista przechowalnia - psy niby czekają tam na swoich właścicieli, ale przecież doskonale wiemy, że ci bardzo rzadko tam trafiają. Po jakimś czasie zwierzęta wywożone są do dużych schronisk. A potem słyszymy, jak wielkie pieniądze gminy muszą wydawać na takie cele - mówi z powagą pani Zofia. - Tymczasem są znacznie prostsze i tańsze rozwiązania - przekonuje.

Zanim fundacja przeszła wszystkie formalności związane z rejestracją, próbowała rozmawiać z samorządowcami, by pomogli jej w utrzymaniu Psystani. Jak twierdzi, korzyści byłyby obustronne. Na razie jednak odzew jest mizerny. - Od jednego z wójtów usłyszałam, że zamiast na psy i koty, on wolałby wydać na głodne dzieci - mówi kobieta. - A nam przecież nie chodzi o to, by licytować się, kto jest ważniejszy, tylko rozwiązać wspólny problem.

Felipe, który pokonał ciężką chorobę
Mimo kłopotów, prą do przodu. Motorem napędowym są małe i większe sukcesy. Choćby Felipe, przygarnięty kocur, który jak się okazało, miał białaczkę. O dziwo, u kotów chorobę da się skutecznie leczyć. Trzeba tylko aplikować specjalny medykament. Felipe wyzdrowiał, a że wyglądał niczym bajkowy kot Figaro, szybko znalazł nowy dom. - Brutalnie to może zabrzmi, ale na jego przykładzie nauczyliśmy się, jak ważne jest, by wiedzieć, do kogo zwierzę trafia. Nowa właścicielka zapewniała nas, że nikt w rodzinie nie ma uczulenia na kocią sierść. Po czym kilka dni później zadzwoniła do nas, rozpaczając, że od kiedy kot jest w domu, córka się dusi, a tak w ogóle, to od lat ma uczulenie na roztocza - opowiada Edyta Hałgas, również członkini fundacji. Efekt był taki, że kotka trzeba było w trybie pilnym odebrać. Przestraszony podróż do Psystani spędził niemal wczepiony pazurami w jej szyję.

Psy i koty przeznaczone do adopcji są wysterylizowane, mają komplet badań. Jaki jest bowiem sens szukania domu dla płodnej kotki czy suczki? Za chwilę na świat przyjdą małe i znowu kłopot - uśpić miot, co przecież kosztuje, czy tygodniami szukać dla niego domu.

Do serca przytul psa, weź na kolana kota
Dzisiaj w fundacji jest piątka psiaków do przygarnięcia - warunek jeden - nie mogą trafić ani na łańcuch, ani do kojca. Do tego jeszcze dwie kocie rodziny. Kotka Meliska ze swoimi „ziółkami”, wspomnianymi już Szczypiorkiem, Tymiankiem i Szałwią oraz rudaska Amber z Agatem i Opalem. Nikt by nie powiedział, że jeszcze kilka tygodni temu kotka Melisa była obrazem nędzy i rozpaczy - zawszona, z karkiem obdartym niemal do gołej skóry. Leczenie, opieka, dobre jedzenie postawiły ją na cztery łapy.

Amber ma tę drogę jeszcze przed sobą. Boi się ludzi, często moczy na ich widok. Musiała mieć kiedyś dom. Być może ktoś ją wyrzucił, bo się znudziła.

- Owszem, zgłaszają się do nas wolontariusze, którzy są chętni, by przyjść, pobawić się z kotkiem lub pieskiem, wyprowadzić na spacer. To ważne, ale my potrzebujemy miejsca. Takiego, by wszyscy zainteresowani mieli do niego dostęp, bo na razie, w naszych dwóch domach tymczasowych, jest z tym coraz większy kłopot - mówi prezeska fundacji. - Na razie, niestety, nasze wnioski, pisma, prośby o pomoc pozostają bez echa - mówi z żalem.

Fundacja Psystań, to specyficzne miejsce.
Ich cel: stworzyć sieć ludzi kochających zwierzęta i chcących poprawić ich los, najlepiej poprzez stworzenie sieci domów tymczasowych zajmujących się opieką, socjalizacją i przygotowaniem zwierzaków do adopcji. A Chcesz adoptować psiaka lub kocię? Zadzwońtel. 789 347 607 lub 693 770 715, 530 716 614
Można pomóc, wpłacając datki: Fundacja Psystań dla Zwierząt na numer konta:
49 1140 2004 0000 3502 7620 1789
W tytule przelewu należy wpisać „Na cele statutowe Fundacji Psystań dla Zwierząt, można z dopiskiem: Dla i dalej imię konkretnego zwierzaka. Zwierzaki do adopcji można obejrzeć na Facebooku Psystani dla zwierząt.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska