Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raciborowice. Cała wieś żegna strażaka, który zginął rażony piorunem [WIDEO]

Marta Paluch
OSP w Raciborowicach jest w żałobie. Przed jednostką powiewa czarna flaga opuszczona do połowy
OSP w Raciborowicach jest w żałobie. Przed jednostką powiewa czarna flaga opuszczona do połowy fot. michał gąciarz
W kombajn, który zbierał zboże z pola, trafił piorun. Zupełnie znienacka. Zabił Janusza Wójcika, 47-letniego komendanta miejscowej ochotniczej straży. Zginął w czasie swojego urlopu, pomagając sąsiadom. Jolanta i Zbigniew oraz ich trzech synów są nadal w szoku. Dziękują Bogu, że przeżyli, ale wspominając komendanta, płaczą. - Jak możemy mówić o szczęściu, kiedy zginął człowiek? - pytają.

WIDEO: Piorun uderzył sześć osób, w tym troje dzieci. Jedna osoba zmarła

Źródło: TVN 24, x-news.pl

Urlop na kombajnie
Pan Janusz bardzo się cieszył na myśl o urlopie. - Miał kombajn, chciał pomagać. Zawsze taki uczynny: pomoże, załatwi. W tę feralną środę objechał już pole jednego sąsiada i poszedł na następne - opowiada Antoni Rumian, wójt gminy Michałowice, na terenie której leżą Raciborowice.

Pole Jolanty i Zbigniewa leży na górce, na granicy sąsiedniej wioski Książniczki, jest całkowicie odsłonięte. Idealne dla piorunów. Ale kto by się ich w taki piękny, letni dzień spodziewał. Poza tym od lat 70. nikt tu od pioruna nie zginął. A teraz...
Ciepło było, sucho, tylko chmura taka ciemna szła, ale z daleka. Pan Janusz właśnie składał rurę, którą zboże sypało się do przyczepy, już nakryli ją plandeką, mieli odjeżdżać. Obok stał pan Zbigniew i pani Jola oraz trójka ich chłopców: 8-, 10- i 14-letni.

Wtedy uderzył piorun. - Stałem na dyszlu, więc poczułem uderzenie w nogach. Błysk , a potem wszyscy leżeliśmy jak kłody - wspomina pan Zbigniew. Panią Jolę poraziło w ręce, którymi dotykała metalowego elementu maszyny. - Poczułam jakby gorąco - wspomina kobieta. Dzieci leżały ogłuszone.

Janusz Wójcik który trzymał metalową rurę, wziął na siebie całą siłę uderzenia. - Gdy się ocknąłem, on się jeszcze ruszał. Zadzwoniłem na 112, próbowałem wytłumaczyć, co się stało, a wokół nas rozszalała się straszna burza: grzmoty, pioruny. W końcu się rozłączyłem i zacząłem go reanimować - opowiada pan Zbigniew. Kiedy w końcu na pole dotarli lekarze, także próbowali ratować strażaka. Przez półtorej godziny. Nie udało się. Nie miał szans po takim porażeniu.

Autorytet
Wiadomość błyskawicznie obiegła wieś. Bo komendant urodził się i do dziś mieszkał w Raciborowicach, niedaleko rodziców i brata. - To straszne… Taki dobry człowiek. Że musiało akurat tam uderzyć - mówi jeden ze strażaków, który był na miejscu.

Ratował swojego komendanta. Zna go od dziecka. - Dzięki niemu nasza OSP odżyła. Potrafił zmobilizować ludzi, miał olbrzymi autorytet - dodaje. Jeszcze jest w szoku. - To był człowiek, który przyciągnął do straży młodych ludzi. A że zawsze najwięcej wymagał od siebie, miał ogromny posłuch.

W gminie wszyscy go znali, robił więcej, niż niejeden radny. Choć od stanowisk, polityki zawsze trzymał się z daleka - dodaje Antoni Rumian.

Janusz Wójcik był komendantem od 2006 roku, od 2002 prezesem OSP Raciborowice. Rodzina Joli i Zbigniewa też jest w żałobie. Choć nic poważnego im się nie stało, nie potrafią się cieszyć z tego, że im się udało przeżyć. - Gdyby nie ta cholerna rura, Janusz jeszcze by żył. Trzy razy ją próbował składać. Gdyby się udało za pierwszym... - płacze pani Jola.

Dzieci mają się dobrze
Cała pięcioosobowa rodzina w środę trafiła do szpitala. Dorośli już wyszli do domu. Pan Zbigniew wczoraj jeszcze jechał na badania nóg od kolan w dół - tam, gdzie był dyszel, nadal bolą. Ale wszystkie badania i EKG wyszły dobrze. W szpitalu zostali trzej ich chłopcy. - Ich stan jest dobry, ale są w szoku. Opiekuje się nimi psycholog - mówi Anna Górska, rzeczniczka prasowa Szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie.

Dzieciaki dostały od szpitala prezent: samochodziki i tory, po których można je puszczać. Pół dnia się tym bawiły. Na chwilę zapomniały o traumie. - Widocznie Bóg tak chciał, żebyśmy się uratowali. Żebyśmy dzieci wychowali - mówi pani Jola.
Tymczasem we wsi wszyscy szykują się do pogrzebu. Samych strażaków z całego powiatu ma zjechać kilkuset. Trzeba ich wszystkich ugościć.

Przed siedzibą OSP w Raciborowicach powiewa czarna flaga opuszczona do połowy. Pogrzeb w sobotę, o godz. 11. Janusza Wójcika pożegnają żona, córka i syn. Pochowają go na parafialnym cmentarzu w rodzinnej wsi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska