Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Gikiewicz: Rodzina miała łzy w oczach

Dominik Owczarek
East News
Marzenia i cele się spełniają - mówi bramkarz Unionu Berlin, który awansował do Bundesligi i dostał powołanie do kadry.

Na początku roku ułożył pan listę celów, w której mowa m.in. o grze w barażach o Bundesligę czy powołaniu do reprezentacji. Ostateczne rezultaty można uznać jako hurraoptymistyczne?

Lepiej stawiać wysokie cele, nie realizując wszystkich, niż podchodzić do życia minimalistycznie. Przy odrobinie szczęścia każdy punkt na tej liście mogę uznać za odhaczony.

Co się odwlecze to nie uciecze. Do bezpośredniego awansu zabrakło jednego punktu. Udało się po barażach, których Union Berlin nie był faworytem.

Ostatnia kolejka z Bochum okazała się dość bolesna, bo zabrakło nam jednej bramki, by od razu awansować. Gdybym jednak wiedział po tym meczu, że uda się wygrać baraż o awans i wszystko zakończy się jak należy, to wziąłbym rezultat w ciemno. Zwycięstwo po takim dwumeczu jeszcze lepiej smakuje - więcej emocji, większa dramaturgia. Przerwaliśmy też niechlubną passę drugoligowców, bo ostatnim razem przed nami udało się komuś awansować w dodatkowym dwumeczu osiem lat temu. Cieszy, że Union zapisał się w historii.

W minionych rozgrywkach zachował pan 15 czystych kont, uzyskał drugą najwyższą na zapleczu Bundesligi średnią 2,66 w „Kickerze”. Najlepszy sezon w karierze?

Był na pewno bardzo udany. Mam nadzieję jednak, że przede mną jeszcze niejedna fajna runda. Zobaczymy, co przyniesie nowy sezon, bo nowe rozgrywki będą oznaczać nowych, lepszych przeciwników. Poprzeczka będzie zawieszona bardzo wysoko. Mam nadzieję, że uda się sprostać zadaniu.

Zakładając, że pobyt w Unionie się przedłuży, wraca pan do pierwszej Bundesligi po dwóch latach. Mecze z Feiburgiem będą miały szczególne znaczenie?

Zdecydowanie tak. Trener Freiburga, koledzy z zespołu i prezydent klubu napisali mi gratulacje z okazji awansu i cieszą się na spotkanie z Unionem. Odszedłem stamtąd po roku, wracam tam teraz jako przeciwnik i na pewno czeka mnie fajne przeżycie. We Fryburgu zawsze ciężko się gra, więc będziemy musieli się postarać, by wywalczyć tam korzystny rezultat.

Czekają nas pierwsze derby Berlina w historii ligi. Należy się spodziewać, że będą wyjątkowo elektryzujące?

Na poziomie drugiej Bundesligi derby już rozgrywano, na poziomie pierwszej jeszcze nie. Można się spodziewać, że stadion Herthy będzie w dużej mierze czerwony, bo kibice Unionu na pewno licznie go zapełnią. Będą to jedne z największych derbów Europy pod względem liczebności miasta - pamiętając na przykład jeszcze o Stambule lub Madrycie. Dużo kibiców w Berlinie czeka na te derby, czekają nas ciekawe dwa spotkania. Cieszę się, że udało nam się spełnić oczekiwania kibiców, którzy marzyli o derbach z Herthą w pierwszej lidze.

Po „zwycięskim” remisie ze Stuttgartem „Berliner Zeitung” ocenił każdego piłkarza Unionu na „boga futbolu”. Czy pod koniec sezonu można było stopniowo wyczuć w stolicy większe zainteresowanie Unionem niż Herthą?

Berlin jest podzielony na różne dzielnice, to zależy - jedne są za Unionem, inne za Herthą. Na pewno pod koniec sezonu przybyło zainteresowania nami, bo Hertha w pierwszej Bundeslidze już o nic nie grała. Duża liczba mieszkańców stolicy spoglądała w naszym kierunku. Nie narzekaliśmy na zainteresowanie - od początku sezonu stadion był zawsze zapełniony. Kibice jeździli za nami na wyjazdy niezależnie od tego, czy mieliśmy duże szanse na awans. Po zwycięskich barażach odwiedzaliśmy ratusze, wizytowaliśmy u polityków. Wszyscy wyrażali zadowolenie, że mamy już dwa zespoły z Berlina w Bundeslidze.

Cała kadra Unionu wyceniana jest na tyle, ile rezerwowy Bayernu Renato Sanches. Pieniądze nie grają, ale potrzebujecie wzmocnień w kontekście walki na najwyższym poziomie.

Można spojrzeć też na kadrę Stuttgartu. Ich obrońca Benjamin Pavard przechodzi za 35 milionów euro do Bayernu Monachium. Porównując takie kwoty do naszej drużyny, nie wypadamy zbyt okazale, ale to jednak my zagramy w Bundeslidze. Na pewno potrzebujemy wzmocnień, ale patrząc na nasz budżet i strategię klubu, nie należy oczekiwać wielkich inwestycji. Na pewno będziemy walczyć.

Któremu z trzech beniaminków będzie najtrudniej o utrzymanie?

Koeln grało już wiele razy na tym poziomie rozgrywkowym, więc raczej obstawiałbym Padernborn. Liczę na zdobycie sześciu punktów przeciwko nim. Na pewno pomogłoby to nam w walce o utrzymanie - każdy punkt będzie na wagę złota. Patrząc jednak na przykład Fortuny Duesseldorf, w wypadku beniaminków wszystko jest możliwe.

Zeszłoroczny beniaminek z Duesseldorfu zajął miejsce w środku tabeli, stawiając czoło Bayernowi lub BVB. Czy czujecie się na siłach, by tak jak Fortuna napsuć krwi najsilniejszym?

Czeka nas przede wszystkim bardzo ciężki sezon - jestem o tym przekonany. Byłem we Freiburgu dwa lata - każdy zawodnik ma tam ogromne umiejętności. Będziemy musieli być bardzo skoncentrowani, bo każdy błąd na poziomie Bundesligi kosztuje stratę bramki.

Jaki cel stawiacie sobie w kontekście przyszłego sezonu?

Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze w klubie, ale jestem w stanie założyć, że na pewno celem będzie utrzymanie w lidze. Pozostać na najwyższym poziomie rozgrywkowym po awansie byłoby czymś wspaniałym. Będziemy cieszyć się każdą kolejką, jednocześnie ucząc się ligi.

Ukoronowaniem minionego roku można nazwać powołanie do reprezentacji Polski. Może się pan w końcu przekonać, jak smakuje zgrupowanie kadry narodowej.

Jest to coś wspaniałego - poczuć to na własnej skórze, trenować z najlepszymi zawodnikami w kraju. Myślę, że chyba każdy - nie tylko piłkarz - chciałby się ze mną zamienić miejscami i przeżywać to co ja. Chcę nauczyć się jak najwięcej. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane tutaj przyjechać i zaznać tej przyjemności.

Liczy pan na debiut?

Raczej każdy spodziewa się, że w dwóch najbliższych meczach wystąpi Łukasz Fabiański. Ja po prostu przyjechałem, cieszę się z pierwszego powołania, poznałem drużynę, sztab szkoleniowy. Skupiam się na każdym kolejnym dniu.

Jak zareagowała rodzina, przyjaciele? Brat złożył gratulacje?

Gdy rodzina dowiedziała się o powołaniu, to miała łzy w oczach - wiedzą o tym, jak czekałem na spełnienie tego marzenia. Żona, dzieci, rodzice bardzo się cieszą. Z bratem teraz kontaktu nie miałem, bo jest na wakacjach.

Gra pan już w Niemczech od pięciu lat, wyjeżdżając z Polski z mianem osoby konfliktowej. Braci Gikiewiczów spotkała krytyka za zachowanie wobec Patrika Mraza. Dzisiaj Słowak kolejny raz spada z Ekstraklasy, a pan ma szansę na dobre zadomowić się w Bundeslidze i zadebiutować w kadrze. Czy nadal czuć żal wobec tamtych okoliczności?

Niezbyt to rozumiałem - w Polsce krytykowało się dwóch profesjonalnych piłkarzy, wstawiając się za gościem, który tym profesjonalizmem zbytnio się nie wykazywał. Cieszę się, że w tamtym momencie wyjechałem z kraju i dołączyłem do Eintrachtu Brunszwik. Jak życie pokazuje, sytuacja jest już za mną i cieszę się tym, co jest teraz.

Sporządził pan już nową listę postanowień na przyszły sezon?

Rozmawiałem z Mateuszem Klichem, pytał, jakie mam plany na Bundesligę. Na razie najważniejsza jest kadra, a po niej trzeba szybko wrócić do klubu. Nowej listy jeszcze nie sporządziłem, ale po zasłużonym urlopie na pewno taka powstanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rafał Gikiewicz: Rodzina miała łzy w oczach - Sportowy24

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska