Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Sonik faworytem rajdu Dakar 2017

Leszek Jaźwiecki
Rafał Sonik
Rafał Sonik Jakub Jaźwiecki
Rafał Sonik zaczynał od handlu używanymi nartami... polskiej reprezentacji. Teraz na kolejne wyjazdy na Dakar wydaje po kilka milionów. Nasz mistrz na quadzie jest jednym z kandydatów do zwycięstwa. Najwiekszym atutem Rafałą Sonika jest jego ogromne doświadczenie w tym morderczym rajdzie. Dakar 2017 rozpoczyna się 2 stycznia.

Krakowianin to niezwykle barwna i ciekawa postać w dakarowej karawanie. Jest nie tylko sportowcem, ale także biznesmenem. W dodatku ściga się za własne pieniądze. Na starty w Pucharze Świata w rajdach terenowych, treningi na pustyniach i w Dakarze wydaje około czterech, pięciu milionów złotych rocznie. Jest jednak człowiekiem majętnym. Pierwszy biznes otworzył na początku lat 80. ubiegłego stulecia. Handlował nartami, które odkupował od reprezentacji Polski, potem zarabiał na większym sprzęcie sportowym, aż doszedł do sklepów, restauracji i stacji benzynowych. Teraz jest właścicielem dwóch galerii handlowych w Bielsku-Białej i Tarnowie. Być może osiągnąłby w biznesie jeszcze więcej, gdyby nie wielka pasja do sportu, a szczególnie do rajdów.

Niedawno Sonik został ojcem. Syn Gniewko nie zmienił jednak jego planów rajdowych. - One są dla mnie święte, nie do ruszenia - podkreśla rajdowiec. - Jasne, że rodzinę stawiam na pierwszym miejscu, poświęcam jej każdą, nie tylko wolną, ale w ogóle każdą chwilę. Ale to naprawdę da się wszystko pogodzić tak, że nikt nie traci. Ani rodzina, ani moja pasja.

Sonik na quadach ściga się od lat 90., ale głośno o nim się zrobiło dopiero w 2009 roku, kiedy jako pierwszy Polak w tej kategorii zajął w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar trzecie miejsce. Wówczas było to w ogóle najwyższe miejsce w historii startów Polaków w tym prestiżowym, morderczym rajdzie.

- Dla każdego entuzjasty motosportu start w Dakarze jest ogromnym marzeniem. Kolejnym jest dojechanie do mety, co nie jest takie proste, a kiedy już się osiągnie ten cel, to zaczyna się myśleć o zajęciu jak najwyższego miejsca. I wreszcie, co jest rzeczą normalną, o zwycięstwie w całym rajdzie. W moim przypadku lepszego story dakarowego nie mogłem sobie wymarzyć. Rozpoczynałem już od trzeciego miejsca, potem byłem piąty, mimo że wygrywałem etapy, następnie miałem wypadek, który przekreślił moje plany, i znowu zaczynałem od początku czyli od czwartego miejsca, a następnie przez trzecie i drugie zostałem tym. I dodaje, że nadal marzy, by na mecie odebrać statuetkę kolejnego Beduina, żeby ten, który jest w Polsce, zyskał... brata.

- W parze przecież zawsze raźnej - śmieje się krakowianin.

Nasz najlepszy quadowiec w 2015 roku wjechał na rampę w w stolicy Argentyny Buenos Aires jako zwycięzca, w styczniu 2016 też miał apetyt na triumf, ale dopadł go pech na piątym etapie z argentyńskiego San Salvador de Jujuy do Uyuni w Boliwii. Po awarii maszyny musiał się wycofać z rajdu. Do mety krakowianin dojechał w swoim wozie serwisowym.

- Jechałem z serwisem, uczyłem się trasy, poznawałem specyfikę odcinków, podglądałem moich rywali. Wszystko już pod kątem kolejnego startu - opowiada. - Obserwowałem kto może mi zagrozić, po to, by wrócić na trasę mocniejszy i by ich wszystkich pokonać.
Sonik ma wielką szansę na odzyskanie tytułu najlepszego quadowca, bo najwięksi rywale się wykruszyli. W zbliżającym się rajdzie nie pojadą bracia Alejandro i Marcos Patronelli, którzy zdominowali rywalizację quadowców w Dakarze od momentu „przeprowadzki” tej imprezy do Ameryki Południowej. Argentyńczycy swoją nieobecność tłumaczą mało atrakcyjną dla nich trasą w Boliwii. Zabraknie także trzeciego w klasyfikacji 2016 zawodnika z Republiki Południowej Afryki Briana Baragwanatha. Kilka dni temu ze startu zrezygnował inny Argentyńczyk Jeremias Gonzalez Ferioli, który rywalizował z polskim quadowcem o zwycięstwo w 2015 roku. Wydaje się, że najgroźniejszym rywalem Sonika będzie więc Ignacio Casale, pierwszy Chilijczyk, który wygrał etap w kategorii quadów.

- Niekoniecznie tylko Casale może mi zagrozić - mówi po namyśle Sonik. - Również Boliwijczyk Walter Nosiglia, Argentyńczyk Pablo Copetti, niezwykle silny i doświadczony Marcelo Medeiros, z którym ścigałem się w jego rodzinnej Brazylii. Nie można zapomnieć o pięciokrotnym triumfatorze Dakaru Czechu Josefie Machaczku, który po latach postanowił powrócić na trasy, a także nieobliczalnym czwartym zawodniku ostatniego rajdu Rosjaninie Siergieju Karjakinie. Czołówka w sumie liczy kilkunastu zawodników i to między nimi będzie się toczyła bardzo zażarta walka. Niektóre quady, jak Karjakina czy Francuza Sebastiena Soudaya, są modyfikowane w zakładach techniki lotniczej i kosmicznej. Trudno z nimi będzie konkurować. A my? Na pewno pokażemy waleczne biało-czerwone serce.

Jedyny polski triumfator Dakaru został doceniony przez organizatorów, którzy przyznali mu najwyższy numer startowy w stawce quadów. Sonik w styczniowym supermaratonie pojedzie, po raz drugi, z numerem lidera - 250.

- To ogromnie wyróżnienie, ale również zobowiązanie - mówi z satysfakcją krakowianin. - Jestem drugim zawodnikiem po Marcosie Patronellim, który ma ten zaszczyt. Rajdy wciąż są dla mnie wyzwaniem, i to olbrzymim. To katorżnicza praca na każdym etapie, czasami jazda na granicy życia i śmierci. I wciąż nie brakuje mi motywacji, choć wygrałem już właściwie wszystko.

39. edycja Rajdu Dakar gościć będzie w trzech państwach Ameryki Południowej. Dakarowa karawana ruszy ze stolicy Paragwaju Asuncion 2 stycznia do Buenos Aires, potem uda się do Boliwii, gdzie w La Paz planowany jest dzień przerwy. Stamtąd trasa poprowadzi do Argentyny, do mety rajdu w Buenos Aires 14 stycznia.

- Spodziewam się, że na trasie będzie błoto, zimno i deszcz. Ja błota nienawidzę, dlatego wycofałem się z takich rajdów, gdzie było go mnóstwo, a teraz się okazało, że to chleb powszedni Dakaru - śmieje się Sonik. - Miałem nadzieję, że grząsko będą tylko na dojazdówkach, ale okazało się że, duża część trasy pokryta jest taką mazią. To kolejny atut dla lokalnych zawodników, oni trenują w takich warunkach na co dzień. Nie lubię tego, ale trudno, trzeba przyjąć to co jest.

W Boliwii etapy przebiegać będą ponad 4 tysiące metrów nad poziomem morza.- Mamy przygotowane spraye z tlenem, zresztą organizator tego wymaga, bo to kwestia bezpieczeństwa. Z roku na rok zagrożenie rośnie, bo większość zawodników nie jest przyzwyczajona do takich wysokości. Dlatego moim stałem wyposażeniem sypialni jest namiot tlenowy, a od kilku tygodni trenuję w Alpach, wysoko w górach. Tam prawie nie jeżdżę quadem, tylko chodzę i biegam, i to jak najwyżej się da. Oczywiście będziemy pić też herbatkę z koki, ale proszę nie mylić tego z kokainą. Można ją zamówić niemal wszędzie, świetnie rozszerza naczynia krwionośne. Do tego żujemy listki koki, tak jak to robią miejscowi. Wszystko po to, żeby spełniać swoje marzenia, czego też wszystkim Czytelnikom DZ życzę - tłumaczy Rafał Sonik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rafał Sonik faworytem rajdu Dakar 2017 - Dziennik Zachodni

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska