Jak świat światem, bieda istniała i istnieć będzie. W dawnych czasach starano się ją łagodzić jałmużną, później podejmowano coraz to śmielsze próby uregulowania szerzącego się ubóstwa poprzez udostępnianie rynków pracy i systemy opieki i pomocy nad potrzebującymi. W każdym razie szukano rozwiązań systemowych, otwartych na wszystkich ludzi dotkniętych biedą, z jakichkolwiek rodziła się przyczyn. Dziś jest to przede wszystkim zadanie państwa, choć olbrzymia część troski o ubogich jest przejmowana i wykonywana przez organizacje pozarządowe.
Ale mimo to, bieda pozostała. Nie tylko tam, gdzie ani państwo nie robi nic, by ją opanować, ani organizacje charytatywne nie mogą dotrzeć z pomocą, rabowaną przez pośredników, budujących za nią własne fortuny. Biedy nie udało się wypędzić nawet z najbogatszych państw świata, bo jest ona wpisana w ludzki los. Slumsy i żebraków można spotkać zarówno w bogatej Europie, w Stanach Zjednoczonych, w Afryce i w Rosji. Trzeba do tego dodać, że utrzymuje się też stale dość poważna warstwa biedy z wyboru.
Kiedy Maria Magdalena namaściła Chrystusowi głowę bardzo drogim olejkiem nardowym, odezwał się Judasz, mówiąc, że lepiej byłoby sprzedać ten olejek, a uzyskane pieniądze rozdać ubogim. Jezus odpowiedział mu: "Ubogich zawsze macie między sobą, ale mnie nie zawsze macie". Problem ubóstwa leży właśnie w tym, że w ubogich, zarówno materialnie, jak i duchowo, może podświadomie nie dostrzegamy równej nam godności człowieka, spychamy ich na margines społeczeństwa, uznajemy ich za ciężar dla tych, którzy cieszą się względnym dobrobytem i podobnym stanem ducha.
Dramat biedy nie jest zależny od systemów gospodarczych, ale od poziomu duchowej szlachetności człowieka, od jego klasy moralnej. To jest przede wszystkim problem moralny człowieka, zaś systemy naprawcze, państwowe, organizacji pozarządowych, instytucji religijnych i wrażliwość osób prywatnych są jedynie sposobami realizacji tego wzniosłego stwierdzenia, wyrażonego w znanym powiedzeniu: Res sacra, miser! - Ubogi to rzecz święta! To prawda, że wysiłek jednego człowieka nie jest w stanie zmienić świata, ale niechby był znakiem, sygnałem dla innych, że każdy z nas powinien się czuć odpowiedzialny za dramat biedy każdego potrzebującego.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia podejmuje się wiele akcji pomocy, które pozwoliłyby przeżyć radosne Święta w spokoju ducha, a może nawet z odrobiną radości. Zatroszczmy się o ubogich, potrzebujących. Wielu z nas stać na pomoc materialną, najlepiej anonimową. Zróbmy to samo, albo skorzystajmy z wielu sprawdzonych akcji, które z naszych funduszy i naszego zlecenia, dostarczą potrzebne rzeczy do tych, którym ta pomoc nie tylko sprawi radość, ale przede wszystkim pozwoli korzystać ze Świąt w poczuciu więzi z tymi, którzy o nich pamiętają, nawet nie znając ich nazwiska.
Pamiętajmy, że częściej ważniejsza jest pamięć, niż paczka z łakociami, choć tej ostatniej nie można lekceważyć. Spróbujmy jednak także nieco innej formy pomocy ludzkiej biedzie, która jest blisko nas i nie wymaga nawet wielkiego wysiłku, by jej zaradzić.
Poświęćmy w Święta Bożego Narodzenia godzinę na spotkanie z ludźmi dotkniętymi biedą samotności, opuszczenia, izolacji, marginalizacji. Znajdźmy takich ludzi w niewielkiej odległości od naszego domu. Zanieśmy tam jakiś drobiazg, ale przede wszystkim kawałek naszego serca, naszej życzliwości, dowodu naszego uznania ich godności i wspólnoty z nimi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?