Satyryczne rysunki Sławomira Mrożka ożyły. Po pierwsze - na krakowskich Plantach, podrugie - nad Zalewem Nowohuckim. Tam właśnie odbywa się cykl wydarzeń firmowanych przez teatr Łaźnia Nowa i animatorów kultury z dzielnicy pod hasłem „Nowy Bulwar(t) Sztuki”. Jak podkreślają jego twórcy, w tym roku całość upływa pod znakiem inspiracji twórczością autora „Tanga”. W centrum instalacji stanęło nawet „drzewo wiadomości złego i dobrego, które zostało wycięte w ramach gospodarki leśnej i tępienia chwastów”.
- Nowohucka, otwarta przestrzeń jest inna niż Planty. To dwa miejsca zupełnie nieporównywalne - mówi Małgorzata Szydłowska, wicedyrektorka Łaźni Nowej, która odpowiada za koncepcję wystawy.
- W centrum wpisywaliśmy się w zastany porządek, z którym nie chcieliśmy konkurować. W Nowej Hucie tworzymy przestrzeń dla wydarzeń kulturalnych w ramach Bulwar(t)u, nad którym w tym roku unosi się myśl Mrożka - dodaje.
Jako rysownik Sławomir Mrożek dał się poznać w wieku 20 lat. Wtedy właśnie wygrał konkurs na obrazek satyryczny, organizowany przez „Szpilki”. Od tego czasu graficzne komentarze do aktualnych wydarzeń tworzył przez całe życie, równolegle do dramatów, książek i publicystyki.
Grafiki, pochodzące z różnych okresów twórczości Mrożka, układają się w kilka cykli, poświęconych tematom takim, jak: lęki egzystencjalne, poczet królów polskich, Polska w obrazach. Na Plantach rysunkom towarzyszą jeszcze inspirowane nimi instalacje. Zobaczymy m.in., jaki jest wpływ architektury na leśnictwo, czym się wyróżnia polska stonoga i jak wygląda jeż patriota. - Mrożek daje nam dystans do rzeczywistości, pozwala inaczej spojrzeć na to, co się dzieje. Pozwala odetchnąć - tłumaczy Małgorzata Szydłowska. - W jego rysunkach odnajdziemy opowieść o naszej tęsknocie do wielkości, dumie narodowej, romantycznych zrywach - dodaje.
Ale o tym, że to duch Mrożka unosi się nad programem tegorocznego Nowego Bulwar(t)u Sztuki, zdecydowała nie tylko aktualność twórczości, ale też fakt, że mija właśnie piąta rocznica jego śmierci oraz to, że Małgorzata i Bartosz Szydłowscy, założyciele teatru Łaźnia, z pisarzem i rysownikiem byli zaprzyjaźnieni.
Poznali się przy okazji premiery „Słów Bożych” Ramóna Valle Inclána w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Był 1997 rok, Szydłowski debiutował jako reżyser. - Mrożek doceniał awangardę rozumianą jako płynięcie pod prąd i bycie autentycznym. I w tym sensie kibicował naszym działaniom, które robiliśmy od początku jako Stowarzyszenie Teatralne Łaźnia. Fascynowała go świeżość, energia i determinacja, ale jak nikt inny potrafił też wylać kubeł zimnej wody na moją rozpaloną głowę - tłumaczy Bartosz Szydłowski, dyrektor artystyczny nowohuckiej dziś sceny, dawniej mieszczącej się przy ul. Paulińskiej.
Odtąd Mrożek bywał w Łaźni, oglądając kolejne premiery. Szydłowski pamięta go nawet, gdy siedział w kożuchu na pierwszych spektaklach, przy temperaturze minus 7 stopni, na worku cementu. A Małgorzata Szydłowska za najważniejszą przyczynę powrotu do Sławomira Mrożka przez Łaźnię Nową podaje „odczuwalny brak jego obecności”. - On tak jak nikt potrafił zbudować dystans do rzeczywistości. Czego szczególnie dzisiaj brakuje - mówi.
ZOBACZ KONIECZNIE: