- Handel świeżymi i naturalnymi produktami rolno-spożywczymi na całego ruszy wiosną, choć już teraz cieszy się dużym zainteresowaniem sprzedawców - podkreślał wójt Korzennej Leszek Skowron. - Mamy zajęte wszystkie boksy handlowe.
Plac targowy w Korzennej ma aż 2500 mkw. powierzchni, w tym 450 mkw. zadaszonej. Na 85 mkw. stoi 10 boksów. Całość, razem z budynkiem higieniczno-sanitarnym, kosztowała ponad 1,2 mln złotych (dofinansowanie ze środków unijnych Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich wyniosło 735 tys.).
Obiekt będzie czynny codziennie, od poniedziałku do czwartku w godzinach 7-15. W piątek od godz. 6 do 16, a w sobotę do godz. 12.
- Bardzo się cieszę, że w mojej gminie, w Korzennej powstało takie targowisko, to naprawdę piękny obiekt - mówi Kazimierz Jagielski z niedalekiej Jasiennej.
Usytuowanie placu tuż przy przelotowej drodze ma bardzo duże znaczenie dla sprzedających i kupujących.
- Sam jestem rolnikiem i sadownikiem. Mam nadzieję, że teraz będę miał szanse sprzedać więcej jabłek, bo rosyjskie embargo daje się nam we znaki - dodaje Jagielski. - Poza owocami mam też pyszne soki bez konserwantów i jarzyny. Słowem wszystko to, co w gospodarstwie się produkuje.
Piotr Pęksa, mieszkaniec Siedlec w gminie Korzenna, też z dużymi nadziejami (podobnie jak i sąsiedzi) czekał na otwarcie placu targowego z prawdziwego zdarzenia.
- Mam swoje buraki, marchew, jajka, kaczki itd. Jako że powstało nowe miejsce do handlu gospodarskiego, już w szklarni zasialiśmy rzodkiewkę i inne warzywa, aby wczesną wiosną było co sprzedawać - zaznacza Pęksa.
Rolnik jest przekonany, że targowisko to strzał w dziesiątkę i wielu sądeczan będzie z niego zadowolonych. - Choć wiem, że o swoje utargi martwią się handlowcy z pobliskich marketów. Obawiają się, że klienci wybiorą towar prosto od rolnika. Będzie teraz większa konkurencja - podkreśla Pęksa.
Najstarszym targowiskiem na Sądecczyźnie jest starosądeckie. Dawniej handel odbywał się głównie na płycie rynku. Teraz w centrum jest kilka zadaszonych stołów, a duży plac targowy znajduje się przy obwodnicy.
- W soboty zbyt dużego handlu nie ma - studzi nieco entuzjazm mieszkańców Korzennej Andrzej Mierzwa spod Łukowicy. - Przyjechałem, bo trzeba zarobić trochę grosza. Mam jajka i kury, a wszystko własnej produkcji. Ceny są różne, nieco wyższe niż w sklepie, ale to jest naprawdę domowe.
Pan Andrzej w dzień powszedni zarabi a 50 zł. W soboty, jak sam mówi, uda się uskładać "na papierosy" ("ale w domu żadnych pieniędzy się nie wysiedzi").
Pod koniec czerwca 2013 r. w Krynicy-Zdroju za "Hawaną" powstało nowoczesne targowisko z toaletami. Nie wszyscy sprzedający są zadowoleni z ruchu.
- Jestem tu dopiero od tygodnia. Na razie wielkiego handlu nie ma. Ludzie się pytają, ale kupujących niewielu - opowiada Artur Maksymowicz z Gorlic, który sprzedaje okrycia zimowe.
Kokosów nie zarabia także Beata Gzyl z Białki Tatrzańskiej, która w krynickim uzdrowisku sprzedaje od lat. - Mamy wyroby z sera owczego, marynowane grzyby, itd. Wystarcza na utrzymanie i podatki - podkreśla Gzyl.
Nie narzeka Artur Grab z Krakowa. Przyjeżdża na handel do Krynicy-Zdroju raz w tygodniu. Sprzedaje syropy z różnych owoców.- Zarabiam i mam z czego żyć - podkreśla.
Źródło: Gazeta Krakowska
