Za rosnącą biurokracją szły również większe wydatki na urzędnicze pensje. Wiele wynagrodzeń na samorządowych stanowiskach poszło w górę wielokroć ponad stopę inflacji. Na Sądecczyźnie rekordzistą pod tym względem jest Urząd Miasta Nowego Sącza. Przez cztery lata liczba zatrudnionych zwiększyła się z 300 do 328 osób. W 2006 roku na wynagrodzenia dla pracowników nowosądeckiego magistratu wystarczyło 8 788 500 zł. Natomiast w tym roku ta suma sięgnie 14 457 500 zł. To o 64 procent więcej, niż na początku kadencji.
- Nasze zarobki były mniejsze niż w innych urzędach. Dlatego prezydent Ryszard Nowak zadecydował o podwyżce - uzasadnia wzrost kosztów zatrudnienia Małgorzata Grybel, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Nowego Sącza. - Należy również zaznaczyć, że planowane wydatki na wynagrodzenia obejmują, poza pensją zasadniczą, także dodatki funkcyjne, dodatki za staż pracy i odprawy dla odchodzących pracowników. W naszym urzędzie utworzono też przez ten czas nowe stanowiska pracy.
Zobacz najbardziej wpływowych ludzi Sądecczyzny
Z informacji przekazanych przez rzeczniczkę wynika, że nowe stanowiska utworzono m.in. w Urzędzie Stanu Cywilnego, Wydziale Analiz Budżetu Miasta, Biurze Prezydenta Miasta, Biurze Rady Miasta i Zespole Nadzoru Inwestorskiego. Etaty utworzono także w związku z przyznaniem miastu certyfikatu ISO i powołaniem Pełnomocnika ds. Osób Niepełnosprawnych. - Regulacje wynagrodzeń były konieczne, ponieważ niekiedy przez pięć lat nasi pracownicy nie dostawali podwyżek, a prawie wszyscy mają wyższe wykształcenie - uściśla Agata Jasińska, dyrektor Wydziału Organizacyjnego nowosądeckiego magistratu.
W Urzędzie Miasta Krynicy-Zdroju pracuje 22 osoby więcej, niż w 2006 roku. Wydatki na pensje urzędnicze zwiększyły się z 2 743 650 do 4 254 700 zł, czyli o 55 procent więcej. - W zeszłym roku weszła w życie ustawa, która nakłada na nas obowiązek utworzenia dwóch nowych stanowisk, mianowicie kontrolera wewnętrznego i audytora. Poza tym sporo pracowników naszego urzędu odchodzi w tym roku na emeryturę, dlatego należą im się odprawy i nagrody jubileuszowe. To automatycznie rzutuje na budżet - tłumaczy Emil Bodziony, burmistrz Krynicy-Zdroju. W regionie nie brakuje przykładów oszczędniejszego gospodarowania pieniędzmi podatników, ale te należą jednak do rzadkości.
Na przykład w Urzędzie Miasta i Gminy Uzdrowiskowej Muszyna koszty wynagrodzenia pracowników administracji wzrosły przez cztery lata zaledwie o 5 procent (z 2 556 428 do 2 687 102 zł).
Za Muszyną plasuje się Urząd Gminy Grybów z 6-procentowym wzrostem wydatków na pensje urzędników. Trzecie miejsce zajmuje Urząd Gminy Mszana Dolna z 12-procentowym wzrostem.
We wszystkich wymienionych urzędach zatrudnienie utrzymało się na stałym poziomie lub nawet spadło. Na przykład w gminie Grybów o 14 etatów. Nic nie wiadomo nam, aby z tego powodu spadła tam jakość administracyjnej obsługi.
- Gdyby wziąć pod uwagę inflację, to zarobki w ciągu czterech lat powinny wzrosnąć co najwyżej o 12 procent - ocenia Kazimierz Sedlak, właściciel firmy doradztwa personalnego. Inną kwestią jest to, komu z samorządowców udało się pomnożyć swój majątek podczas czteroletniej kadencji i jak wzrosły w tym czasie jego dochody. Tutaj pełne zaskoczenie. Czołowe miejsca zajmują nie prezydenci Nowego Sącza, największego miasta regionu, lecz burmistrzowie i wójtowie podsądeckich gmin.
Z oświadczeń majątkowych składanych każdego roku przez samorządowców wynika, że milionerami stały się zaledwie trzy osoby. Burmistrz Starego Sącza, Marian Cycoń w czasie ostatniej kadencji zwiększył swój majątek o prawie 500 tysięcy złotych, burmistrz Piwnicznej-Zdroju, Edward Bogaczyk - prawie o 600 tysięcy zł, wójt Chełmca, Bernard Stawiarski - o przeszło 40 tysięcy.
Na majątek burmistrza Cyconia składa się m.in. ponad 265 tys. zł oszczędności (w walucie polskiej i euro), papiery wartościowe (prawie 32,5 tys.), dom (300 tys.) i działki (530 tys.). Razem to prawie 1,14 mln zł. Majątek Edwarda Bogaczyka to głównie nieruchomości - dom wartości jednego miliona zł i działka (szacowana na 25 tys. zł). Jego zadłużenie przekracza jednak 300 tys. zł.
Bernard Stawiarski, oprócz oszczędności w wysokości 190 tys. zł posiada lokaty i papiery wartościowe, których wartość przekracza 100 tys. zł. Jest też właścicielem cennych nieruchomości i udziałów w spółkach handlowych. Na tle wymienionej trójki samorządowców prezydenci Nowego Sącza wypadają dość blado. Jeśli wierzyć oświadczeniom majątkowym, to wiceprezydent Bożena Jawor i Jerzy Gwiżdż stracili znaczną część finansowych zasobów w minionej kadencji. Stało się tak pomimo niemałych zarobków, Jawor jeszcze w 2006 r. jako radna otrzymywała nieco ponad tysiąc zł diety, a teraz zarabia przeszło 10 tys. na miesiąc. Na plusie utrzymuje się tylko Ryszard Nowak, który wzbogacił się o prawie 200 tys. zł. Swój majątek - głównie dom (pow. 260 mkw.) i oszczędności (12 tys. zł)- oszacował na 612 tys. zł (nie licząc citroena C3 i opla vectry).
