Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądecczyzna. Na co posłowie wydają publiczne pieniądze? Sprawdziliśmy biura poselskie

Tatiana Biela
Tatiana Biela
Biuro Jana Dudy (drugi od lewej) poświęcił w obecności m.in. innych posłów ks. Jan Siedlarz
Biuro Jana Dudy (drugi od lewej) poświęcił w obecności m.in. innych posłów ks. Jan Siedlarz Janusz Bobrek
Parlamentarzyści mają różne coroczne wydatki związane z prowadzeniem swoich biur poselskich. Muszą się jednak rozliczyć ze środków, które wydawali podczas pełnienia swoich obowiązków. Sprawdziliśmy jak posłowie korzystali ze pieniędzy otrzymanych w 2017 roku.

Każdy parlamentarzysta otrzymuje rocznie z kancelarii Sejmu 170 tys. 400 zł na prowadzenie biura poselskiego. Kwota ta obejmuje wydatki związane m.in. z wynajmem lokalu, wynagrodzeniami pracowników biura czy przejazdami posłów wynikającymi z pełnienia przez nich funkcji parlamentarzysty.

Co ciekawe poseł może także wliczyć w koszty prowadzenia własnego biura np. rozmowy telefoniczne z elektoratem, koszty wynajęcia sali na spotkania z wyborcami czy też fundusze przeznaczone na utworzenie i obsługę własnej strony internetowej oraz caterning.

Parlamentarzyści muszą się jednak rozliczyć z każdego najdrobniejszego nawet wydatku, włącznie z zakupem okolicznościowych wiązanek kwiatów czy drobnych nagród wręczanych przez nich przy różnych okazjach. Jeśli jednak będą rozsądnie gospodarować publicznym groszem, mają szansę zaoszczędzić środki na kolejny rok sprawowania mandatu poselskiego.

Potrafią oszczędzić

Najbardziej gospodarnym posłem z naszego regionu jest Andrzej Czerwiński (PO). W 2017 r. rozpoczął z ponad 25 tys. zł więcej, niż pozostali parlamentarzyści. Tyle bowiem zaoszczędził rok wcześniej.

- Zawsze dokładnie planuję swoje wydatki i staram się o nich myśleć nie tylko w perspektywie pojedynczego roku, ale także całej kadencji - tłumaczy poseł PO.

Jak podkreśla Czerwiński największe koszty generuje utrzymanie etatowych pracowników biura i wyjaśnia, że sam zatrudnia na stałe tylko jedną osobę. Drugą pozycję w rankingu oszczędnych posłów zajmuje Elżbieta Zielińska (Kukiz‘15) z kwotą ponad 20 tys. zł, zaś trzecie Arkadiusz Mularczyk (PiS), któremu udało się zaoszczędzić prawie 8,6 tys. zł. Natomiast żadnymi „zaskórniakami” nie mógł się pochwalić Wiesław Janczyk (PiS).

Nagrody kosztują, lekarz nie

Oszczędzać można w różny sposób, np. nie korzystając z przejazdu taksówkami. Okazuje się, że spośród naszych parlamentarzystów z tej formy transportu korzystali jedynie posłowie Mularczyk i Zielińska. Ta ostatnia przejeździła około 3,8 tys. zł. Jak tłumaczy, zwykle podróżuje swoim samochodem i czasami, kiedy zostawia go w terenie, musi później jakoś do niego dojechać .

- Praktycznie nie korzystam z innych form transportu, takich jak pociąg czy samolot - podkreśla posłanka.

Wydatki naszych parlamentarzystów wiążą się także z kosztami ewentualnych badań lekarskich pracowników oraz ich szkoleń. Jak pokazują rozliczenia posłów nie jest to jednak poważne obciążenie dla ich budżetu. Większość z nich nie wydała na ten cel w 2017 r. ani grosza, a „rekordzista” w tej kategorii czyli Jan Duda (PiS) wyasygnował w skali roku 124 zł.

- To wydatek na badanie lekarskie dla pracownika przyjmowanego do pracy - mówi Duda. Dodaje, że ich opłacenie jest obowiązkiem pracodawcy.

Spośród licznych wydatków, z którymi muszą się liczyć nasi przedstawiciele w Sejmie, znajduje się również rubryka poświęcona drobnym nagrodom przyznawanym przez posłów przy różnych okazjach. I w tej kategorii niekwestionowanym liderem okazał się być poseł Jan Duda, który wydał na ten cel prawie 4,6 tys. zł.

- To nagrody dla uczestników różnych imprez takich jak zawody czy turnieje - tłumaczy parlamentarzysta. Wyjaśnia, że chodzi tu głównie o puchary, dyplomy czy książki.

Droższy bywa catering. W tym wypadku rekord wydatków należy do Andrzeja Czerwińskiego, który przeznaczył na ten cel blisko 7,7 tys. zł.

- Wydatki te, związane były m.in. ze spotkaniami z wyborcami w związku z tworzeniem naszej koalicji wyborczej - mówi poseł PO.

Czerwiński podkreśla, że chodził tutaj głównie o kawę, herbatę, chłodne napoje i kanapki.

Najniższe koszty cateringu podaje z kolei Jerzy Leśniak. Mowa tutaj o kwocie 238 zł za cały ubiegły rok. Natomiast Arkadiusz Mularczyk w ogóle nie wydał żadnych pieniędzy na napoje czy przekąski, którymi mogliby się częstować wyborcy.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska