- Powiem tak: jest w klubie, ale trudno to jeszcze nazwać treningiem. Ania do połowy stycznia będzie przechodziła ostatni cykl rehabilitacji - mówi Bogdan Serwiński, trener Polskiego Cukru Muszynianki Enei, dodając: - To już jednak zupełnie inna rehabilitacja niż do tej pory. Ruchowa, na wyższym od tego poprzedniego pułapie.
Od teraz Grejman będzie mieć ciągły kontakt z drużyną.
- Wspólnie z zespołem będzie przechodzić rozgrzewkę, natomiast potem zespół będzie udawać się do swojej pracy, a Ania na zajęcia indywidualne, które na razie są dalekie od takich czysto siatkarskiego - dodaje trener.
W tych rozgrywkach to właśnie Grejman miała być liderką muszynianek.
- Zdecydowanie, i miała ku temu wszelkie predyspozycje - przyznaje Serwiński. - W poprzednim sezonie znajdowała się w naprawdę bardzo dobrej dyspozycji. Do tego była podstawową zawodniczką kadry. Ale przytrafiła się, jak to często bywa, złośliwość losu. Dla drużyny to strata, której nie dało się już w żaden sposób powetować. Ania może w końcówce sezonu wniesie coś do zespołu - dopowiada szkoleniowiec.
23-latka na boisku pojawi się być może za około miesiąc.
W minioną sobotę muszynianki przegrały u siebie 0:3 z Chemikiem Police. W pierwszym secie zdobyły zaledwie 9 punktów, w drugim 16, a wyrównana walka toczyła się tylko w trzecim - 20.
- Nie będę zaklinał rzeczywistości, nie będę mówił, że nawiązaliśmy równą walkę, a tylko jakiś łut szczęścia przeważył szalę na korzyść Chemika. Bo jakąś wyrównaną rywalizację toczyliśmy tylko w trzecim secie - nie ukrywa Serwiński.
W nim muszynianki prowadziły nawet 19:17. - Ale dwie pierwsze partie to zderzenie ze ścianą. Okazało się, że zespół z Polic to dla nas Himalaje, a do tego zeszła jeszcze lawina. Taka jest bolesna prawda z konfrontacji z aktualnie najlepszym polskim zespołem.
Duże znaczenie dla przebiegu gry miała sfera mentalna.
- Mój zespół, mimo prób i deklaracji, nie potrafił się przełamać. Był niesamowicie stremowany, a to się przełożyło na niemoc siatkarską. Stres był zbyt duży, żeby zaprezentować coś więcej. Przykra, bolesna lekcja. Ale z każdej sytuacji, nawet najtrudniejszej, można wyciągać jakieś pozytywy. A tym może być wola przysłowiowego odkucia się w najbliższym meczu. Zresztą, widać było, że porażka z Modeną w Lidze Mistrzyń wyzwoliła w Chemiku niesamowitą pozytywną sportową złość. Oczywiście, to tylko rozważania teoretyczne, ale teraz z kolei w moim zespole taka porażka powinna wyzwolić chęć rewanżu - uważa trener.
W piątek „Mineralne” wybiegną na boisko w Pile.