Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skazani na śmierć: Karol Kot, dzika bestia o rumianej twarzy

Artur Drożdżak
Zdjęcia Karola Kota wykonane na komendzie milicji po schwytaniu, w czerwcu 1966 roku
Zdjęcia Karola Kota wykonane na komendzie milicji po schwytaniu, w czerwcu 1966 roku archiwum
"Lolo Pirotechnik", "Krwawy Lolo", "Lolo Rozpruwacz" - to kilka z wielu pseudonimów, jakimi określano w szkole Karola Kota. Od 1964 r. dwa lata terroryzował Kraków, w końcu zawisł na szubienicy. Dorobił się określenia "wampir" i sławy seryjnego zabójcy.

Do końca zachował pozytywny obraz własnej osoby: "Drań to taka osoba, która jest pijakiem. Dokonywane przeze mnie mordy to moja prywatna sprawa. Byłbym złym człowiekiem, gdybym pił wódkę i zadawał się z prostytutkami" - mówił na komendzie. Ze zdjęć patrzy na nas uśmiechnięty, okrągły, rumiany chłopak z miną łobuziaka.

Atak nożem na dziecko

Milicja została postawiona na nogi 13 lutego 1966 r., gdy niezidentyfikowany mężczyzna zaatakował na kopcu Kościuszki 11-letniego Leszka C. Chłopiec pojawił się tam, bo chciał wziąć udział w zawodach saneczkowych. Nie został do nich dopuszczony. Chwilę później jego zwłoki znaleziono leżące w śniegu.

Gęsta mgła sprzyjała zabójcy. Nikt nie zauważył, kiedy i jak zadał dziecku 11 głębokich ciosów nożem. Dwa miesiące później kolejny atak. Ofiarą była 7-letnia Małgosia. Opisała napastnika, jako "młodszego od tatusia, trochę od niego wyższego, ubranego w popielaty płaszcz, białą koszulę i ciemne spodnie". Z płaczem wróciła do domu, przerażeni rodzice zauważyli, że ma na ciele dwie rany kłute. Przeżyła.

Skojarzono, że napastnik już dużo wcześniej dawał o sobie znać, ale spraw nie nagłaśniano. We wrześniu 1964 r. zaatakował pomoc domową, 48-letnią Helenę W. Klęczała w kościele przy ul. Garncarskiej, i nagle poczuła silne uderzenie w plecy. Z jej opisu wynikało, że nożownikiem był 17-letni szatyn o okrągłej twarzy.

Dwa dni później zaatakowana została 78-letnia Franciszka L. Otrzymała cios w plecy nożem o długim, ostrym ostrzu. Wchodziła do stołówki na ul. Skawińskiej. Też widziała młodego chłopaka o " okrągłej, rumianej twarzy". Myślała, że i on przyszedł skorzystać ze stołówki. Nie spodziewała się agresji z jego strony. Zapamiętała, że miał czerwoną szkolną tarczę na rękawie. Musiał być uczniem, ale tego śladu nie sprawdzono dokładnie. Konsekwencje były tragiczne, bo trzeci atak zakończył się śmiercią ofiary. Od ciosu nożem zginęła 86-letnia Maria P. Znaleziono ją martwą w przedsionku klasztoru przy ul. św Jana, w samym centrum Krakowa. Sprawcy nie ujęto, ale wrócono do tych spraw po zabójstwie 11-latka.

Sadystyczne skłonności

Zasięgnięto rady dr. Tadeusza Hanauska z zakładu kryminalistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Doradził, by szukać osoby zboczonej ze skłonnościami do sadyzmu. Twierdził, że taki człowiek pozbawiając kogoś życia, dręcząc ofiary, zadając im cierpienie zaspokaja swój popęd seksualny.­

- On popełnia zabójstwa na tle seksualnym, to tzw. zbrodnie ekwiwalentne - mówił Tadeusz Hanausek. Szukano wśród uczniów i sprawdzano także w Technikum Energetycznym przy ul.Loretańskiej. Zwrócono uwagę na Kota, bo był kolekcjonerem noży.
- Grzeczny, spokojny, wyjątkowo zdyscyplinowany. Marzy mu się wojskowa szkoła oficerska - informował wychowawca. Chłopiec z dobrego domu, matka działaczka Ligi Kobiet, ojciec inżynier. Tylko te noże niepokoiły nauczycieli i kolegów Kota. Nie krył się z tym, że rzuca nimi do celu i potrafi przebić deskę o grubości 3 cm. Podczas rewizji w czerwcu 1966 r. znaleziono u niego 16 noży, które sam zaprojektował, a wykonali je dla niego znajomi.

Lubił także strzelać. Był członkiem sekcji strzeleckiej KS Cracovia. Strzelał z karabinka sportowego do mięsa, które jego matka w sklepie kupowała na obiad.

- Czuję, że zabijam je po raz drugi - zeznawał. Z rodzicami jeździł też na wakacje do Pcimia koło Myślenic.
- Było nudno, chodziłem więc do tamtejszej rzeźni i asystowałem przy zabijaniu cieląt. Lubiłem ten widok i w końcu zasmakowałem w ciepłej krwi- nie krył.

Po zatrzymaniu przyznał się do winy, nie krył również swoich morderczych planów i zamiarów, chełpił się swoim zamiłowaniem do krwi. Potwierdził, że przez cały 1965 rok nie dokonał napadu, ale dużo eksperymentował. Próbował podpaleń i otruć, jednak na tyle nieudolnie, że bez konsekwencji dla ludzkiego życia. Koledze ze szkoły wlał do termosu z herbatą arsenian sodu. Innym razem pozostawiał w publicznym miejscu butelkę z oranżadą z dodatkiem trucizny.

Raz jednak zaatakował starszą koleżankę z klubu strzeleckiego, studentkę ASP, którą uważał za swoją dziewczynę. Podczas wspólnej wycieczki do Tyńca przytknął jej nóż do gardła i zaczął dusić. Jednak dziewczyna, zamiast się przerazić, zaczęła się śmiać, a następnie spokojnie wytłumaczyła Karolowi, że w razie jej śmierci będzie głównym podejrzanym. Kot zrezygnował z próby zamordowania przyjaciółki. Danuta W. zachowała tę historię w tajemnicy. Do czasu.

Kot został oskarżony o zamordowanie 2 osób, 10 prób zabójstw, w tym 6 przez otrucie oraz 4 podpalenia. Lekarze psychiatrzy orzekli jego poczytalność i działanie z pełną świadomością.

Wyrok ogłoszono 14 lipca 1967 r. Kot został uznany za winnego i skazany na karę śmierci. Przewodniczący składu orzekającego sędzia Adam Olesiński uzasadniając w Sądzie Wojewódzkim w Krakowie wyrok dla Kota powiedział, że czyny, jakie oskarżony popełnił, wykazują, że "jest groźniejszy od dzikiej bestii", bo obdarzony rozumem.

Dodał, że życiorys oskarżonego pisany był męczeństwem, cierpieniem i krwią niewinnych ofiar. Był to, zdaniem sędziego, życiorys ujawniający cechy okrucieństwa, narastającego chłodu uczuciowego. Życiorys, którego treścią było zabijanie, niszczenie, podpalanie i trucie.

Dożywocie i kara śmierci

W wyniku odwołania 22 listopada 1967 r. Sąd Najwyższy, jako sąd drugiej instancji, zamienił Kotowi karę śmierci na dożywotnie pozbawienie wolności. Z możliwości wniesienia rewizji nadzwyczajnej skorzystał jednak prokurator generalny. Skutkiem tej interwencji 17 marca 1968 Sąd Najwyższy za drugim razem skazał "krakowskiego wampira" na karę śmierci. Kot został stracony 16 maja 1968 r.

Nigdy nie żałował swoich czynów, ale tego, czego nie udało mu się dokonać. Opowiedział o tym w wywiadzie opublikowanym po ponad 20 latach w książce "Kto zabija człowieka. Najgłośniejsze procesy w powojennej Polsce" autorstwa dziennikarza Bogusława Sygita.

Kot udzielał go w szczególnym momencie procesu: jego obrońcy właśnie złożyli w Sądzie Najwyższym apelację od wyroku śmierci wydanego przez sąd pierwszej instancji. Z rozmowy wyłania się przedziwny obraz skrajnie patologicznej osobowości. To portret młodego mężczyzny, który nienawidzi kobiet i chętnie by je pozabijał, a w wolnych chwilach fantazjuje o obcinaniu kobiecych piersi i używaniu ich jako wyściółki w żołnierskich hełmach.

To obraz człowieka, który po szkolnej wycieczce do KL Auschwitz zafascynował się organizacją obozu koncentracyjnego i marzył, by w przypadku wojny być jego komendantem, by "wymyślać jeszcze okrutniejsze tortury".

Kota nie zadowalały pojedyncze morderstwa: roił o morderstwach masowych, np. o wysadzaniu wiaduktów nad pędzącymi pociągami. Już po schwytaniu Kota potwierdziły się diagnozy kryminologów, co do natury zabójcy. Czuł ulgę, gdy dokonywał okrutnych, sadystycznych przestępstw.

- Odprężenie, jakiego doznawałem po czynie, pozwalało mi zachowywać się normalnie. Po ataku na Małgosię spokojnie poszedłem do Komendy MO przedłużyć ważność pozwolenia na broń, a potem zjadłem obiad. Po zabiciu Leszka pod kopcem pojechałem do kolegi, oglądaliśmy albumy i prospekty, a potem kupiłem ciastka i pojechałem do rodziców - opowiadał w wywiadzie.
Jutro czwarta część cyklu. Historia skazanych na śmierć Andrzeja Nowosławskiego i Zdzisława Grossmana.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska