
Zima pod znakiem bezradności i niewiedzy
Bezradność to słowo, czasem wyrażane gestem, które w przekazie z polskiej kadry pojawia się bardzo często. Nie bardzo wiadomo, dlaczego nasi zawodnicy nagle „zapomnieli”, jak przyzwoicie skakać. Nie wiadomo, czemu plany naprawcze nie działają. Nie wiadomo, jak to się stało, że wszyscy z 11-osobowej kadry A skaczą dużo, dużo poniżej oczekiwań. Rok temu walczyli o czołowe lokaty, bywały konkursy, że w „10” było ich czterech. Teraz najlepszy wynik to trzech w drugiej serii... Na podium stanął tylko Kamil Stoch, w „10” dotychczas nie było nikogo innego z „Biało-Czerwonych”.
Stoch jednak i tak jest przykładem „zagubionego” zawodnika. Przed kamerami TV mógł tylko rozkładać ręce, bo sam nie wiedział, co nie zagrało. Ostatecznie dostał wolne, żeby psychicznie odpocząć. Podobne sygnały wysyłają też inni kadrowicze...
Na zdobycie medalu olimpijskiego w Pekinie na chwilę obecną nie ma co liczyć.

Kryzys rodzi konflikty
Wiadomo, że korzystne wyniki i sukcesy budują atmosferę. Gdy było dobrze, polska kadra mówiła jednym głosem i była jak kraina mlekiem i miodem płynąca. Gdy pojawiły się problemy z dobrymi skokami, doszło do zgrzytów i sprzecznych sygnałów. A to ponoć drugi trener Maciusiak przekraczał swoje kompetencje, bo Michal Doleżal nie potrafił być stanowczy, a to Piotr Żyła nie słuchał trenerów, a to dyrektor Adam Małysz musiał w mediach połajać sztab szkoleniowy, bo bezpośrednia komunikacja zawiodła. Pojawiły się nawet głosy o potrzebie zmiany trenera, co byłoby już trzęsieniem ziemi.
Czyżby działacze z trenerami i zawodnikami przestali się dogadywać?

Brak planu awaryjnego
Ostatnich kilka tłustych lat dla polskich skoków chyba uśpiło czujność władz związku i trenerów kadry. Owszem, wcześniej pojawiały się chwilowe kryzysy, spadek formy, ale takie sytuacja przytrafiały się także w przeszłości, nie tylko Polakom, więc katastrofy nie było. Zwłaszcza że gdy jeden nasz skoczek zawodził, inny zajmował jego miejsce w blasku jupiterów.
Teraz jest bolesna nowość. Gdy kryzys pojawił się na początku, a później w zasadzie się pogłębiał, nie znaleziono skutecznego pomysłu na jego rozwiązanie. Okazało się, że w zupełnie nowej sytuacji nikt nie wie, co robić. A do igrzysk pozostał tylko miesiąc.

Najbardziej nieobliczalny skacze najstabilniej
Piotr Żyła w poprzednich sezonach przyzwyczaił kibiców, że potrafi być nieobliczalny. Zawalał konkursy, ale został też mistrzem świata. W tym sezonie Pucharu Świata przeobraził się w... najstabilniej skaczącego reprezentanta Polski. Przytrafiła mu się tylko jedna poważna wpadka (nie przebrnął kwalifikacji w Engelbergu), ale generalnie można liczyć na to, że awansuje do drugiej serii i zdobędzie punkty. W drugiej dziesiątce plasował się już wielokrotnie.
W miarę równa forma to dobry sygnał, tylko że - porównaniu z choćby poprzednim sezonem - to przynajmniej o jakieś 10 miejsc poniżej oczekiwań. Dobrze jednak, że jest zawodnik, który robi wymagane minimum. Inni mają do kogo równać.