Do pobicia doszło 10 lipca 2012 r. w centrum Krakowa. - Mariusz M. jechał samochodem i w pewnej chwili, od tyłu, podjechał do niego volkswagen transporter, z którego wysiedli zamaskowani napastnicy (6-7 osób ) i zaatakowali go. Maczetami i kijami baseballowymi wybijali boczne szyby w samochodzie, uszkodzili przednią szybę i karoserię, dwóch mężczyzn wyciągnęło go siłą z pojazdu. Bili oraz kopali go po całym ciele. Niektórzy zadawali mu ciosy maczetami i kijami w obie nogi. Spowodowali u niego m.in. rany cięte podudzia, rąk, złamanie kości piętowej - relacjonuje Bogusława Marcinkowska.
W swoich zeznaniach mężczyzna stwierdził jednak, że tego dnia nie został napadnięty przez nikogo, nikt go również nie pobił, a obrażenia jakich doznał nie powstały w wyniku napadu na niego grupy osób lecz upadku. Nadto samochód, którym wówczas jechał nie został uszkodzony w czasie napadu na niego, podczas gdy został zaatakowany przez grupę zamaskowanych mężczyzn posługujących się niebezpiecznymi przedmiotami, w tym maczetami i kijami baseballowymi.
Mówił, że "samochód sam się jakoś uszkodził", a obrażenia ma, bo tego dnia "nadepnął na szkło i butelka rozcięła mu cieniutkiego trampeczka". Mężczyzna nie przyznał się do przedstawionych mu zarzutów składania fałszywych zeznań i odmówił składania wyjaśnień.
Był już karany. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Wybierz najlepsze zdjęcie naszych fotoreporterów 2012 roku [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+