Tak, film „Smoleńsk” dla kinematografii IV RP ma stać się tym, czym „Personel” Kieślowskiego był dla kina moralnego niepokoju albo „400 batów” Truffauta dla francuskiej nowej fali. Trailer jest bardzo interesujący, zwodniczo przypomina fragmenty teatru telewizji, tym bardziej szkoda więc tej zwłoki. Odrzucając jednak złośliwe sugestie, że wywołało ją niezadowolenie prezesa wszystkich prezesów po przedprzedprzedpremierowym seansie, względnie wyczekiwanie w napięciu na nowe sensacyjne ustalenia komisji smoleńskiej, które mogłyby ubogacić historię, należy docenić tę chęć cyzelowania gotowego materiału i dopieszczaniu efektów specjalnych. Przeczuwam kasowy sukces.
Dopóki jednak ten estetyczno-moralny kompas nie zostanie uruchomiony, dopóty filmowcy głowić się będą, jakie pomysły zasługiwać będą na państwowe wsparcie. Spieszę z pomocą. Po pierwsze, nie pchałbym się w Wyklętych, za duża konkurencja wokół tematu się zrobiła, podobnie jak przy Polakach ratujących Żydów. No, chyba że zalicytujecie odważnie i ratować ich będą przed innymi Żydami, to wtedy może wyjść z tego prawdziwy cymes. Wielkie polskie wiktorie? Szans na zebranie odpowiedniego budżetu nie ma żadnych, a nie chcecie chyba, żeby bitwa pod Kłuszynem wyglądała jak pokaz koni w Janowie Podlaskim. Nie bałbym się za to publicystyki, efektownego głosu w dyskusji na gorące tematy.
Ten pomysł oddaję nieodpłatnie, powinien się spodobać w rządowych kręgach: „Rodzina państwa Kowalskich, za namową lewicowej organizacji żyjącej z dotacji UE, przyjmuje pod swój dach rodzinę uchodźców - pana Ahmeda z żoną i szóstką małych dzieci. Na początku nie dzieje się nic niezwykłego, aż do czasu, gdy syn państwa Kowalskich odkrywa, że cała rodzina pana Ahmeda to młodzi, silni mężczyźni, forpoczta terroru Państwa Islamskiego. Możliwe zakończenia są dwa. Pierwsze: rodzina Kowalskich kończy marnie, są gwałty i odrąbywanie głów, a na końcu Ahmed wysadza się pod Pałacem Kultury i Nauki, jego koledzy zaś, nadal przebrani za dzieci, zostają przygarnięci przez nowe rodziny. Drugie: syn państwa Kowalskich, któremu nikt nie wierzy, udaje się po pomoc do lokalnych struktur ONR. Dochodzi do krwawej jatki, ale ostatecznie zwycięski okrzyk brzmi: Bóg, honor, ojczyzna”.
No, nie ma za co.