Zawiadomienie wojewody dotyczy wydarzenia, które miało miejsce w nocy z czwartku na piątek w połowie listopada. Wtedy to karetka specjalistyczna z Zakopanego dostała wezwanie do chorej 82-latki ze Skrzypnego (pow. nowotarski). Karetka pokonała 19 km drogi aż w 42 minuty. Ambulans nie mógł znaleźć domu pacjentki, bo - jak twierdzi szpital w Zakopanem - w trakcie drogi nadajnik GPS stracił sygnał, nie było zasięgów telefonów komórkowych, a także radiostacji. Załoga nie umiała trafić do chorej.
Zdaniem medyków z Zakopanego to efekt wadliwego systemy dysponowania karetkami w Małopolsce. Z kolei wojewoda Jerzy Miller uważa, że system działa poprawnie, a zawinić tutaj mogła załoga karetki.
- Nowe urządzenia teleinformatyczne są w kartkach od roku. Do tej pory nie było sygnałów, że są z nimi problemy - mówi Monika Frenkiel, rzeczniczka wojewody małopolskiego. - Więc teraz, skoro doszło do awarii w Zakopanem, to albo szpital dopuścił do tego, że ich karetki jeżdżą z wadliwymi urządzeniami, bądź załoga karetki nie potrafi obsługiwać tego sprzętu.
Ponadto zdaniem wojewody załoga ambulansu nie zastosowała się do zasad obowiązujących dla zespołów ratownictwa medycznego. - Jeżeli załoga karetki straciła zasięg GPS, powinna zadzwonić do dyspozytora w Krakowie, bądź do rodziny. Numery mieli podane. Tymczasem z rejestru połączeń wynika, że dzwonili oni na numery 112 i 997 - mówi Monika Frenkiel.
Sprawą zajmie się teraz nowotarska prokuratura, która kilka dni temu z własnej woli wszczęła postępowanie w sprawie śmierci pacjentki ze Srzypnego. - Na chwilę obecną analizujemy jednak możliwość przekazania tego śledztwa prokuraturze rejonowej w Zakopanem. Stamtąd bowiem wyjeżdżał zespół karetki - mówi Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu.
Przedwojenny Lasek Wolski [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!