Nowosądecka policja poszukuje sprawcy napadu na Bank Spółdzielczy w Starym Sączu. Zamaskowany mężczyzna wykorzystał moment, w którym była tylko kasjerka. Grożąc jej nożem kuchennym, zrabował około 1,2 tys. zł i uciekł. Funkcjonariusze policji wyznaczyli trzy tys. zł nagrody za informacje, która pozwol ustalić rabusia.
Czytaj także: Muszyna: kierowca wjechał pod pociąg
Do napadu doszło o godz. 14.10 na osiedlu Słonecznym. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że nic nie widzieli i nie słyszeli.
- Siedziałem dłuższy czas na ławce pod blokiem, ale nic niepokojącego nie zauważyłem. Dopiero, jak zaczęły zajeżdżać radiowozy, okazało się, że przed chwilą ktoś obrobił bank - opowiada Józef Kulig.
Placówka banku mieści się w starym pawilonie handlowym. Prawie z każdej strony są sklepy. Sprzedawczynie nic jednak nie widziały.
- Nie należę do osób strachliwych. Gdybym wiedziała, co się święci, to sama rzuciłabym się w pościg. Ale niczego nie słyszałam, bo w banku mają cichy alarm - mówi jedna z ekspedientek. Na wszelki wypadek zamyka na klucz drzwi od zaplecza, choć wcześniej tego nie robiła. - W kasie mam ledwie parę groszy. Kto by się na to połasił - dodaje.
Czytaj także: Muszyna: kierowca wjechał pod pociąg
Od zeszłego roku to już trzeci napad na ten sam bank. Kierownictwo nie rozumie, dlaczego rabusie upatrzyli sobie jego placówkę. Planuje dodatkowe zabezpieczenia. - To jakieś fatum, ale punktu nie zamkniemy, nie pokażemy bandytom, że się boimy - mówi prezes Wojciech Kulak, prezes Banku Spółdzielczego w Starym Sączu.
Pierwsze skoki
Punkt kasowy Banku Spółdzielczego w Starym Sączu pierwszy raz został obrabowany w czerwcu zeszłego roku. Młody mężczyzna przebrany za Spidermana skradł wtedy ok. 10 tys. zł. Policja zatrzymała podejrzanego, ale kolejny napad zdarzył się już w listopadzie. Z kasy banku zniknęło ok. 7 tys. zł. Bandyta jest na wolności.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Skatował go za kobietę