Do tragedii na szczęście nie doszło, dziewczynka, choć odniosła groźne rany żyje, nie zagraża niebezpieczeństwo. Ale na szczęśliwe zakończenie trzeba jeszcze poczekać - dzisiaj dziecko przejdzie skomplikowany zabieg w krakowskim szpitalu.
Do wypadku doszło we wtorek w Sidzinie pod Suchą Beskidzką. Troje dzieci, dwóch chłopców i dziewczynka, bawili się razem. Chłopcy, bracia bliźniacy, przyjechali w odwiedziny do swoich dziadków. Dołączyła do nich dziewczynka z sąsiedztwa. Jeden z chłopców wszedł do stojącego nieopodal opuszczonego domu. Tam znalazł starą wiatrówkę, która należy jego dziadka.
W trakcie zabawy chłopiec, niewiele myśląc, i skierował lufę w stronę koleżanki 5-letniej Joasi. Broń wypaliła. Pocisk wbił się głęboko w płuco dziewczynki. Dziecko zaczęło krzyczeć. Dziadkowie dziewczynki, słysząc krzyk, natychmiast przybiegli. Wezwali pogotowie. Joasia została przewieziona do szpitala dziecięcego w Krakowie Prokocimiu.
- Życiu postrzelonej dziewczynki nie zagraża niebezpieczeństwo - informuje Magdalena Oberc, rzecznik krakowskiego szpitala. - Dzisiaj przejdzie ona zabieg chirurgiczny usunięcia śrutu z płuca. Będzie to dość skomplikowany i trudny zabieg, dlatego lekarze muszą się do niego dobrze przygotować - tłumaczy rzeczniczka.
Sprawą zajęła się już policja. Funkcjonariusze z Jordanowa przesłuchali dziadka chłopców. Jak na razie nie ujawniono jednak jego zeznań.
Jak informuje Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji, to właśnie dziadkowie chłopców prawdopodobnie będą mieli postawione zarzuty.
Babcia dziewczynki do tej pory nie może uwierzyć, że jej 5-letnia wnuczka odniosła groźne rany od postrzału ze znalezionej w niezamieszkałym domu wiatrówki.
- Dzieci poszły się pobawić na parę chwil, a tutaj nagle wybiegła, z tego starego domu ta najmłodsza i trzymała się za pierś - opowiada zdenerwowana kobieta. - Kto by pomyślał, że dzieci znajdą tam jakąś wiatrówkę. Nigdy przecież nie przyszłoby mi to do głowy.
Według relacji babci postrzelone dziecko nie straciło przytomności. Kobieta zapewnia, że dzieciom nie zabrakło opieki. - Nie może być mowy o żadnym nie dopilnowaniu - mówi zdecydowanym tonem. - Teraz najłatwiej postawić nam taki zarzut. Ale ten wypadek to nieszczęśliwe zdarzenie. Nikt przecież nie dałby dzieciom do zabawy wiatrówki - podkreśla kobieta.
Po wtorkowym wypadku w Sidzinie policjanci znów przypominają dorosłym, jak powinni postępować, aby więcej nie dochodziło do podobnych nieszczęśliwych zdarzeń z udziałem małych dzieci.
- Po raz kolejny apelujemy do rodziców i dziadków o prawidłową opiekę nad dziećmi - mówi Paweł Siwiec, oficer prasowy komendy powiatowej policji w Suchej Beskidzkiej. - Skutki tego zdarzenia przecież mogły być tragiczne. Przypominamy, że każdego rodzaju broń pneumatyczna powinna być przechowywana w miejscu niedostępnym dla osób trzecich i odpowiednio zabezpieczona oraz rozładowana - mówi Siwiec.