Według informacji IRNA, rzecznik talibów ostrzegł, że jeśli polskie władze nie spełnią żądań terrorystów, życie Piotra S. znajdzie się w niebezpieczeństwie. Tych informacji nie potwierdza jednak polska ambasada w Islamabadzie ani kierownictwo Geofizyki.
Piotr Adamek, rzecznik polskiej ambasady w stolicy Pakistanu Islamabadzie, uznał rewelacje agencji za "szum informacyjny". Z informacji uzyskanych przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych
w kilku niezależnych źródłach wynika jednak, że porwany inżynier żyje.
Jeśli Polaka porwali Pasztuni, lepiej dla niego - twierdzi ekspert z UJ
Premier RP Donald Tusk zapowiedział, że będzie interweniował w tej sprawie bezpośrednio
u premiera Pakistanu. I to prawdopodobnie już dziś. Interwencję zapowiedział też prezydent Lech Kaczyński.
Według niektórych ekspertów, sygnał od talibów to dla porwanego dobra wiadomość. Jak powiedziała "Polsce - Gazecie Krakowskiej" Jadwiga Strusińska z Instytutu Filologii Orientalnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdyby informacja IRNY się potwierdziła, byłaby powodem umiarkowanego optymizmu.
- Miejsce, w którym doszło do porwania, wskazuje, że jego sprawcami są Pasztuni. A ci nawet porwanych traktują zgodnie z zasadami gościnności - tłumaczy naukowiec.
Dodaje, że wśród tych plemion, żyjących m.in. na pograniczu Afganistanu i Pakistanu, porwanie kogoś dla okupu leży w ich zwyczaju i jest usankcjonowane przez tradycję. - Jeżeli porwali Polaka i domagają się w zamian uwolnienia towarzyszy, to będą postępować zgodnie z pasztuńskim kodeksem honoru, zwanym pasztunwali - mówi prof. Strusińska.
W kodeksie tym jedną z cech wyróżniających Pasztunów spośród innych nacji jest gościnne traktowanie, nawet wrogów, czyli porwanych właśnie.
Profesor Strusińska uważa, że bardzo dużo zależy teraz od polskiej dyplomacji. - Nasi dyplomaci powinni wpłynąć teraz na pakistańskich oficjeli, aby wypuścili pasztuńskich więźniów - ocenia. Jej zdaniem, Polak jest tylko kartą przetargową w negocjacjach, a nie znienawidzonym politycznym wrogiem talibów. Przypomnijmy, że talibowie domagają się też uwolnienia 136 swoich kolegów
w zamian za życie 2 porwanych miesiąc temu chińskich inżynierów.
Inny z ekspertów, Krzysztof Liedel, dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, nie jest aż takim optymistą. Jego zdaniem, zabicie trzech Pakistańczyków, którzy jechali
z Polakiem, to zły znak, bo przy porwaniach dla okupu chce się wziąć jak najwięcej zakładników.
Przyznaje, że w każdym podobnym przypadku działania prowadzi się dwutorowo.
- Z jednej strony, negocjuje z porywaczami - jeśli ci się ujawnią. Nawet gdy negocjacje nie doprowadzą do uwolnienia, pozwalają zyskać na czasie. Z drugiej strony, przygotowuje się akcję odbicia zakładnika.
Tymczasem rodzina porwanego z napięciem czeka na jakiekolwiek wiadomości o swoim bliskim. Siostra Piotra S., mieszkająca w Krośnie Danuta Paszek, na wieść o tym, że jej brat żyje, nie kryje radości .
- Obawiam się jednak, że te wiadomości mogą być nieprawdziwe. Nie wiem, czy to dobrze,
że Piotrka porwali talibowie, a nie kto inny. Nie wiem, co o tym myśleć - przyznaje.
Podkreśla, że bez przerwy śledzi wszystkie pojawiające się informacje o bracie. - Dzwoniło do mnie mnóstwo osób, żeby powiedzieć mi, że coś już wiadomo, że mój brat żyje - mówi Danuta Paszek.
W poszukiwaniach bierze udział także Geofizyka Kraków. Jej prezes Leopold Sułkowski przyznaje, że nie ma potwierdzenia informacji o talibach. Zapewnia, że na razie nie zerwano kontraktu
z zagranicznym partnerem, dla którego wykonywano pomiary w Pakistanie.
- Na razie tylko wstrzymaliśmy prace. Będziemy prowadzić rozmowy, co robić dalej - mówi.
Ze względów bezpieczeństwa nie chce udzielić informacji, czy i kiedy pozostałych 18 polskich pracowników Geofizyki wróci z Pakistanu do kraju. Współpr. Edyta Tkacz