Chodzi o 31-letnią turystkę, która w sobotę w ramach akcji "Czyste Tatry" sprzątała szlak w rejonie Skrajnego Granata w paśmie Orlej Perci.
- Kobieta nie wróciła na noc na pole namiotowe. Jej telefon był wyłączony. Nie było z nią kontaktu. Dlatego zaniepokojona rodzina zaalarmowała nas - mówi Piotr Bednarz, ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Do poszukiwań zaangażowanych zostało wielu ratowników. Część z nich poszła na piechotę w rejon, gdzie w sobotę po raz ostatni widziano 31-latkę. Pozostali tropili ją z pokładu policyjnego śmigłowca. Równocześnie policja starała się namierzyć, gdzie znajduje się jej telefon komórkowy.
W niedzielę po godz. 15 nastąpił przełom. - Turystka zadzwoniła do nas. Właśnie dotarła do Krakowa. Tymczasem w poszukiwaniach brało udział aż 14 osób, które zmarnowały czas na niepotrzebne poszukiwania - ucina krótko Piotr Bednarz.
Ratownicy górscy takie zachowanie nazywają skrajną nieodpowiedzialnością. Kobieta nie dość, że nie przyszła na miejsce noclegu, to jeszcze nikogo o tym nie powiadomiła.
SPRAWDŹ: Prognoza pogody na weekend [WIDEO]
WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CO TY WIESZ O ZASADACH GRY W PIŁKĘ NOŻNĄ?"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!