Od tamtej pory rosła liczba osób, które uważały, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie, a pozostałości wraku latającego dysku wraz z załogą przewieziono do Strefy 51, gdzie poddano dokładnym badaniom. Sugeruje się nawet, że nawiązano kontakt z cywilizacją pozaziemską, czego dowodem miałby by być kolejne "wizyty" obcych na naszej planecie.

W 1965 roku w lesie koło wsi Kecksburg w stanie Pensylwania miało miejsce rzekomo kolejne robicie niezidentyfikowanego obiektu latającego przypominającego żołędzia.

Nawet w naszym kraju mieliśmy doniesienia o lądowaniu UFO. 10 maja 1978 roku Jan Wolski, mieszkaniec wsi Emilcin (woj. lubelskie) twierdził, że gdy wracał do domu przez las napotkał w nim dwie niskie istoty o oliwkowozielonych twarzach, skośnych oczach i wystających kościach policzkowych. Owe istoty (łącznie było ich 4) zaprowadziły rolnika do swojego pojazdu, gdzie kazały mu się rozebrać i przeprowadziły na nim badania przy pomocy urządzenia mającego przypominać złączone talerzyki. Po badaniu zaproponowały Wolskiemu jedzenie w postaci sopla, lecz on odmówił. Następnie usłyszał, by opuścił pojazd. Gdy wychodził, stanął i ukłonił się, mówiąc istotom: Do widzenia. Wszystkie rzekomo ukłoniły się.

Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Tego nie wiadomo, jednak we wrześniu 2019 roku armia amerykańska potwierdziła prawdziwość nagrań wykonanych przez pilotów, na których widać niezidentyfikowane obiekty latające, poruszające się z zawrotną prędkością.

Czy jest to kolejny etap demaskacji i już niedługo poznamy prawdę?