Józefa Zawadzka mieszka w lokalu przy ul. Józefa 18, należącym do miasta. Jej pokój od wielu lat jest zalewany podczas prac remontowych prowadzonych na poddaszu kamienicy. W suficie są dziury, a strop i ściany nasiąkły wodą i zagrzybiały. Mieszkanka bez skutku apeluje do urzędników o wyznaczenie lokalu zamiennego. Ci ostatni proponują jednak tylko załatanie dziur.
Do pierwszego zalania mieszkania pani Józefy doszło w 2008 r. Od tego czasu woda systematycznie dostaje się do wnętrza jej pokoju. Obecnie w budynku znów prowadzona jest adaptacja poddasza oficyny przez właściciela strychu.
- Przez te prace budowlane mam dziurę w suficie o średnicy metra, a w całym mieszkaniu jest wilgoć i grzyb - mówi Józefa Zawadzka. - W takich warunkach nie da się żyć, jestem na skraju załamania nerwowego.
Inaczej sprawę widzą przedstawiciele miasta. Według nich zniszczenia w lokalu wynajmowanym przez kobietę mogły być już dawno usunięte. - Po stwierdzeniu uszkodzeń, naprawa dachu nad galerią budynku została niezwłocznie wykonana. W trakcie tych prac nie naprawiono jednak ścian i sufitów w mieszkaniu pani Józefy, ze względu na brak zgody mieszkanki - mówi Agnieszka Nowak z Zarządu Budynków Komunalnych. -Wizje dotyczące stanu technicznego lokalu mieszkalnego nr 17 odbyły się w 2011, 2012, 2013 roku, za każdym razem występowaliśmy z propozycją przeprowadzenia remontu, ale pani Zawadzka stanowczo odmawiała, domagając się lokalu zamiennego.
Pani Józefa tłumaczy, że remont, o którym wspominają urzędnicy, nie jest możliwy do przeprowadzenia.
- Mój pokój ma 12 metrów kwadratowych i trzymam w nim cały dobytek. Aby w tym mieszkaniu dało się cokolwiek zrobić, należałoby przeprowadzić generalny remont - tłumaczy lokatorka. - Jestem samotną osobą, nie mam jak przeprowadzić takiej operacji. Lokal zastępczy jest dla mnie niezbędny.
Urzędnicy nie zgadzają się na takie rozwiązanie.
- Administrator nie potwierdził potrzeby kompleksowego remontu mieszkania - zaznacza Katarzyna Bury, dyrektorka wydziału mieszkalnictwa Urzędu Miasta. - Prace miały ograniczać się do likwidacji skutków zalania i wymiany niewielkiego fragmentu tynku na suficie. Przewidywany czas remontu wynosił dwa dni robocze, a charakter prac nie wymagał opuszczenia mieszkania, a tylko w takim przypadku kobiecie należałby się lokal zamienny.
Pani Józefa nie zamierza się poddawać. Ponownie zgłosiła w urzędzie pojawienie się mokrych plam na suficie.
- Dysponuję też pismem z wydziału architektury, które potwierdza, że lokal, w którym żyję, nie nadaje się do zamieszkania oraz, że jest zagrzybiony - dodaje.
Urzędnicy zapewniają, że nie zamknęli jeszcze sprawy. Doradzają mieszkance napisanie kolejnych pism do zarządcy budynku. Nadmieniają, że prowadzą także własne działania.
- Z uwagi na występowanie wielu usterek i szkód powstałych w związku z adaptacją poddasza, informacja o nich została przekazana zarządcy budynku - informuje Agnieszka Nowak. - Skarga na sposób prowadzenia prac została złożona również do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.