Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbliżamy się do finału

Redakcja
Pełne sale, rozentuzjazmowana publiczność… Czegóż chcieć więcej, wszak to spełnienie marzeń wszystkich organizatorów imprez. Dwa kolejne wieczory "Muzyki w Starym Krakowie" przyniosły Stanisławowi Gałońskiemu, dyrektorowi artystycznemu festiwalu, tę właśnie satysfakcję, a melomanom mnogość artystycznych wzruszeń.

Muzyka w Starym Krakowie

   W środę dostarczył ich głównie flecista Michael Martin Kofler, który w synagodze Tempel wystąpił z harfistką Regine Dengler oraz z Capellą Cracoviensis pod dyrekcją Macieja Tworka. W pierwszej części wieczoru w wykonaniu fletowo-harfowego duetu słuchaliśmy utworów Bacha, Rossiniego, Chopina, Berthomieu i Berta oraz solowych fletowych kompozycji Honeggera i Debussy'ego. Po przerwie zabrzmiał "Koncert na flet i harfę C-dur" Mozarta.
   Michael Martin Kofler to prawdziwy mistrz, dla którego flet nie ma żadnych tajemnic. Nie wiem, co w środę bardziej godne było podziwu: jego olbrzymia wrażliwość muzyczna, nienaganna technika, bogactwo artykulacji, piękny, zróżnicowany dźwięk czy wreszcie charyzma pozwalająca mu porwać i zaprowadzić na prawdziwe wyżyny sztuki współpracujących z nim muzyków oraz zawładnąć uczuciami publiczności. Każdy z wykonywanych utworów (przecież dobrze znanych) w interpretacji austriackiego artysty brzmiał oryginalnie i świeżo. Takie muzyczne wieczory działają na słuchaczy jak najlepszy kojący balsam. Słuchając takich wykonań lżej się oddycha. Nic dziwnego, że po wysłuchaniu koncertu nikt nie chciał opuścić synagogi. Na szczęście Michael Martin Kofler i Regine Dengler nie szczędzili bisów, snadź i im dobrze było z krakowską publicznością.
   Tłumów, a i bisów nie brakło we czwartek, gdy w Bazylice oo. Franciszkanów słuchaliśmy utworów Beethovena: "Mszy C-dur" oraz "Koncertu skrzypcowego D-dur".
   "Msza C-dur" Beethovena to dzieło znacznie skromniejsze niż późniejsza "Missa solemnis", ale noszące jakby w zalążku zrealizowane potem przez kompozytora z potęgą i rozmachem założenia artystyczne. Stanisław Gałoński z Capellą Cracoviensis i kwartetem solistów: Klaudią Romek, Marią Seremet, Markiem Krzywoniem i Jackiem Ozimkowskim podkreślił powagę i skupienie Beethovenowskiej muzyki. Choć była to interesująca koncepcja, osobiście wolałabym nieco więcej zróżnicowania pomiędzy elementem dramatycznym i lirycznym.
   Włoski skrzypek Uto Ughi, wykonawca partii solowej w "Koncercie D-dur", jednym z najpiękniejszych i najbardziej znanych dzieł tego gatunku w całej literaturze muzycznej, wywołał entuzjazm słuchaczy, choć słyszałam także niezbyt pochlebne opinie. Ci, którym się nie podobał, zarzucali mu błędy intonacyjne i pewną chaotyczność. Mnie urzekła bogata osobowość artysty, jego muzykalność i gatunek dźwięku jego skrzypiec. Beethoven Uto Ughiego nie nudził, a słyszałam już idealnie precyzyjne wykonania "Koncertu D-dur" działające jak najlepsza kołysanka. Zagrany na bis fragment "Sonaty g-moll" Bacha utwierdził mnie w przekonaniu, że Uto Ughi to artysta wysokiej klasy. Capella Cracoviensis pod batutą Stanisława Gałońskiego w Beethovenowskim koncercie była dobrym partnerem solisty.
   Te dwa muzyczne wieczory znacznie podniosły temperaturę festiwalu. Im bliżej końca, tym artystyczne emocje wzrastają. Szkoda, że koniec już tak blisko.
ANNA WOŹNIAKOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski