FLESZ - Rosjanie zabijają coraz więcej cywilów

Kamianna to urokliwa wioska malowniczo położona na pograniczu Beskidu Sądeckiego i niskiego pomiędzy Krynicą-Zdrój a Nowym Sączem. Na początku lat 90. o tej miejscowości zrobiło się bardzo głośno, a to za sprawą śp. już ks. Henryka Ostacah, który na niespotykaną dotąd skalę potrafił wykorzystać leczniczą "moc" miodu. Jeszcze w latach 60. minionego wieku wydzierżawił od spółdzielni "Las” liczącą 100 uli pasiekę, zdobył kwalifikacje mistrza pszczelarskiego i rozpoczął na szeroką skalę działalność edukacyjną i propagatorską, ucząc okolicznych mieszkańców sztuki pszczelarskiej.
Ksiądz Henryk Ostach rozwijał również Kamianną, rozbudowując bazę hotelową oraz powołując do życia Centrum Apiterapii, w którym rozpoczęto leczenie różnych chorób przy pomocy produktów pszczelich, pod opieką wybitnych lekarzy specjalistów. Po katastrofie czarnobylskiej w Kamiannej leczyły się dzieci z siedmiu krajów: w ośrodku wypoczynkowym Filip, Domu Pszczelarza, okolicznych sanatoriach oraz w domach prywatnych. W ciągu kilku lat przez małą wioskę przewinęło się łącznie około 20 tys. dzieci ze Związku Radzieckiego, a potem głównie z Ukrainy.
Terapia propolisem była skuteczna, co potwierdzały badania, o jego właściwościach w leczeniu schorzeń popromiennych ks. Ostach szerzej dowiedział się podczas pobytu na kongresie w Japonii. Ta wiedza okazała się bardzo potrzebna.
Dzieci ze Wschodu przyjeżdżały do Kamiannej wymęczone, schorowane, niedożywione, bez sił. W 1991 roku Izabela Pieczara w „Przekroju” opisały dramatycznie stan przybyszów z sowieckich jeszcze republik: Ukrainy i Białorusi i Litwy, które w dość dużej grupie liczącej 728 osób w wieku od 4 do 16 przyjechały 6 czerwca 1990 roku. Był to jeden z wielu turnusów.
"Wszystkie w różnym stopniu dotknięte skutkami wybuchu. Przyjechały z Wilna, Grodna, Lwowa, Rygi, Żytomierza, Mińska. Większość z nich pochodziła z polskich rodzin. Do Kamiannej dotarły w środku nocy 6 czerwca ubiegłego roku. Wycieńczone podróżą i chorobą, ubrane w dresy, pod którymi nie miały nawet bielizny. Owrzodzone, oparzone, z licznymi śladami pasożytów na ciele. Nie umiały jeść – mleko mieszały z wędliną, miodem i kapustą. Prosiły tylko o czarny chleb. Wszystkiego się bały. Nie miały siły przejść kilkadziesiąt kroków”.
Sytuację pamięta Emilia Nowak, która wraz z mężem już 30 lat temu prowadziła pasiekę "Barć", należącą do ks. Ostacha. Wówczas młode małżeństwo wyposażało tam również laboratorium do badań, a oboje są specjalistami w zakresie pszczelarstwa i genetyki.
- Dzieci przyjeżdżały do domu św. Filipa. Ksiądz Ostach prowadził tam działalność leczniczą już od 1986 roku,a potem zajmowano się tam leczeniem związanym z katastrofą w Czarnobylu. Kuracja była powiązana z leczeniem produktami pszczelimi i wodą mineralną "Muszynianka". Wtedy żył jeszcze doktor Jerzy Gala, który m.in. sprawował nad tym pieczę - mówi "Gazecie Krakowskiej" Emilia Nowak z pasieki "Barć".
Córka państwa Nowaków: Dorota wtedy była małą dziewczynką, ale pamięta, że bawiła się wtedy z ukraińskimi dziećmi. Jak mówi nam pani Emilia, turnusy trwały 3-4 lata, a dzieci wracała pełne sił. O tym napisano także na łamach "Przekroju".
„Dobrodziejstwo produktów pszczelich odczuły już dzieci dotknięte skutkami wybuchu w Czarnobylu, które latem przebywały właśnie w Kamiannej. Poddane odpowiedniej kuracji propolisowo-miodowej, dochodziły do zdrowia. Wyniki były zaskakujące, potwierdziła je medycyna. Tak, produkty pszczele ratują zdrowie, a nawet życie człowieka” – czytamy na łamach „Przekroju”.
Trzy tygodnie wystarczały, aby dzieci mogły "nabrać rumieńców", a na ich twarzach pojawiał się uśmiech. Kuracja propolisowo-miodowa spowodowała wypłukiwanie z organizmu u większości dzieci śmiercionośnych pierwiastków takich jak cez - mówił wówczas ks. Ostach dla wspomnianego tygodnika. Po kuracji dzieci nie zadawały już pytań o to czy umrą tak jak ich koledzy czy koleżanki. Ten konkretny turnus z 6 czerwca 1990 roku był finansowany przez Fundację Ziemi Sądeckiej i Pszczelarstwa Polskiego Lecznictwa Niekonwencjonalnego i Apiterapii im. ks. dr. Henryka Ostacha. Wtedy też mieszkańcy niewielkiej wsi bardzo ciepło przyjęli dzieci dotknięte katastrofą nuklearną w Czarnobylu.
Po latach w Kamiannej znowu słychać ukraiński język
Teraz ta historia odżyła na nowo, bo w Kamiannej pojawili się uchodźcy wojenni, choć z tymi sprzed 30 lat nie mają nic wspólnego, nie są to te same osoby, o tym zapewniła nas Marta Słaby, wójt gminy Łabowa. Co prawda znaleźli się tutaj z innego powodu, ale i tym razem zamieszkują w Domu Pszczelarza. Znaleźli na ternie gminy Łabowa wspaniałą opiekę, mieszkańcy chętnie pomagają przybyszom, a gmina Łabowa i inne organizacje organizują najmłodszym czas, żeby choć na chwilę mogli zapomnieć o traumie wojny, z którą będą musieli się mierzyć najprawdopodobniej do końca życia.
- Dzięki przychylności i wielkiemu sercu pana Tadeusza Dylona, prezydenta Polskiego Związku Pszczelarskiego, który udostępnił miejsce, mogliśmy przyjąć 73 osoby, głównie matki z dziećmi, najmłodszych mamy 30. Mogą tu wypocząć w spokoju, wśród natury, mieszkańcy okazują wielką pomoc - mówi Marta Słaby.
Dzieci miały okazję pojeździć na nartach w ośrodku Kamianna SKI, mieszkańcy przekazali im wiele darów, teraz trafiły do nich piłki, rowery. W planach jest wyjazd na lodowisko w Krynicy-Zdroju, żeby mogli trochę się rozerwać.
- Wszyscy są bardzo życzliwi i wdzięczni, w każdym pokoju jest łazienka mają bardzo komfortowe, rodzinne warunki - dodaje Słaby.
Od poniedziałku część dzieci ukraińskich pójdzie do Szkoły Podstawowej im. Świętej Kingi w Maciejowej. W piątek wraz z rodzicami zwiedzały placówkę, która im się bardzo spodobała. W niektórych obwodach ukraińskich nadal trwają lekcje online, dzieciom zostały udostępnione laptopy, łączą się z budynku pasieki "Barć".
- Jesteśmy po drugiej stronie ulicy, mamy lepszą łączność internetową dlatego udostępniamy im miejsce do nauki. W przerwie dajemy im ciastka i herbatę, po lekcjach wracają do Domu Pszczelarza na obiad. Są bardzo grzeczne i wdzięczne za pomoc. Jako mieszkańcy staramy się pomagać, wszystko odbywa się w koordynacji z gminą oraz księdzem - dodaje Emilia Nowak.
- Sądeccy milionerzy, niektórzy zaczynali w garażu. Zna ich cała Polska
- Przyłapani w czasie przerwy. Nie wiedzieli, że robią im zdjęcia do Google Street View
- Kolejne termy w Małopolsce otwarte. Nowa atrakcja w regionie
- Karnawał po sądecku czyli lachowskie zapusty. Impreza przyciągnęła tłumy
- Kordian nagrał piosenkę idealną na Walentynki. Do klipu zaprosił finalistkę Miss