Platforma wybrała metodę "na znajomego" i już w piątek uzbierała w Krakowie 20 tys. podpisów. - Nie chcieliśmy robić tego w nachalny sposób - mówi Jakub Kosek, koordynator akcji. - Większość podpisów zebraliśmy wśród znajomych - przyznaje.
Niewielkie grupki pojawiały się jednak na mieście. Na Plantach w okolicach Barbakanu spotykamy Rafała Koprowicza z Koła Edukacji PO. Zbieranie podpisów idzie sprawnie. Nie obywa się jednak bez drobnych zgrzytów. - To przez was są te przyspieszone wybory i nie mamy takiego dobrego prezydenta, jak Lech Kaczyński - w stronę działaczy PO wymachuje ręką starszy pan.
Koprowicz przyznaje, że takie incydenty to rzadkość. - Ludzie raczej patrzą na nas przychylnie i podpisują się chętnie - mówi. W sumie PO do środy uzbierało 23,5 tys. podpisów. W całym regionie 45 tys.
PiS działał metodą "natarcie frontalne". Ludzie wspierający Jarosława Kaczyńskiego w minioną niedzielę rzucili na front walki o podpisy wszystkie swoje siły. Mimo siąpiącego deszczu twardo, przez dziesięć godzin, zbierali podpisy pod kościołami i w Rynku Głównym.
Na płycie Rynku do stolika PiS raz za razem podchodzą zwolennicy Kaczyńskiego. - W was cała nadzieja, że w Polsce będzie porządek - mówi pani Anna, ściskając w ręce długopis. - Toż to przez nich zginęło 96 osób w samolocie - rzuca przez ramię przechodzień. Mirosław Gilarski, radny PiS, prywatnym samochodem rozwoził stoliki i parasolki.
- Staliśmy m.in. przed kościołem św. Stanisława Kostki, na Rynku Głównymi, przed kościołem w Tyńcu i na Ruczaju - wylicza. - Oczywiście, najpierw pytaliśmy o zgodę proboszczów - dodaje. Duchowni nie odmawiali. Władze centralne zażądały 13 tys. podpisów. Zebrali 33 tys. w Krakowie i 41 tys. w całym okręgu. - Ale nie ścigamy się z PO. Tutaj nie chodzi o pokaz siły - zapewnia Gilarski.
Sojusz Lewicy Demokratycznej działał metodą "dajcie każdemu szansę". Sobota. Godz. 13. Na rogu ulicy Grodzkiej do stolika SLD podchodzi Kazimierz Chrzanowski, były poseł tej partii. Podaje rękę wolontariuszom i podpisuje się. - Teraz idę do stolika Olechowskiego, żeby też złożyć podpis - oznajmia Chrzanowski i zachęca do tego samego Sławomira Godzińskiego z SLD. - Podpisanie listy poparcia, to jeszcze nie jest głosowanie - podkreślają politycy Sojuszu.
Obaj składają podpisy pod listą Andrzeja Olechowskiego. - Ale teraz poproszę o rewanż - mówi Godziński do zbierających podpisy dla kandydata SD. Podpisują się dwie osoby. W sumie SLD zebrało w Krakowie 21 tys. podpisów. W całej Małopolsce - 30 tys.
Komitet Andrzeja Olechowskiego zadziałał metodą "walczymy do końca". Do ostatniej minuty zachęcali, aby podpisać się na liście. - To przecież agent. Sam się przyznał - rzuca do młodej wolontariuszki, stojącej u wlotu ul. Floriańskiej, przechodzień, pokazując ręką na fotografię Olechowskiego. Ale zwolenników nie zabrakło. Do środy zebrano w Krakowie 8,5 tys. podpisów, a w Małopolsce 13 tys. - Ciągle napływają do nas kolejne listy - zaznacza Maciej Stańczyk, prezes SD w Krakowie.
Ze zbieraniem podpisów uporało się również PSL. Już w piątek, działając metodą "na sprintera", wykonali plan. - Mieliśmy za zadanie zebrać 10 tys. podpisów, a zebraliśmy 11 tys. w Krakowie i drugie tyle w województwie - mówi Stanisław Sorys, wicewojewoda małopolski, związany z PSL.