Michał Woźniak wcześniej jeździł jako solista, a jego partnerka także pracowała na swój własny rachunek. Jednak zostali parą podczas lipcowego zgrupowania w Krynicy-Zdroju, która tradycyjnie jest bazą oświęcimskich łyżwiarzy w trakcie letnich przygotowań.
- Są do siebie idealnie dopasowani, nie tylko pod względem fizycznym, ale mają w sobie to „coś”, co jest potrzebne parom sportowym, czyli także wdzięk osobisty i aparycję – uważa Iwona Mydlarz-Chruścińska, trenerka w ŁKS Soła Oświęcim.
On, czyli Michał, jest wysokim i solidnie zbudowanym mężczyzną, studentem trzeciego roku prawa. Partnerka jest drobnej postury, co jest bardzo ważne przy wykonywaniu podnoszeń, ważnego elementu w parach sportowych. Choć Michał Woźniak wcześniej jeździł jako solista, Iwona Mydlarz-Chruścińska zawsze widziała go właśnie w parze sportowej, a takowej na seniorskim rynku w Polsce nie ma.
Na pierwszych dwóch latach studiów Michał Woźniak bardziej bawił się łyżwiarstwem, bo dojazdy ze stolicy Górnego Śląska do Oświęcimia na treningi były uciążliwe. Zresztą, nie dość, że zajęć jest mało, to jeszcze nigdy nie wiadomo, kiedy łyżwiarze mogą dostać lód. Jak już go dostają, to wchodzą nań zwykle o godzinie 23.20, więc - zanim zawodnik po godzinnym treningu dotrze do domu, to za cztery czy pięć godzin musiał wstawać na zajęcia szkolne.
- Teraz, w dobie pandemii koronawirusa, przy zdalnej nauce, nocne treningi są trochę mniej obciążające – tłumaczy Iwona Mydlarz Chruścińska.
Polski Związek Łyżwiarstwa Figurowego z uwagą śledzi postępy oświęcimskiego duetu
Oświęcimianie po raz pierwszy pokazali się na zawodach w Pucharze Ziemi Oświęcimskiej, rozegranych w ostatni weekend października. Duet Soły obiektywnej ocenie poddała także Anna Sierocka, międzynarodowa sędzina, która jeździła na zawody w dobie świetności Doroty i Mariusza Siudków. To właśnie po jej opinii władze PZŁF zaprosiły oświęcimski duet do udziału w międzynarodowych mistrzostwach Polski, które odbyły się w Cieszynie. Polacy nie jechali tam walczyć o medale, a ich rywalami była czeska para, obyta w międzynarodowej rywalizacji i juniorskie duety z Czech i Słowacji. Oświęcimianie przygotowali tylko program krótki, a w mistrzostwach do walki o medale trzeba także zaprezentować program dowolny.
- Nasz duet pracuje ze sobą zaledwie cztery miesiące, więc jego głównym zadaniem w Cieszynie było zaprezentowanie postępu w programie krótkim, w porównaniu do Pucharu Ziemi Oświęcimskiej. Zdobyli 38.02 pkt, poprawiając się o sześć „oczek” – wyjawia Iwona Mydlarz-Chruścińska. - Zadanie wykonali. Ważne, że nasz duet ma zapał do pracy, starając się wykorzystać drzemiące w nim możliwości.
Powalczyć o minima międzynarodowe
Teraz oświęcimski duet musi się skupić nad dopracowaniem programu dowolnego, który już został ułożony. Do końca tego sezonu, w dobie pandemii koronawirusa, trudno zaplanować kolejne starty, ale jest to czas, żeby „wyszlifować” oba programy do początku przyszłego sezonu, a wówczas, już w imprezach międzynarodowych, starać się wykonać minimum na mistrzostwa Europy czy świata.
Zadanie jest trudne do wykonania, nie tyle pod względem sportowym, ale bardziej organizacyjnym. Seniorskie łyżwiarstwo wyczynowe ma kłopot z dostępem do lodu, bo hala w Oświęcimiu obłożona jest od wczesnych godzin rannych do północy. ŁKS Soła zwykle wchodzi na lód po godzinie 23. Póki co, nieosiągalnym dla nich marzeniem jest trening choćby o godzinie 21, żeby po zejściu z lodu zawodnicy mogli się jeszcze trochę „porozciągać”.
- Czy zawodnik może myśleć o „rozciąganiu”, schodząc z lodu trzydzieści minuty po północy, skoro pięć godzin później musi wstać – pyta retorycznie Iwona Mydlarz Chruścińska.
Oświęcimska para, choć szuka lodu gdzie tylko może, to jednak i tak nawet jedna godzina zajęć dziennie w tygodniu nie daje równych szans na starcie na arenie międzynarodowej, gdzie liczący się tam łyżwiarze trenują...kilka godzin dziennie. Talentem i zapałem do pracy można jednak wiele nadrobić. To przecież dotyczy nie tylko łyżwiarstwa, ale każdej dziedziny sportu.
Oświęcimscy łyżwiarze, choć mają pieniądze na wynajęcie lodu ze wsparcia krajowej centrali, nie mają gdzie ich zrealizować. W Oświęcimiu jest jedna hala, a zarządzający nią mają swoje priorytety.
- Pytaliśmy też w Tychach, ale tam, poza seniorskim hokejem, mają wszystko ustawione pod szkolenie młodzieży, więc chcą sobie burzyć ustalonego porządku dla innych spoza miasta – tłumaczy trenerka Chruścińska. - W kolei Katowicach-Janowie zajęcia miejscowych hokeistów i łyżwiarzy kończą się po godz. 21, co byłoby dla nas idealną porą do treningów. Jednak tam od godz. 21.30 obiekt jest nieczynny.
Łyżwiarze Soły, nie tylko para sportowa, ale też inni zawodnicy, raz w tygodniu jeżdżą na treningi do Cieszyna. To jednak wciąż nie rozwiązuje problemu zbyt małej liczby regularnego treningu, który umożliwiłby seniorskiej parze sportowej zwiększenie szans zaistnienia na arenie międzynarodowej.
