Czytaj także: Rozmawiamy z Mariuszem Wachem przed walką
Adamek rękawice założył po raz pierwszy od 10 września. Wtedy był bezradny w starciu z Witalijem Kliczką. - Wspaniale jest wracać i znowu zwyciężać. Kibice zapamiętają z tej gali Adamka walczącego jak tygrys, który dał z siebie wszystko. I to jest najważniejsze. Tą walką wynagrodziłem im swoją nieobecność. Kocham wszystkich swoich fanów - opowiadał nam tuż po walce Tomasz.
W równie dobrym nastroju był menedżer pięściarza z Gilowic. - Tomek wypadł bardzo dobrze wypadł . Po długiej nieobecności odnalazł się w ringu - stwierdził Ziggy Rozalski.
"Góral" mimo wrześniowej klęski nadal nie przestał marzyć o pasie mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC. O tym samym ciągle śni Wach. Sobotnia efektowna wygrana z Kanadyjczykiem ma 32-latka znacznie przybliżyć do celu.
- Moją taktyką było odczekać, a następnie zaatakować. Widziałem, że Tye pod koniec każdej z rund zaczyna być wolniejszy, więc postanowiłem to wykorzystać - zdradził uśmiechnięty od ucha do ucha Mariusz, który tym samym obronił pas WBC International. - Nie, nie zakładałem, że będzie nokaut, po prostu robiłem swoje. Przysięgam, że Fields ma mocne uderzenie.Może nie bił dużo prawą ręką, ale jak wyprowadził cios, nawet na gardę, to czułem je na nosie - dopowiedział.
Mariusz był pod wrażeniem postawy polskiej publiczności. - Fani uskrzydlają mnie, to dla nich zwyciężam. Dzięki nim czuję się tak jakbym walczył w kraju - mówił wyraźnie wzruszony pięściarz.
Wach odpoczywać będzie krótko. Już za kilka tygodni wraca na salę treningową. Prawdopodobnie pod koniec czerwca znowu wyjdzie na ring. - Chciałbym teraz stoczyć walkę z jakimś naprawdę znaczącym zawodnikiem na świecie. Z pierwszej dziesiątki - zdradził swoje plany.
Jeśli to starcie "Wiking" wygra równie efektownie, nie jest wykluczone, że w bardzo bliskiej przyszłości dostanie możliwość walki o pas, który kiedyś zakładali tacy pięściarze jak legendarny Muhammad Ali czy Mike Tyson. - Każda wygrana przybliża mnie do największych walk - nie chciał zapeszyć.
Wielkie emocje w USA wzbudził kolejny raz Szpilka. Artur, ze względu na swój życiorys reklamowany jest jako "Bad boy" - Zły chłopiec. Tym razem rękawice skrzyżował z Marbrą, który także ma za sobą pobyt w więzieniu. Artur jednak bardzo szybko wybił Amerykaninowi boks z głowy. - Planowałem, że trochę dłużej zaboksuję. Na początku trochę puściły mi nerwy i zdecydowałem się szybko iść do przodu. Wyszedł mi cios i zakończyłem w walkę - powiedział bokser z Wieliczki, który teraz wraca do kraju. - Ameryki na razie mi wystarczy - uśmiechał się.
Polakom wraz z żoną Mariolą kibicował Andrzej Gołota. Publiczności ile sił w płucach krzyczała "Andrew! Andrew!".
Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie
Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!