- Wolę nawet nie myśleć, ile będzie mnie kosztowało usunięcie tych powalonych drzew - mówi pan Kazimierz. - Tych gigantycznych korzeni nikt nie ruszy. O swojej stracie dowiedział się od sąsiadów. - Znajomy podszedł do mnie pod kościołem i powiedział: "Chłopie, nie masz już lasu" - opowiada mężczyzna.
Kazimierz Zakrzeński nie słyszał trzasku łamanych i wyrywanych z korzeniami drzew. Mieszka dwa kilometry od lasu. Przypuszcza, że kataklizm zniszczył buki w nocy z czwartku na piątek. Wtedy nad gminą szalała potężna wichura.
- Wygląda na to, że nad wsią przeszła trąba powietrzna - uważa Adam Wolak, zastępca wójta Łososiny Dolnej. - Dotąd nie było u nas takiego zjawiska.
Piotr Wałach z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Krakowie twierdzi jednak, że typowej trąby powietrznej w Stańkowej nie było. Feralnego dnia porywy wiatru notowane w tym rejonie nie przekraczały bowiem 90 km na godzinę.
Żeby mówić o trąbie, musiałyby być prawie dwa razy mocniejsze.
Zdaniem meteorologa w Stańkowej doszło do gwałtownego spływu zimnego powietrza z chmury burzowej. Górzysty teren sprzyja powstawaniu takich ekstremalnych zjawisk.
- W Stańkowej miało to bardzo lokalny charakter - podkreśla Piotr Wałach. - Ograniczyło się do wąskiego pasa terenu, dlatego zniszczenia robią takie wrażenie.
Wichura zniszczyła wszystko, co rosło na skarpie o długości 200 metrów i szerokości około 60 metrów. - Dotąd katastrofy jakoś nas omijały - mówi Kazimierz Zakrzeński. - Mój ojciec wspominał, że podczas strasznej powodzi w 1934 roku ze skarpy zeszła lawina błota, ale potem nic takiego się nie działo. Aż do tej wichury, która zniszczyła mój las i las sąsiada.
Piotr Wałach z IMGW uspokaja, że na najbliższe dni nie przewiduje się gwałtownych ulew i wichur. Dziś temperatura ma sięgnąć 26 stopni Celsjusza, a do soboty będzie rosła o jeden stopień dziennie. W niedzielę znowu się zachmurzy, ponieważ z zachodu na wschód przesuwa się front atmosferyczny niosący deszcz.
Władze gminy Łososina Dolna wczoraj zaczęły szacować straty powodziowe. To głównie podmyte lokalne drogi i podtopione domy. - Obawiam się, że to nie koniec - przewiduje Adam Wolak. - W trakcie katastrofalnej powodzi w 2010 roku dopiero tydzień po deszczu ziemia zaczęła się osuwać.
Napisz do autora:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+